Burmistrz Kingstown – recenzja 3. sezonu. Jeremy Renner się nie poddaje

Radosław Krajewski
2024/06/06 09:00
0
0

Na SkyShowtime zadebiutował trzeci sezon Burmistrza Kingstown. Oceniamy, czy to dobry powrót serialu po rocznej przerwie.

Widmo wojny

Po groźnym wypadku Jeremy’ego Rennera na początku stycznia 2023 roku, w którym aktor został przejechany przez pług śnieżny, co spowodowało u niego złamanie aż 32 kości, kontynuowanie serialu Burmistrz Kingstown zawisło na włosku. Nie było jasne, czy Renner będzie mógł jeszcze kiedykolwiek wystąpić przed kamerą. Aktor szybko jednak doszedł do siebie i już rok po wypadku zameldował się na planie trzeciego sezonu popularnego serialu Paramount+, który w Polsce dostępny jest na SkyShowtime. Burmistrz Kingstown, którego producentem jest Taylor Sheridan, powstał w błyskawicznym tempie i już kilka miesięcy później możemy zobaczyć efekt prac nad dalszą historią rodziny McLusky. Chociaż twórcy serialu musieli mierzyć się nie tylko z problemami ze swoją główną gwiazdą, ale również ze strajkami scenarzystów i aktorów w ubiegłym roku, to produkcja nic nie straciła na swojej jakości i nowe odcinki zadowolą fanów tego serialu.

Widmo wojny, Burmistrz Kingstown – recenzja 3. sezonu. Jeremy Renner się nie poddaje

Trzeci sezon rozpoczyna się krótko po dramatycznym finale poprzedniego. Michael McLusky (Jeremy Renner) zdołał uratować miasto przed wielką wojną, którą udało się utrzymać się wewnątrz murów więzienia, choć zapłacił za to wysoką cenę. Bunny’emu (Tobi Bamtefa) udało się wyjść na wolność i poprawić relacje z Michaelem, aby znów zapanował pokój. Ale nie wszyscy są równie optymistycznie nastawieni do obecnego stanu rzeczy. W grze pojawia się nowy antagonista, który powiązany jest z rosyjską mafią. Ale to nie koniec zmartwień da McLusky’ego i departamentu policji w Kingstown. Do miasta powraca dawny znajomy bohatera, grożąc wybuchem kolejnej wojny między zwaśnionymi ze sobą frakcjami.

Michael ma więc ręce pełne roboty, aby utrzymać pokój w mieście. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, gdyż nowi przeciwnicy robią wszystko, aby utrudnić mu życie. Zarówno ci zza więziennych krat, jak i żyjący na wolności, którzy nie cofną się nawet przed zabiciem policjantów. W trzecim sezonie otrzymujemy więc doskonale znane motywy, gdzie bohater co chwila musi załatwiać nowe sprawy, aby całe Kingstown nie poszło z dymem. Główny wątek nadal jest więc dynamiczny, wciągający i oparty na dialogach, chociaż krótkie sceny akcji potrafią emocjonować i podnosić ciśnienie. Nie brakuje również niezwykle brutalnych fragmentów, które na długo pozostają w pamięci. Mam nawet wrażenie, że z każdym kolejnym sezonem Burmistrz Kingstown staje się coraz bardziej bezwzględny i okrutny dla swoich bohaterów.

Ciężko się temu jednak dziwić, gdy na arenie pojawili się nowi wrogowie. O tajemniczym Konstantinie wciąż wiadomo niewiele, poza tym, że jest potężnym członkiem rosyjskiej mafii. W strukturach organizacji zasiada na tyle wysoko, że bez trudu mógł pozbyć się jednej z ważniejszych postaci z poprzedniego sezonu, tym samym spełniając prośbę jednej z bohaterek. To groźny antagonista, z którym Michaelowi będzie się niezwykle trudno dogadać. Ale w żaden sposób nie ustępuje mu Merle Callahan, który został przeniesiony do więzienia w Kingstown, aby przejąć władzę nad Bractwem Aryjskim. To niezwykle przebiegły złoczyńca, który potrafi zjednać wokół siebie ludzi. Już samo jego przybycie do miasta pokazuje, że ma potężnych sojuszników, którzy nie obawiają się o wywołanie kolejnej wojny gangów w Kingstown.

Nie do złamania

Nieco gorzej tym razem wypada wątek Iris, która nie ma wiele do roboty. Jej historia może rozwinąć się w ciekawym kierunku, na co wskazuje trzeci odcinek, ale przynajmniej na początku nowego sezonu wydaje się zbędnym dodatkiem, na który niespecjalnie jest jakiś pomysł. Na czele z jej problemami z policją, które z jednej strony mają nadać jej postaci nową perspektywę, ale z drugiej niewiele z tego wynika.

Nie do złamania, Burmistrz Kingstown – recenzja 3. sezonu. Jeremy Renner się nie poddaje

GramTV przedstawia:

Chociaż Jeremy Renner nie był w pełni sił na planie trzeciego sezonu Burmistrza Kingstown i twórcy musieli wprowadzić odpowiedni rygor na planie, aby nie przeforsować aktora, to w pierwszych trzech odcinkach niespecjalnie to czuć. Oczywiście scen z Michaelem jest mniej, niektóre są zaskakująco krótkie, ale to nie jest też tak, że McLusky stał się drugoplanową postacią w swoim własnym serialu. Wątki innych bohaterów zostały nieco rozbudowane, sporo miejsca poświęcono nowym antagonistom, ale postać Rennera nadal pozostaje w centrum wydarzeń, a po samym aktorze wcale nie widać, że rok wcześniej walczył o życie. Aktor nadal jest doskonały w roli Michaela i nic nie stracił na swojej charyzmie.

Burmistrz Kingstown nie ucierpiał ani przez problemy zdrowotne Jeremy’ego Rennera, ani też przez ubiegłoroczne strajki. Produkcji Paramount+ udało się przejść przez te trudności bez szwanku, oferując widzom kolejny rozdział historii Michaela McLusky’ego, który musi zmagać się z następnymi problemami, wywoływanymi przez jeszcze groźniejszych przeciwników, niż do tej pory. Pierwsze trzy odcinki nastrajają optymistycznie na resztę sezonu, choć niektóre wątki wymagają poprawy. Pomimo wszystko dobrze jest ponownie zobaczyć Rennera w tej roli na ekranie.

7,0
Burmistrz Kingstown trzyma wysoki poziom w trzecim sezonie.
Plusy
  • Jeremy Renner wciąż bezbłędny jako Michael McLusky
  • Interesujący główny wątek
  • Ciekawi nowi antagoniści
  • Niezła akcja i spora brutalność
Minusy
  • Niektóre wątki odstają od pozostałych (szczególnie Iris)
  • Nie brakuje przestojów w historii
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!