Na wstępie szok, trochę zaskoczenia i mieszane odczucia. Zacząłem jednak rozumieć szaleństwo, na które wpadło Firaxis Games z Civilization VII… ale też miałem poczucie srogiego deja vu.
Jakiś czas temu byłem zaskoczony tym, że od premiery Sid Meier's Civilization VI minęło prawie 10 lat. Głównie dlatego, że gdyby tak spojrzeć sobie na czasowe ramy wydawanych kolejnych odsłon serii, to mamy prawdopodobnie najdłuższą w historii przerwę między kolejnymi grami.
I właściwie podobnie jak większość graczy od przynajmniej od czasów piątki i szóstki coraz częściej zadaję sobie pytanie: „Czy jest sens w ogóle coś zmieniać w formule Civki?”. Przecież tak naprawdę poza pewnymi dodatkowymi elementami i szlifami, które można byłoby załadować w dodatkach czy fanowskich modyfikacjach reszta nadal potrafi przykuć do ekranu na godziny, dni, tygodnie… niektórych nawet lata biorąc pod uwagę staż Civilization VI oraz tego, ile można z tej gry wyciągnąć pewnymi modyfikacjami.
Firaxis jednak mówi: „Tak, można coś jeszcze zmienić w formule Civki” i wraz z nową odsłoną serii proponuje nieco inne podejście do tematu. Chciałoby się powiedzieć, że skierowane bardziej do współczesnego gracza.
Spokojnie, to tylko wrażenia – recenzja Civilization VII niebawem!
Zacznę od tego, co najważniejsze – są to głównie pierwsze wrażenia z Sid Meier's Civilization VII po przegraniu ponad trzydziestu godzin kilkoma mieszankami liderów oraz ich pochodzeń. Mógłbym na temat tej gry już dziś mówić wiele, to coś musi zostać na późniejszą recenzję, która pojawi się na łamach gram.pl 3. lutego o godzinie 15:00. Nie wchodząc w szczegóły najbezpieczniejszym ruchem jest napisać mniej, a zachować więcej rzeczy na większy tekst. Tym bardziej, że pojawi się on na kilka dni przed wczesnym dostępem dla posiadaczy bogatszych wersji oraz dodatkowych kilka dni dla tych, którzy wolą poczekać na wersję podstawową. Także czasu na decyzję będzie aż ponad to.
Dlatego też skupmy się na tym, co widoczne jest na pierwszy rzut oka, a na ewentualne pytania co do samej gry chętnie odpowiem w komentarzach pod recenzją… a może zrobimy z tego osobny tekst jeśli będzie tego więcej? Czas pokaże.
Zaczynamy od zera? Niekoniecznie
Jakiś czas temu pojawiły się informacje na temat tego, że nowa część Civilization sprawi, ze gracze będą musieli zmienić swoje przyzwyczajenia związane z rozgrywką i niewątpliwie w tych słowach coś jest na rzeczy.
To prawda – najważniejsza zmiana w Civilization VII pojawia się już na samym wstępie do rozgrywki zanim jeszcze pojawimy się na wygenerowanej mapie. Głównie ze względu na to, że zaczynając grę wybieramy po kolei przywódcę, jego pochodzenie oraz późniejsze dodatkowe elementy takie jak chociażby jedną z trzech epok, w których możemy startować. Jeśli w tym miejscu zapaliła się wam lampka ostrzegawcza, to nie będę w żadnym stopniu zaskoczony. Głównie dlatego, że sam do tego pomysłu byłem bardzo uprzedzony.
Zanim jednak pochodnie zapłoną, kosy naostrzone zostaną jest spokojnie – nikt nie zmusza do sytuacji, w której zaczynając rozgrywkę Konfucjuszem musimy wybrać pochodzenie perskie czy rzymskie. Tutaj możemy wybrać tzw. pochodzenie geograficzne, które będzie zgodne danym przywódcą oraz epoką, od której zaczynamy przygodę. Również nic nie przeszkadza temu, aby wziąć coś zupełnie sprzecznego z geograficznymi uwarunkowaniami, ale dobrze pasującego do naszego stylu rozgrywki. Tym bardziej, że niektórzy władcy, tak jak to było w dodatkach do Civ VI, mają kilka różnych wariantów skupiających się na nieco innych aspektach rozgrywki.
