Na Amazonie zadebiutował długo oczekiwany nowy serial animowany z Mrocznym Rycerzem. Sprawdzamy, czy to równie dobra produkcja jak kultowy Batman z 1992 roku.
Nowe życie Batmana
Zmęczenie superbohaterskimi produkcjami stało się faktem. Dobre, rozrywkowe projekty nadal mają szansę zainteresować widzów, czego najlepszym przykładem jest Deadpool & Wolverine, ale inne nie mają tyle szczęścia i ich jakość pozostawia równie dużo do życzenia, jak frekwencja na ich kinowych seansach. Marvel i DC już dawno dostrzegły ten problem, więc sięgają po największą broń w swoim arsenale – nostalgię. Pomijając już powrót Roberta Downeya Jr. do MCU w zupełnie nowej roli, innym sposobem na odzyskanie fanów superbohaterskich opowieści jest bezpośrednie odwołanie się do klasyków z końcówki poprzedniego wieku, aby również starsi widzowie, którzy obecnie mają po trzydzieści i czterdzieści lat, też znaleźli coś dla siebie. Na pierwszy ogień poszedł X-Men ’97 od Marvela, który jest bezpośrednią kontynuacją kultowego animowanego serialu X-Men z 1992 roku, a teraz ze swoją propozycją wyszło DC wsparte przez Amazona, zabierając nas w emocjonalną podróż do jednego z najlepszych okresów Batmana. I chociaż akcja nowego animowanego serialu rozgrywa się w latach 40. ubiegłego wieku, to już pierwszy odcinek Batman: Mroczny Mściciel nie pozostawia złudzeń, że powróciliśmy do klimatu rodem z najlepszej animowanej produkcji o Mrocznym Rycerzu sprzed ponad trzydziestu lat.
Jest to jednak narracyjnie nieco inna produkcja od Batmana z 1992 roku. Przede wszystkim tytułowy heros nie jest jedynym głównym bohaterem tej opowieści, a przynajmniej nie zabiera najwięcej ekranowego czasu. Istotną rolą w każdym odcinku odgrywa inny złoczyńca, któremu poświęcony jest dany epizod. Batman: Mroczny Mściciel jest więc animowanym proceduralem kryminalnym utrzymanym w duchu kina noir, gdzie każdy odcinek to osobna sprawa, a jedynie poboczne motywy, głównie dotyczące tożsamości Mrocznego Rycerza i jego wsparcia policji z Gotham, wybrzmiewają przez cały pierwszy sezon. Podobnie było w oryginalnej animacji, więc fani poczują się tu jak w domu.
W Batman: Mroczny Mściciel zobaczymy całą plejadę bardziej i mniej popularnych złoczyńców z kart komiksów. Wiele z nich to zupełnie nowe wcielenia, ale twórcy mogli sobie na to pozwolić, jako że historia została osadzona w latach 40. ubiegłego wieku, co stawia grubą i wyraźną kreskę między nowym serialem a kultową animacją sprzed trzydziestu lat. Batman: Mroczny Mściciel to jedynie i aż duchowy spadkobierca tamtej produkcji, więc ciężko go uznać za „legacy sequel”, czy raczej „legacy prequel”. Z tego względu otrzymujemy nowe wersje Pingwina, a raczej Pingwinicy, Kobiety-Kot, czy Clayface’a, Firebug (w oryginale był Firefly), a także mniej rozpoznawalnych złoczyńców, na czele z Gentleman Ghost, czy Nocturną. Co istotne, każdy z tych przeciwników ma okazję się wykazać, nie tylko pod względem popełnionych przez siebie zbrodni, ale również zaprezentować w szerszym kontekście swoją własną psychikę, przebytą traumę, czy inne czynniki, które sprowadziły ich na ścieżkę zła.
I można się tu przyczepić, że niektóre zmiany zostały zastosowane bez większego planu i celu. Oswalda Cobblepot równie dobrze mogłaby zostać przedstawiona w swojej oryginalnej wersji, jako że na tle swojego męskiego odpowiednika wyróżnia ją jedynie posiadanie synów. Wprowadza to co prawda ciekawy, ale nieco niewykorzystany wątek. Dużo lepiej twórcy poradzili sobie z odświeżoną interpretacją Harley Quinn, która tym razem nie potrzebuje do pomocy swojego Pączusia, czyli Jokera, a równie ciekawymi złoczyńcami okazują się Dwie Twarze, czy Kobieta-Kot.
