Już wkrótce w kinach zadebiutuje muzyczna biografia Robbiego Williamsa. Oceniamy, czy jest to produkcja tylko dla największych fanów tego artysty.
Małpi król muzyki
Kino nie lubi próżni, dlatego w momencie słabnącej kondycji kina superbohaterskiego, który to gatunek dominował przez ostatnie kilkanaście lat, inny rodzaj filmów musiał zająć puste miejsce. Coraz większy kawałek tortu należy do ekranizacji gier, ale również muzyczne biografie cieszą się niesłabnącą popularnością. W ostatnich latach otrzymaliśmy kilka takich produkcji, a kolejne już pojawiają się na horyzoncie. Tylko w styczniu w polskich kinach zadebiutuje Kompletnie nieznany, czyli historia Boba Dylana, a także Better Man, czyli musicalowa biografia Robbiego Williamsa. I chociaż są to dwie różne produkcje, to w obu czuć miłość do samej muzyki, jak i tych artystów. Ale Better Man wyróżnia się na tle pozostałych filmów o artystach nietypowym konceptem głównego bohatera. Nieczęsto zdarza się, że na ekranie nie widzimy aktora ucharakteryzowanego do granego przez niego muzyka, ale wykreowaną w komputerze małpę. Biografii Robbiego Williamsa nie można więc odmówić oryginalności, fantazji i szaleństwa.
Robbie Williams (Jonno Davies, Robbie Williams) od zawsze przejawiał talent do śpiewania, który odziedziczył po swoim ojcu Peterze (Steve Pemberton). Ten jednak opuścił rodzinę, szukając szczęścia w showbiznesie. Również mały Robert marzył o zostaniu wielką gwiazdą, aby opuścić ulice brytyjskiego Stoke i zapewnić odpowiedni byt swojej matce Janet (Kate Mulvany) i kochającej babci Betty (Alison Steadman). Nastolatek dowiaduje się o przesłuchaniu do nowego boysbandu tworzonego przez legendarnego Nigela Martina Smitha (Damon Herriman). Williams w końcu zostaje członkiem Take That, ale wyraźnie odstaje od lidera zespołu – Gary’ego Barlowa (Jake Simmance). Niedługo później niepokorny Robbie wpada w niełaskę, musząc szukać szczęścia w solowej karierze. Popada w alkoholizm i ciąg narkotykowy, nie mogąc poradzić sobie ze złudną sławą. Robbie nie ma zamiaru się jednak poddać i pomimo swoich wyniszczających nałogów, tworzy kolejne hity, które przynoszą mu międzynarodową sławę.
Przed samym filmem, przynajmniej w polskich kinach, wyświetlany jest krótki film, w którym Robbie Williams wraz z reżyserem Michaelem Graceym zapraszają na seans, jednocześnie tłumacząc, skąd pomysł na wykorzystanie małpy w głównej roli. Sam Williams przyznał, że w showbiznesie czuł się niczym małpka w cyrku i właśnie z takiej perspektywy chciał zaprezentować swoją historię. To niezwykle odważny ruch, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Better Man wcale tak bardzo nie odbiega od innych muzycznych biografii, odhaczając kolejne istotne punkty z życia bohatera, ale robi to na dwa oryginalne sposoby, czyli poprzez musicalowe wstawki, ale także samą postać małpy, dzięki której zmienia się odbiór całości. Dodatkowo twórcy mogli postawić na więcej fantastycznych wątków, nie musząc trzymać się ściśle historycznej prawdy, choć nie korzystają z tego zbyt często, dlatego Better Man wciąż trzyma się gatunkowych ram.