Z drugiej strony natomiast ta zabawa epokami ma na celu kilka rzeczy, które zmieniają formułę zabawy w Civilization VII na dłuższym dystansie.
Po pierwsze każda nowa epoka to również pewnego rodzaju wyrównanie stanu rozgrywki między przywódcami i ich państwami. Oznacza to, że wraz z nadejściem nowej ery wybieramy również nowe pochodzenie z tych dostępnych w kolejnej erze, a to z kolei może również ewoluować albo w coś, co jest zgodne z geograficznymi aspektami… albo z jakiegoś powodu możemy przeskoczyć w zupełnie inną stronę, jeśli pozwolą nam ku temu wcześniejsze wybory oraz poczynania w poprzedniej erze np. ulepszenie kilkukrotne danego surowca czy też zbudowanie konkretnej budowli w wielu miastach.
Struktura podziału na epoki również sprawia, że formuła na zwycięstwo jest tutaj nieco inna. O wiele częściej bowiem będziemy tutaj skupiać się na zadaniach zlecanych nam przez doradców i to one będą wskazywały które miejsce mamy względem poszczególnych państw. Nadal pewne wskaźniki związane z tym ile zarabiamy, jak szybko rozwijamy się od strony kulturowej oraz naukowej są ważne, ale warto mieć na uwadze również te wyznaczniki, które pod koniec epoki wskazują kto jest najbliżej ostatecznego zwycięstwa.
O tym jednak nieco więcej opowiem w recenzji, ponieważ jest tutaj tego o wiele więcej do odpakowania.
Agresja, agresja, agresja!
GramTV przedstawia:
No dobrze, wybraliśmy wszystkie elementy na start rozgrywki, wchodzimy na wygenerowaną mapę i… to, co zaskakuje nawet na najniższym poziomie trudności to agresja przeciwników. I nie mówię tutaj o klasycznej zagrywce, w której Bismarck nagle wpada na pomysł: „A, wjadę sobie w państwo gracza i będę błagał o pokój”.
O ile w poprzedniej części Civilization napady bandytów na samym starcie występowały i były one niewygodne, tak w „siódemce” bandyckie grupy związane z niektórymi osadami oraz państwami-miastami, które już znajdują się na mapie są o wiele bardziej skoordynowane i potrafią w bardzo szybki i sprawny sposób rozmontować nasze raczkujące państwo jeśli będziemy nieuważni. Tak, nawet na najniższym poziomie trudności potrafiły się zdarzyć sytuacje, że dwie grupki wojowników nagle musiały stawić czoła czterem jednostkom z rożnych stron. Z drugiej strony na wyższych poziomach trudności już w trakcie pierwszej epoki w rozgrywce na ośmiu graczy SI na dystansie maratońskim… w po pierwszej setce tur wyeliminowani zostali dwaj przywódcy – jeden z którym już rozmawiałem i nawet chciał przeciwko mnie coś działać, a drugiego na oczy nawet nie zobaczyłem. I o ile szybka ekspansja w ramach limitów posiadanych miast przynosi efekty, to zadbanie o bezpieczeństwo w pierwszych kilkudziesięciu turach pierwszej ery to sprawa o wiele bardziej kluczowa niż dotychczas. Tym bardziej, że takie elementy jak wydarzenia pogodowe znane z Gathering Storm tutaj występują i (przynajmniej na razie) nie wydają się opcjonalne. Mogą występować rzadziej, ale nie wcale.
Ma to jednak związek z jeszcze jednym elementem rozgrywki, który niewątpliwie jest podobny do pewnej gry z ubiegłego roku. Mianowicie duży nacisk w Civilization VII postawiono również na mikrozarządzanie miastami oraz odpowiednim budowaniu swoich miejscówek w oparciu o surowce, które znajdują się na poszczególnych polach.
Tak, miało to już miejsce w poprzedniej Civce, gdzie za pomocą robotników przekształcaliśmy pola w specjalizujące się w różnych dziedzinach dzielnice. Tym razem jednak wszystko odbywa się bez udziału dodatkowych jednostek, a co jakiś czas wraz z rozrostem naszego państwa wybieramy pole, które przekształcamy np. w farmę, kopalnię czy port. Te z kolei możemy wzbogacać konkretnymi budowlami, aby przynosiły nam więcej korzyści w zależności czy będą to budowle wiejskie czy miastowe czy też jednostkami specjalistów. I tutaj jeśli komuś już świta o jakiej grze była mowa kilka linijek powyżej, to może napisać w komentarzu. Myślę, że fani strategii 4X z łatwością odgadną tę szaradę.
