Poważne oskarżenia, fałszowanie danych spółek giełdowych i blokowanie kont na Steamie. W polskiej branży wybiło szambo, a my próbujemy dociec prawdy.
W polskiej branży gier wideo zdarzały się afery, ale takiej jeszcze nie było. Zaczęło się niby niewinnie, od pisania fałszywych recenzji. Nie jest to może mała rzecz, ale jak zaraz się przekonamy, potencjalna szkodliwość czynu jest mocno ograniczona. Sprawa rozwinęła się jednak tak mocno, że dzisiaj dochodzą do tego poważne oskarżenia oraz odcięcie jednej ze spółek od poważnego źródła dochodów - obecnych jak i potencjalnych. Aby spróbować nieco lepiej poznać kulisy sytuacji postanowiłem zapytać o to samych zainteresowanych. Mimo że nie każdy chciał mówić, możemy dowiedzieć się nieco więcej.
Na czym polega cała afera? Można żartobliwie napisać, że jak jest dym to w okolicy zawsze musi być “czarna owca” polskiej branży, czyli SimFabric. Jego założycielem jest Emil Leszczyński, przed laty redaktor między innymi Top Secret i Reset. Spółka zaczynała nietypowo, od wygrania konkursu na najlepszą aplikację kosmiczną organizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną. W nowo powstałą firmę zainwestował PlayWay. Wtedy po raz pierwszy usłyszeliśmy o planowanych projektach - m.in. Electrix (symulator elektryka) czy Cthulhu: Books of Ancients (horror). Studio przy okazji przeportowało kilka gier na konsole (m.in. Lust from Darkness na Switcha) oraz odkurzyło Saboteur, klasyczną grę z lat 80-tych, która dzięki rodzimej firmie trafiła na współczesne platformy. Ten, wydaje się całkiem przyzwoity okres, spuentował debiut na giełdzie New Connect. Później było już tylko gorzej i dziwniej.
GramTV przedstawia:
Zarządzana przez Julię Leszczyńską (córka Emila Leszczyńskiego, który trafił do rady nadzorczej) spółka miała niesamowitą umiejętność - wywołanie rzadko spotykanego entuzjazmu wśród inwestorów. Nie przeszkadzało znikome doświadczenie młodej prezeski, brak materiałów z kolejnych gier i wiele obietnic, które wydawały się bez pokrycia. Doszło nawet do tego, że w szczycie branżowej hossy akcje SimFabric kosztowały aż 99,90 zł, co dało kapitalizację na poziomie ponad 600 mln złotych. Wtedy była to szósta najwyższa wycena w giełdowym gamedev-ie i aż 3000% wzrostu od debiutu, który miał miejsce raptem kilka miesięcy wcześniej! W jednym z wywiadów przewodniczący Leszczyński zdradził, że ma już szampana na okoliczność przebicia ceny 100 zł za jedną akcję. Do jego otwarcia zabrakło 10 groszy. Dla wielu był to negatywny sygnał pokazujący, że celem jest przede wszystkim pompowanie kursu akcji, a nie rozwijanie biznesu. Nie był to oczywiście główny powód, ale na pewno dołożyło to małą cegiełkę do rozpoczęcia dużej wyprzedaży, w efekcie której SimFabric dzisiaj kosztuje ok 3,7 zł za jedną akcję. Jeśli więc ktoś uwierzył w świetlaną wizję przyszłości i kupił akcje na górce, dzisiaj stracił prawie wszystko.
Piszę o historii SimFabric aby pokazać Wam w jaki sposób postrzegana jest spółka. Rodzina Leszczyńskich, ojciec jak i córka, od lat powtarzają, że ich firma jest jednym z branżowych liderów. Nie przeszkadza w tym brak premier. Jedną z nielicznych jest mała Gardenia, którą SimFabric pomagał wydać. Ostatnim tytułem jest z kolei Quantum Storm, kolejna gra z lat 80-tych (jej autorem jest Clive Townsend, twórca Saboteur), z dzisiejszej perspektywy będąca 8-bitowym klonem Arkanoid. Dorobek nie powala na kolana. Niespodziewanie w ostatnim czasie na Steamie pojawiło się demo Cthulhu: Books of Ancients. To zapoczątkowało falę problemów z których największy to, uwaga, zablokowanie konta dewelopera na Steamie. SimFabric tak podpadło, że Valve zdecydowało się na radykalny i rzadko spotykany krok. Powodem miało być pisanie przez studio pozytywnych recenzji ze stworzonych w tym celu kont. Miało to miejsce 29 listopada. Konto do dzisiaj pozostaje zablokowane, odcinając tym samym studio od części przychodów oraz znacząco uderzając w jego wizerunek i wiarygodność. Jak do tego doszło? Zacznijmy od początku, bo w tej sprawie zamieszane są jeszcze inne studia, również giełdowe.
Ostatnio też zainteresowała mnie sprawa dotacji na te grę historyczna, co polski rząd odpalił https://www.telepolis.pl/rozrywka/gry/rzad-pis-ministerstwo-kultury-glinski-chrobry-gra. Oczywiście w tym przypadku jest to dotacja na fazę koncepcyjną co wytłumaczono mi jako standardowe zjawisko w branży (w końcu dotacje przyznają urzędnicy z którymi bywa różnie) ale po raz kolejny rodzi się pytanie jak firma która wdg "statystyk giełdowych" (bo trochę swego czasu prześledziłem ich historie i opinie o nich) jest ciągle na minusie i jedzie na jakiś dofinansowaniach, dalej funkcjonuje. Dorobek growy też raczej mizerny. Taki mamy klimat?
A jak było przy bańce .COM-ów w latach 90-ych ? Ceny akcji firm, które miały jeden pokoik, w którym nikt nie pracował leciały w kosmos tylko dlatego, że miały stronę w domenie .com.
wolff01
Gramowicz
13/12/2022 12:02
Ostatnio też zainteresowała mnie sprawa dotacji na te grę historyczna, co polski rząd odpalił https://www.telepolis.pl/rozrywka/gry/rzad-pis-ministerstwo-kultury-glinski-chrobry-gra. Oczywiście w tym przypadku jest to dotacja na fazę koncepcyjną co wytłumaczono mi jako standardowe zjawisko w branży (w końcu dotacje przyznają urzędnicy z którymi bywa różnie) ale po raz kolejny rodzi się pytanie jak firma która wdg "statystyk giełdowych" (bo trochę swego czasu prześledziłem ich historie i opinie o nich) jest ciągle na minusie i jedzie na jakiś dofinansowaniach, dalej funkcjonuje. Dorobek growy też raczej mizerny. Taki mamy klimat?