A mogło być tak pięknie - recenzja Persona 3 Portable

Jakub Zagalski
2023/02/07 16:00
0
0

Wydanie Persona 3 Portable na współczesne konsole to ważne wydarzenie dla fanów gatunku jRPG. Ale niestety także spory zawód, bo o ile sama gra pod wieloma względami broni się po latach, to sposób jej wskrzeszenia nie jest spełnieniem marzeń.

A mogło być tak pięknie - recenzja Persona 3 Portable

Japonia, rok 2009. Nastoletnia sierota płci wybranej przez gracza wraca po 10 latach do miasta, w którym spędziła wczesne dzieciństwo. Życie w internacie, nauka w Gekkoukan High School, nawiązywanie nowych znajomości to niełatwe zadania dla nastolatka z bagażem traumatycznych doświadczeń. Szczególnie, gdy dorzucimy do tego wizyty w równoległym świecie, walkę z demonicznymi istotami i odkrywanie mrocznych sekretów wespół z członkami pewnej tajnej organizacji.

Tak pokrótce przedstawia się rzeczywistość Persona 3. Gry wydanej oryginalnie na PlayStation 2 aż 17 lat temu. Atlus w swoim stylu wydał później “wersję reżyserską” (Persona 3 FES), a następnie przeportował “trójkę” na PlayStation Portable. Mamy rok 2023 i Atlus w końcu zdecydował się zaprezentować jedną z najlepszych (kiedyś) i najbardziej przełomowych gier w swoim dorobku posiadaczom współczesnych konsol i pecetów. Niestety Japończycy z sobie tylko znanych powodów zrobili to w sposób, który pozostawia wiele do życzenia.

Po pierwsze, Persona 3 Portable na PlayStation 4 (tę wersję otrzymałem do recenzji), Switcha, PC i dwie generacje Xboksa to jak sama nazwa wskazuje – gra przeniesiona z nieodżałowanej konsolki Sony PSP. I to nie jako godny remake, ale zrobiony po łebkach remaster, który ani nie zachwyca graficznie, ani nie wnosi nic poza minimalne usprawnienia systemowe.

GramTV przedstawia:

Wizualnie jest ślicznie i przyjemnie... jeśli patrzy się na grafiki przedstawiające bohaterów. Statyczne obrazki zastępujące przerywniki anime (sic!) są paskudnie rozmyte przez zachowanie niskiej rozdzielczości podobnie jak w remasterze Persona 4 Golden. Tła we właściwej grze niby są dostosowane do HD, ale na każdym kroku widać niedoróbki, niewyraźne elementy i miejscami brzydkie tekstury. W trakcie walki trójwymiarowe modele postaci są bardzo uproszczone i ich widok od razu przypomina, że mamy to do czynienia z grą przystosowaną do ograniczonych możliwości handhelda Sony sprzed lat.

Ale “Portable” w nazwie daje się we znaki nie tylko pod kątem graficznych uproszczeń i archaizmów. W przeciwieństwie do Persona 3 z PS2, która była pierwszą w pełni trójwymiarową odsłoną serii, wersja z PSP oferowała poruszanie się po statycznych lokacjach (poza lochami) za pomocą kursora niczym w przygodówce point and click. I właśnie taki model zaprezentowano posiadaczom współczesnych konsol i pecetów. O ile Persona 3 Portable bez problemu znalazła nowy dom na Switchu Nintendo (zwłaszcza niepodpiętym do telewizora), to sterowanie padem na dużym ekranie może odstraszyć spore grono potencjalnych fanów.

Rozumiem, że tak było łatwiej i taniej dla wydawcy, ale taka gra jak Persona 3 po prostu zasługuje na godne przypomnienie w formie remake’u. I wcale nie mam na myśli tego, co Square Enix zrobił z Final Fantasy VII. W przypadku Persona 3 naprawdę wystarczyłoby połączyć najlepsze cechy Portable (z alternatywną żeńską postacią na czele) z bogactwem podstawki i FES, zostawić świat w pełnym 3D, zadbać o sensowne graficzne odświeżenie i dorzucić garść nowoczesnych usprawnień, by wszyscy recenzenci i fani gatunku piali z zachwytu. A zamiast tego jest, jak jest.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!