Film staje się objawieniem właśnie w tych momentach, gdzie twórcy pozwolili sobie na więcej szaleństwa i oryginalności. Musicalowe kawałki oparte na muzyce Robbiego Williamsa są absolutnie genialne i aż szkoda, że jest ich tak mało. To właśnie wtedy małpi bohater pokazuje swoją dzikość, oferując prawdziwie spektakularne widowiskowe, które nie tylko buduje Williamsa jako artystę, ale dostarcza również masę rozrywki. Dla samego artysty jest to również próba skonfrontowania się ze swoją trudną przeszłością i demonami, które naznaczyły jego muzyczną karierę.
Rozbaw ich
Chociaż Williams brał czynny udział w produkcji filmu, nie tylko podkładając głos pod głównego bohatera, to Better Man nie unika trudnych tematów, pokazując niszczycielskie połączenie wybujałego ego z niespodziewaną sławą, zalaną hektolitrami alkoholu i kilogramami narkotyków. I dobrze, że nie dostaliśmy kolejnej hagiografii, ale też sam finał zdaje się nie pasować do reszty, gdzie Williams jednak chce postawić się w pozytywnym świetle reflektorów. Jakby nie patrzeć, to już dawno nie było z nim żadnych afer, więc 50-letni artysta najwyraźniej ma już swoje grzechy za sobą, ale zakończenie staje się przez to zbyt ckliwe i sentymentalne.
GramTV przedstawia:
Robbie Williams zdawał sobie jednak sprawę ze swoich słabości, nie tylko tych życiowych, ale również muzycznych. Już w młodym wieku wziął sobie do serca radę ojca, aby uzyskać przychylność widowni, musi ją rozbawić. I choć nie zawsze przynosiło to odpowiednie skutki, to dobrze podkreśla to samą mentalność artysty, który na pierwszym miejscu stawia dawanie ludziom rozrywki, a dopiero później innych walorów, również tych muzycznych. Podobnie jest z samym filmem, który niejednokrotnie rozsadza swoją energią, dostarczając mnóstwo zabawy i śmiechu. I znowu powracamy do motywu małpiego bohatera, dzięki któremu twórcy mogli sobie pozwolić na więcej w kreowaniu niektórych scen, również tych komediowych.
Absolutnie perfekcyjny jest Jonno Davies, który użycza swojego ciała małpiej postaci. To najwyżej próby motion capture, które stoi na tej samej półce co Andy Serkis z Caesarem w trylogii Planety Małp. Aktor stworzył wyrazistą, charyzmatyczną i niesamowicie ludzką postać, która jednak potrafi pokazać swoją dzikość. Również Robbie Williams doskonale podłożył głos pod swojego bohater, a gdy dodamy do tego wysokiej jakości efekty specjalne, otrzymujemy film, w którym małpia postać wśród innych, ludzkich postaci wcale nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, to Robbie Williams jako małpa staje się najbardziej ludzki z nich.
Better Man: Niesamowity Robbie Williams mógł być jeszcze bardziej oryginalny i szalony w swojej konwencji, ale warto docenić, że reżyser Michael Gracey chciał spróbować czegoś nowego i to mu się udało. Chociaż Better Man nie ucieka od gatunkowych klisz i schematów, to już sam małpi bohater wyróżnia ten film na tle pozostałych muzycznych biografii. Nie można jednak zapomnieć o doskonale zainscenizowanych musicalowych scenach, które stają się sercem tej produkcji, dostarczając widzom sporo rozrywki. Nawet jeżeli nie jesteście fanami twórczości Robbiego Williamsa, to i tak warto obejrzeć ten film. Planeta Małp już dawno nie była aż tak realna.
7,0
Better Man: Niesamowity Robbie Williams próbuje wprowadzić coś nowego do skostniałego gatunku muzycznych biografii.
Plusy
Jest w filmie sporo oryginalności i szaleństwa
Doskonały główny bohater
Jonno Davies i Robbie Williams tworzą niezapomnianą główną postać
Świetne sceny musicalowe
Nie próbuje wybielać głównego bohatera
Solidne występy reszty obsady
Minusy
W tej formule można było zaszaleć jeszcze bardziej
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!