Walki ze spotykanymi na drodze trenerami, zbieranie starterów w kilku miastach, Pokemon League i lista wszystkich ewolucji, na które dostaliśmy określony czas.
Walki ze spotykanymi na drodze trenerami, zbieranie starterów w kilku miastach, Pokemon League i lista wszystkich ewolucji, na które dostaliśmy określony czas.
Trzeba przyznać, że Niantic zaproponował nam dwanaście godzin solidnego grania i dostarczył dawkę wielu wspomnień dla starszej części fanów Pokemon. Ale od początku!
Kwota odstraszyła wielu graczy. Ponad 50 zł za dostęp do gwarantowanych wersji shiny dwóch Pokemonów - Ditto i Mew - to cena, na którą nie każdy mógł sobie pozwolić. Poprzedni event w Pokemon GO był nieco tańszy, ale i tak trzeba przyznać, że już wtedy Niantic w pewnym stopniu odstraszył graczy zainteresowanych wydarzeniem. Wówczas dostaliśmy niewiele nowości, a wielu graczy było niezadowolonych ceną niewspółmierną do jakości eventu. Mnie co prawda urzekł shiny Unown, ale nie udało mi się go zdobyć. Dlatego też do Kanto Tour miałam bardzo sceptyczne podejście, ale… czego się nie robi dla kilku nowych shiny, prawda?
Po zakupie biletu doszłam do wniosku, że Kanto Tour jest dużą szansą dla Niantica. Po przeczytaniu tego, co gracze otrzymają w Pokemon GO po zakupie swojego biletu ruszyły również spekulacje czy jest to gra warta świeczki. Graczy podzielono na dwie drużyny – zieloną i czerwoną. Tak, wszystkie skojarzenia związane z Pokemon Green i Red są jak najbardziej na miejscu! Wybór oznaczał spore różnice związane z dostępnymi w wydarzeniu Pokemonami. Oznaczało to również, że aby zdobyć jeden z medali trzeba było mocno współpracować z drużyną przeciwną i wymieniać się brakującymi stworkami.
Collection Challenge, za który otrzymywaliśmy wspomniane medale, polegał na zbieraniu pokemonów z regionu Kanto oraz powiązane tematycznie z kolorami drużyn. Go Tour Kanto Green Version (w moim przypadku) wymagał złapania dzięki Incensowi: Sandshrew, Vulpixa, Meowth, Bellsprouta i Magmara a dzięki wymianie z graczem z Red Version zdobyłam medal za otrzymanie Ekansa, Oddisha, Mankeya, Growlita, Scythera i Electabuzza. Kolejne zadania to zebranie pokemonów z Pallet Town, Pewter City, Cerulean City i Fuchsia City, ale były również zadania związane z odkryciami, Pokemon League oraz rajdami. To ostatnie polegało na zdobyciu legend i pokemonów regionalnych, więc jeśli nie skończyliśmy go w 12 godzin… to nie było już szansy na nadrobienie zaległości, ponieważ Kangaskan, Tauros, Mr. Mime i Farfetch’d były tylko na rajdach. Mewtwo i inne legendarne ptaki były dostępne dla wszystkich.
Zadanie, które było największym „wow” dla wszystkich graczy to Special Research z shiny Mew. Tak, to była jedna z niewielu szans na zdobycie Mew w innym wariancie kolorystycznym w historii Pokemonów. Zadania pojawiły się po zdobyciu gwarantowanego shiny Ditto. By go zdobyć musieliśmy wykonać 8 etapów, wśród których było włączenie Incense, łapanie i transferowanie już zdobytych stworków. W zamian za to gracze otrzymywali darmowe inkubatory, raid passy, lure, lucky eggi i wiele innych. Z kolei po zdobyciu Ditto – pojawiło się nowe zadanie ALL-IN-ONE #151. W ramach zadań specjalnych na shiny Mew – motyw przewodni to oczywiście 151, czyli m.in. wysłanie 151 prezentów, zdobycie platyny w Kanto oraz wykonanie 151 rzutów trafiając „Great”.
Na ten moment wiadomo tylko, że etapów na wyjątkowego “szajniaka” jest 4, ale o zadaniach na 3. i 4. etapie jeszcze nie wiemy za wiele. Powstrzymuje nas właściwie drugi etap, w ramach którego należy m.in. złapać jakiegokolwiek pokemona 30 dni z rzędu. Oznacza to również, że w najlepszym wypadku pierwsi szczęśliwi posiadacze niebieskiego Mew będą mogli się nim pochwalić dopiero w ostatnim tygodniu marca.
Niantic nie byłby również sobą, gdyby w ramach uruchomienia płatnego eventu nie włączył bonusów dla wszystkich graczy. Nie było dla nas zaskoczeniem również to, że pojawiły się błąd, w którym każdy z graczy zamiast 5 specjalnych wymian – mógł zrobić ich 10, ale koniec końców… takie bugi lubimy najbardziej. Dzięki temu zdobyłam 6 shiny w pokedex, więc mam powody do zadowolenia. Ale żarty żartami – wydarzenie nadal trwa, więc pokemony z pierwszej generacji nadal cieszą oko. Timed Resarch dla wszystkich to zadania, które zmuszają m.in. do walk z pokestopów, a nagrodami za wykonanie zadania są m.in. Lapras i Snorlax.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała graczy, co myślą o evencie. Rozmawialiśmy na lokalnych czatach, podczas rajdów i przy wymianach. Swoich spostrzeżeń mam tysiące, ale przez niebieskiego glutka jestem mało obiektywna. Inni zrobili to lepiej:
Muszę przyznać, że zaskakuje mnie liczba powtarzających się opinii co do czasu, który powinien być wydłużony. Grając bardzo aktywnie, około 10 godzin, odczułam to mocno w nogach. Myślę, że gdyby niedziela również byłaby poświęcona grze i kolejnym etapom, to ten cały czar mógłby prysnąć. Cieszy jednak to, że wiele opinii było z tych pozytywnych, ponieważ tak jak wspomniałam... Poprzednie wydarzenie w Pokemon GO zebrało u mnie naprawdę sporo minusów. Kanto Tour natomiast obok nuty nostalgii dał całkiem sporo frajdy wszystkim.
To ja wracam w takim razie do łapania shiny Mew. Dajcie znać czy Wam również podoba się taka forma wydarzeń w Pokemon GO w komentarzach!