Jednak jest w tym nowym ujęciu rozwoju pewien urok. Być może dlatego, że zamiast rozstawiać kolejne jednostki na mapie zawsze wolałem klikanie w ekonomicznym stylu i ta zabawa z przeklikiwaniem robotników była mocno upierdliwa? Nie mniej jednak w przypadku rozwoju ekonomicznego, tak samo jak w kwestii handlu czy dyplomacji więcej przeczytacie za dwa tygodnie. Okazuje się bowiem, że mimo pewnych uproszczeń to tych elementów zaawansowanych jest nieco więcej, a całość spina się w pewną logiczną całość, choć nie ukrywam – nowe epoki rozgrywki to element na tyle ciekawy pod pewnymi względami, że w zależności od wybranej kombinacji może być on bardzo pomocny lub kompletnie irytujący. Bo z jednej strony kryzys do zarządzenia przed, później nowy początek po i tak dalej, i tak dalej.
To tylko początek tej przygody – czas na maratony!
Niby trochę czasu minęło, ale nadal czuję w kościach, że o Sid Meier's Civilization VII wiem zdecydowanie za mało. Nadal pojawia się wiele pytań, na których część staraliśmy się odpowiedzieć w trakcie sprawdzania tego czy owego, ale to za mało, aby było to wiążące na tych kilka tygodni przed premierą. Inna sprawa, że z wiadomych powodów nie mogę powiedzieć jednoznacznie czy jest dobrze, czy jest źle.
Bo jednak kombinacji jest zdecydowanie więcej niż mogłoby się wydawać. Z drugiej strony kilka pomysłów na zupełnie inny start rozgrywki również wpadło i ciekawy jestem czy w późniejszych epokach nie będą one zbytnio do tyłu po początkowym mocnym starcie. Nie mniej jednak zdaję sobie sprawę z tego, że ilu graczy tyle sposobów na zabawę w Civkę i nie ma co się oszukiwać – wszystkich sprawdzić zwyczajnie się nie uda. Nadal jednak pojawiają się wątpliwości, które mam nadzieję rozwieją kolejne godziny spędzone na klikaniu heksów i pytania do twórców czy pewne elementy zostaną tak, jak aktualnie są ukazane, czy też liczą na wsparcie graczy oraz dostosowywanie rozgrywki na dłuższym dystansie.
Najważniejszą jednak rzeczą jest fakt, iż po pierwszych godzinach było dość wyboiście, a teraz po tych trzydziestu godzinach udało się złapać bakcyla na tyle, że chce się nadal kombinować i szukać nowych rozwiązań.
Co prawda mam jeszcze kilka przemyśleń na temat tego, w którym kierunku to wszystko może zmierzać, ale o tym porozmawiamy za kilka tygodni wraz z pojawieniem się recenzji, ponieważ o ile wcześniejsze gry (a zwłaszcza szóstka) dawały tego delikatny zarys, tak w przypadku Civilization VII widać jaka idea może przyświecać przyszłości tej serii. Biorąc pod uwagę ile lat wytrzymaliśmy na poprzedniej odsłonie oraz z jakimi rzeczami eksperymentowało Firaxis stosunkowo niedawno, to jest to właściwie o wiele bardziej niż pewne.
Na razie pozostanę mimo wszystko ostrożny w swoich osądach nawet będąc nieco bardziej optymistyczny po tych kilkudziesięciu godzinach niż po zapowiedziach i prezentacjach. A to już dużo, choć zdaję sobie sprawę, iż wielu najwierniejszych fanów serii będzie mówiło o przeróżnych herezjach, których Firaxis się dopuściło w uwielbianym przez nich tytule. Na szczęście do Civkowych purystów nigdy nie należałem, choć koszachty w wampirami oraz innymi przedziwnymi lożami z poprzedniej odsłony milczeniem zawsze pomijałem.
Sid Meier's Civilization VII będzie miało premierę 11. lutego 2025 r. na PlayStation 4 i 5, Xbox One oraz Xbox Series X i S, Nintendo Switch, a także PC (Epic Games Store oraz Steam).
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.