Kajko i Kokosz to pierwszy od niepamiętnych czasów serial animowany. Oceniamy, czy ma szansę podbić serca widzów na całym świecie.
„Lelum polelum”
Chyba tylko Netflix jest tak szalony, żeby dać szansę polskim rysownikom i animatorom, zamawiając ponad dwudziestoodcinkową serię animowaną. Nie dlatego, że nie mamy świetnych artystów, jak również materiałów źródłowych, które można zaadaptować na film czy serial. Wyrażenie „polska animacja” stała się archaizmem, które od wielu lat nie funkcjonuje nawet w żartach. Co prawda były mniej lub bardziej udane próby stworzenia serialu animowanego, ale nie oszukujmy się, były to mniejsze produkcje i ukierunkowane wyłącznie dla dorosłego widza. Wkrótce może się to zmienić, gdyż Kajko i Kokosz ma szansę podążyć drogą Wiedźmina (oczywiście przy zachowaniu zdroworozsądkowych proporcji).
Pierwsza część liczy tylko pięć odcinków trwających po trzynaście minut każdy. Gdy krótki czas trwania może stanowić dużą zaletę, aby rozpocząć swoją przygodę z Kajko i Kokoszem, tak mała liczba odcinków nie pozwoli na dłużej zająć widza tym tytułem. Obejrzenie całości zajmuje więc godzinę, szczególnie gdy pominiemy całkiem udaną czołówkę oraz przeskoczymy od razu do następnego odcinka, gdy tylko pojawią się napisy końcowe. Nie jest to więc nawet długość przeciętnego filmu animowanego Disneya z samych początków studia. Mam świadomość, że stworzenie animacji jest często trudniejsze od nakręcenia materiału z żywymi aktorami, ale może lepiej było poczekać, aż gotowe będą kolejne odcinki i od razu puścić dziesięć lub trzynaście epizodów. Skorzystaliby na tym widzowie, jak i sam serial, który miałby jeszcze większe szanse się wybić na tle zalewu premier od Netflixa.
Mam ogromną obawę, czy o Kajko i Kokoszu polscy widzowie będą jeszcze pamiętać, gdy w drugiej połowie tego roku pojawią się kolejne odcinki, nie mówiąc już o zagranicznych odbiorcach. Te pięć odcinków świetnie się ogląda i dają one dużo frajdy, ale to jednorazowa produkcja, do której nie ma po co na razie wracać po obejrzeniu. Świadomość widzów zmienia się w błyskawicznym tempie i dlatego godzina spędzona przy polskich komiksowych bohaterach może być niewystarczająca, żeby ktokolwiek miał czekać z niecierpliwością na kolejne odcinki, pomimo sporego niedosytu, jaki animacja pozostawia.
Nie wynika to jakości samej produkcji, bo ciężko się do jakiegokolwiek elementu przyczepić. Krótkie odcinki pozwalają na ich obejrzenie w drodze do pracy, przerwie obiadowej, w kolejce do lekarza, a nawet siedząc na ławce w parku. Historie znane z kart komiksowej w doskonały sposób zostały ożywione na ekranie i ich lekka, zabawna narracja może podobać się zarówno młodszym, jak i starszym widzom. Większość bohaterów jest sympatyczna i pomimo braku czasu na przedstawienie ich wątków i miejscami prostej kalki z Asterixa i Obelixa, łatwo dają się zapamiętać. Również puenta każdego z odcinków, jak również nieustające walki z Hegemonem i jego armią mogą się podobać. Po prostu Kajko i Kokosz jest na tyle udanym serialem, że pięć odcinków nie wystarcza i chciałoby się zobaczyć, co twórcy przygotowali nam w kolejnych.
„Zdemoralizowali mi smoka”
Szczególnie przy tak świetnej oprawie wizualnej serii. Osoby przyzwyczajone do animacji komputerowej mogą kręcić nosem, ale grafika spełnia swoje zadanie, perfekcyjnie przenosząc komiksowe kadry na grunt telewizyjnej produkcji. Co najważniejsze, twórcom udało się stworzyć unikalny styl, który stanowi ogromny atut tego serialu. Wystarczy rzucić okiem na postacie, tła, czy zwierzęta, aby pokochać tę „kreskę” lub od niej się odbić.
GramTV przedstawia:
Muszę się niestety przyczepić do dubbingu, który w większości przypadków wypada znakomicie. Legenda dubbingu Jarosław Boberek jako Mirmił, to najjaśniejszy przykład, ale świetnie radzą sobie również Michał Piela jako Kokosz, Jan Aleksandrowicz-Krasko wcielający się w Łamignata oraz Agata Kulesza w roli Jagi. Niestety nie udało się odpowiednio dobrać głosu Kajkowi i głos Artura Pontka nie pasuje mi kompletnie do tej postaci. Inna sprawa, że tytułowego bohatera ciężko jest polubić i zdaje się on jedynie zapchajdziurą dla barwnych i wyrazistych postaci. Oby twórcy poprawili to w kolejnych odcinkach, bo to źle wróży, gdy jeden z dwóch głównych bohaterów wypada zwyczajnie nijako.
Kajko i Kokosz to udana próba stworzenia pierwszego animowanego serialu mającego nie tylko zadowolić rodzimych widzów, ale również spróbować skraść serca zagranicznemu odbiorcy. Żeby ta sztuka się udała, Netflix musi w kolejnych częściach wypuścić więcej odcinków, aby przyciągnąć widzów na dłużej przed ekranem. Podwaliny zostały postawione, teraz musimy poczekać na rezultat, czy wyjdzie z tego Mirmiłowo, czy też niepotrzebna nikomu, rozpadająca się lepianka. Pierwsze pięć odcinków wskazuje na tę pierwszą opcję, dlatego możemy być dobrej myśli, że już wkrótce nie tylko Wiedźmin będzie kojarzył się z naszym krajem.
7,0
Kajko i Kokosz rozpoczęli podbój rynku seriali animowanych i start można uznać za udany. Oby tylko utrzymali tę dobrą dyspozycję do końca.
Plusy
Długość odcinków
Świetna oprawa graficzna
Zajmujące historyjki z morałem
Barwni i ciekawi bohaterowie
Udany dubbing
Minusy
Postać Kajko nie jest zbyt dobra
Za mała liczba odcinków
Raczej nie pozostanie w świadomości widzów na dłużej
Jakoś wolę astelixa i obelixa. Co było pierwsze jajko czy kura?
MisticGohan_MODED
Gramowicz
02/03/2021 15:05
Mógłby być nieco lepszy, ale ogólnie ok.
mktiger
Gramowicz
02/03/2021 07:58
Towar eksportowy, tyle że w innych krajach nie można obejrzeć. Ludzie w UK czy Niemczech zgłaszają, że owszem tytuł w ofercie Netflix jest, ale nie działa.