Szare i brudne lata 90.
Batmanowi w pokonaniu przestępczości w Gotham pomaga policja, a konkretniej Renee Montoya, komisarz James Gordon oraz jego córka Barbara. Serial nie traktuje ich jako bohaterów drugoplanowych, ale integralne i ważne postacie dla rozwoju całej fabuły. Serial poświęca równie dużo miejsca Batmanowi i kryjącemu się pod maską Bruce’owi Wayne’owi, jak również pracy gothamskim stróżom prawa. Idealnie pasuje to do serialu Amazona, który jest mroczny, brutalny, a przy tym oparty na prostych, ale interesujących kryminalnych historiach. Fani klasycznych komiksowych opowieści o Mrocznym Rycerzu jako przede wszystkim detektywie, a nie superbohaterze ratującym całe światy, będą szczególnie zachwyceni nową animacją.
GramTV przedstawia:
Jednym z największych atutów Batmana: Mrocznego Mściciela jest oprawa wizualna. Twórcom udało się rewelacyjnie oddać styl graficzny animacji z lat 90. Prawdę mówiąc, nowy serial wcale nie wygląda, jakby dopiero co zadebiutował na Prime Video, a został wyprodukowany przed trzydziestoma laty. Co prawda, animacje bohaterów są płynniejsze, w poszczególnych kadrach jest więcej szczegółów, a wrażenie robi również oświetlenie, ale Batman: Mroczny Mściciel wygląda jak współczesne wyobrażenie tego, jak pamiętamy animacje z końcówki XX wieku. Do tego twórcom udało się zachować specyficzny, mroczny, ciężko klimat, za który widzowie pokochali oryginalnego Batmana.
Świetnie sprawdza się również nowa obsada głosowa. Hamish Linklater miał arcytrudne zadanie zastąpienia zmarłego nagle Kevina Conroya. Aktorowi udało się stworzyć świetny głos Batmana, który idealnie pasuje do tej postaci. Pochwalić trzeba również Jamie Chung jako Harley Quinn, Christinę Ricci w roli Kobiety-Kot oraz Erica Morgana jako Jamesa Gordona.
Batman: Mroczny Mściciel to serial animowany, na który fani Mrocznego Rycerza czekali od czasu zakończenia oryginalnej produkcji. Sprawujący pieczę nad produkcją Matt Reeves kolejny raz udowodnił, że nie tylko szanuje świat Batmana, ale również rozumie go, jak mało kto. Wraz z J.J. Abramsem i Brucem Timmem, twórcą Batmana z 1992 roku, stworzyli niemal idealnego duchowego spadkobiercę, który bierze z pierwowzoru wszystko co najlepsze, wykorzystując te elementy i tego samego ducha, aby stworzyć swój własny mini-świat Batmana z licznymi, ale często udanymi zmianami. Obyśmy w przyszłości otrzymywali więcej takich superbohaterskich projektów.
8,0
Batman: Mroczny Mściciel to list miłosny do oryginalnej animacji z 1992 roku, ale to również dobry start dla osób, którego dopiero rozpoczynają swoją przygodę z Mrocznym Rycerzem.
Plusy
Wielki powrót animowanego Batmana, który nie zawodzi
Fani oryginalnego Batmana z 1992 roku będą zachwyceni
Kryminalne historie skupione przede wszystkim na złoczyńcach
Rozbudowany wątek Jamesa Gordona i policji w Gotham
Świetne postacie antagonistów
Obsada głosowa dała radę
Fenomenalna oprawa wizualna przywodząca na myśl animacje z lat 90.
Rewelacyjny mroczny klimat noir
Minusy
Znów otrzymujemy wątek próby odkrycia tożsamości Batmana
Niektóre zmiany wprowadzono bez większego planu (jak Oswalda Cobblepot)