World of Tanks gra figurkowa - recenzja - Czołgi na stole dla zielonych

Michał Myszasty Nowicki
2021/03/04 15:00
0
1

Zabawa w bitewniaki to bagno bez dna. Czy warto zacząć nałóg od czołgów?

World of Tanks gra figurkowa - recenzja - Czołgi na stole dla zielonych

Było chyba kwestią czasu, kiedy pojawi się figurkowa gra sygnowana logo World of Tanks. Przyznam, że jestem nawet zdziwiony, że pojawiła się dopiero teraz, 10 lat od premiery tej wciąż bardzo popularnej produkcji na serwerach. A jako, że w “czołgi” gram już od ponad lat ośmiu i mimo ciągłego marudzenia “kiedyś to było”, robię to nadal, postanowiłem przetestować tenże wynalazek.

Co w pakiecie?

Otworzyłem całkiem ładne pudełko, obejrzałem modele, przeczytałem instrukcję i pierwszą myślą było: “Przecież ja to już widziałem!” I owszem, jeśli tylko kojarzycie grę Tanks tego samego wydawcy (Gale Force Nine), to w zasadzie jesteście w domu. Albowiem figurkowe World of Tanks i Tanks, to gry niemal tożsame, momentami niemal na granicy autoplagiatu, różniące się przede wszystkim pewnymi niuansami mechaniki. Rozumiem wszakże, że nie każdy grający w WoT-a w ogóle słyszał o grach figurkowych, poniżej znajdziecie więc nieco więcej informacji o tym produkcie.

Co w pakiecie?, World of Tanks gra figurkowa - recenzja - Czołgi na stole dla zielonych

Zacznijmy od tego ładnego pudełka i jego zawartości. Oczywiście najbardziej wyróżniającym się elementem są modele czołgów, w liczbie sztuk czterech: Cromwell, Sherman, Panzer IV H i T-34. Każdy z nich posiada, jak na swoją skalę, całkowicie satysfakcjonującą liczbę detali (Pz IV ma nawet zimmerit) i cechuje się wysoką jakością wykonania. Mowa zarówno o samych wtryskach, jak i tworzywie, z którego zostały wykonane. Po pomalowaniu (a nawet bez) bez najmniejszego wstydu można je postawić na półce, czy w gablotce obok setnej taktycznej drużyny Adeptus Astartes. Poza tym można ich będzie używać zapewne w dowolnym systemie 1:100, czy choćby stworzyć jakąś niewielką dioramę. Minusem jest fakt, iż czołgi są już całkowicie złożone i nie mamy tu zabawy w ich sklejanie, czy wyboru wersji, jak niekiedy w Tanks.

Poza czterema czołgami na start otrzymujemy płaskie “modele terenu” w liczbie sztuk kilku, sześć kostek ataku/obrony, znaczniki i kilka zestawów kart - od kart pojazdów, przez wyjątkowych załogantów, wyposażenie, amunicję a skończywszy na trafieniach krytycznych. Karty są również wysokiej jakości, sztywne i powleczone warstwą zabezpieczającą przed nagłym zamoczeniem, co na pewno zwiększy ich żywotność nawet bez koszulek. A wszystko w plastikowej wytłoczce, która przede wszystkim dobrze zabezpiecza modele. Za jakość wykonania - znaczek jakości.

Poszli czołgiem!

Sama rozgrywka jest strasznie prosta i jest niemal wierną kopią zasad wspomnianego już kilkukrotnie Tanks. Czemu więc nie zdecydowano się na jakieś “zestawy adaptacyjne” do okrzepłej już na rynku produkcji? Zapewne jedno to kwestie licencji, a druga sprawa, to po prostu kasa. Bo mimo mniejszej możliwości konfiguracji, modele do WoT są droższe od swych odpowiedników ze starszego brata. Zaś żeby naprawdę sobie pograć, to trzeba w figurkowy WoT zainwestować sporo kasy. Ale o tym później.

Wróćmy do zasad. Są bardzo proste i to na pewno dla wielu osób wielki atut. W skrócie sednem rozgrywki jest kierowanie posiadanymi pojazdami pancernymi w taki sposób, by zniszczyć pojazdy przeciwnika. Oczywiście to spore uproszczenie, bo trybów rozgrywki mamy kilka, a w niektórych dużo większą wagę mogą mieć punkty zwycięstwa. Standardowa rozgrywka toczy się na polu o wymiarach 90 x 90 cm, gdzie umieszczamy elementy otoczenia (budynki, murki, wzgórza, lasy etc.) oraz posiadane pojazdy według reguł gry. Następnie w naprzemiennych turach wykonujemy ruchy czołgami, po czym następuje faza ostrzału. Ważną rolę odgrywa tutaj wiele czynników, takich jak inicjatywa, typ czołgu, specjalne umiejętności, czy choćby ukształtowanie terenu. Naszym zadaniem jest takie wykorzystanie posiadanych atutów i niwelowanie słabych stron, by wyjść zwycięsko ze starcia.

GramTV przedstawia:

Poszli czołgiem!, World of Tanks gra figurkowa - recenzja - Czołgi na stole dla zielonych

Podstawy tego systemu oparte są niemal jeden do jednego na zasadach wziętych z Tanks, podstawowe różnice dotyczą kilku mechanik zaadoptowanych z gry komputerowej i odnoszą się przede wszystkim do kart wyposażenia i załóg, czy trafień krytycznych. Mimo prostych ogólnych zasad, wprowadza to do rozgrywki nieco głębi, a przy tym jest wciąż przejrzyste. Po zaledwie kilku próbach, nawet totalne bitewniakowe “pomidory” połapią się o co chodzi i zaczną zabawę w kombinowanie z setupami czołgów, czy różnymi taktykami. I to w sumie (nie licząc hardkorowych fanów WoT-a, którzy kupią wszystko) podstawowa grupa docelowa. To naprawdę niezłe wprowadzenie w świat figurkowych gier bitewnych dla totalnych laików, których przeraża malowanie dziesiątków figurek i czytanie kilkusetstronicowych podręczników i kodeksów.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!