To wciąż toporna i miejscami nieco przestarzała gra akcji, która za sprawą odświeżonego wydania zyskała nowe życie. Warto zagrać.
Dead Rising Deluxe Remaster to wyjątkowo adekwatna nazwa
Capcom nie zdecydował się na pełnoprawny remake pierwszego Dead Rising. Zamiast tego firma postanowiła stworzyć dość ciekawe odświeżenie, określając nową wersję mianem Deluxe Remaster. I muszę przyznać, że jest to świetna nazwa, bo w istocie oddaje to, z czym dokładnie mamy do czynienia. Dead Rising Deluxe Remaster nie oferuje zupełnie nowej grafiki, ale udoskonalono tekstury, przeprojektowano twarze postaci, zadbano o lepsze oświetlenie, udźwiękowiono wszystkie dialogi, zmodyfikowano interfejs użytkownika (pod ikoną broni znajduje się jej pasek wytrzymałości) i wiele innych aspektów, umiejętnie łącząc stare z nowym. Zarazem dodano liczne udogodnienia w samej rozgrywce, co ostatecznie sprawia, że Dead Rising Deluxe Remaster to łakomy kąsek zarówno dla fanów oryginału, jak i tych, którzy nie mieli z nim do czynienia. Mimo wszystko trzeba pamiętać o tym, że to wciąż jednak remaster, a nie remake.
O co chodzi w Dead Rising?
Głównym bohaterem historii przedstawionej w Dead Rising Deluxe Remaster jest działający na własną rękę fotoreporter, Frank West, który w poszukiwaniu sensacji trafia do odizolowanego centrum handlowego zlokalizowanego w mieście Willamette w stanie Kolorado. To właśnie tam będzie miał 72 godziny (czasu gry, w rzeczywistości to raptem dwa wieczory mniej intensywnego grania) na odkrycie tajemnicy związanej z tym, co dzieje się we wspomnianym miejscu.
Warto zaznaczyć, że Dead Rising Deluxe Remaster, tak samo jak pierwowzór, to gra stosunkowo nieliniowa. Dla wielu graczy intrygującym, a z czasem nawet irytującym rozwiązaniem może być fakt, że wszystkie misje są tu w zasadzie ograniczone czasowo. Zegar nieustannie tyka, a my musimy zrobić wszystko, by wykonać swoje zadanie. Dlatego też produkcja oferuje aż osiem różnych zakończeń, a wśród nich oczywiście zarówno takie, dzięki któremu dowiemy się wszystkiego na temat opowieści, jak również najgorsze niewyjaśniające w zasadzie niczego. Brzmi ciekawie? Z jednej strony owszem, z drugiej - tak jak wspomniałem - może to być dla niektórych w pewnym sensie ograniczające. Tym bardziej, że uratowanie wszystkich ocalałych i odblokowanie najlepszego finału to nie lada wyzwanie.
Dead Rising Deluxe Remaster - nowości w odświeżonej wersji
Dead Rising Deluxe Remaster wprowadza szereg udogodnień, które sprawiają, że rozgrywka jest znacznie bardziej komfortowa niż w 2006 roku, kiedy tytuł zadebiutował na konsolach Xbox 360 (z czasem trafił także na Xbox One, PlayStation 4 i PC), oferując wówczas ciekawe, choć z perspektywy czasu niepotrzebne w moim odczuciu rozwiązania. Jak chociażby to związane z zapisywaniem rozgrywki przy materacu obok pokoju ochrony czy też w rozmieszczonych w centrum handlowym łazienkach. Teraz również możemy “sejwować” w wyżej wymienionych miejscach, ale Dead Rising Deluxe Remaster oferuje także funkcję autozapisu w wybranych przez twórców momentach (np. przed walką z bossem).
Kiedy zagrałem przedpremierowo w Dead Rising Deluxe Remaster i wróciłem do oryginału, nie mogłem wkręcić się w rozgrywkę z powodu dość przestarzałego i momentami nieczytelnego wskaźnika prowadzącego do kolejnego celu misji. W pierwowzorze u góry pojawiała się bowiem duża strzałka pokazująca kierunek, w jakim powinniśmy się udać. Odświeżone wydanie Dead Rising zawiera znany ze współczesnych gier wideo kompas (także w górnej części ekranu) z informacją, ile metrów dzieli nas do celu. To również ciekawa i jakże przydatna zmiana.
GramTV przedstawia:
Dead Rising Deluxe Remaster jest wciąż oczywiście grą akcji z perspektywy trzeciej osoby nastawioną na masową eksterminację hord nieumarłych (choć nie tylko zombie są naszymi wrogami), które grasują czy to po centrum handlowym, czy też po okolicznych lokacjach. Z przeciwnikami rozprawiamy się przede wszystkim za pomocą broni białej (wśród nich między innymi deski, kije baseballowe, gitary i wiele innych, często niekonwencjonalnych narzędzi), lecz z czasem częściej sięgamy po różnego rodzaju pukawki czy też miecze, topory i tym podobne. Dodatkowo możemy eliminować zombie przy wykorzystaniu obiektów otoczenia, rzucając w oponentów ławkami czy doniczkami). Walka, pomimo graficznego odświeżenia, nadal jest dość toporna, a bohater porusza się ociężale niczym Arnold Schwarzenegger, choć w remasterze - po zmianie wyglądu - bliżej mu raczej do Michaela z Grand Theft Auto V.
Spisując swoje pierwsze wrażenia z rozgrywki w Dead Rising Deluxe Remaster jakiś czas temu narzekałem na sztuczną inteligencję komputerowych przeciwników. Sami nieumarli są oczywiście nadal bardzo powolni, więc ich zabijanie nie sprawia większych problemów, ale niektórzy bossowie wciąż zachowują się irracjonalnie. Chowają się za przeszkodami tak, że i tak ich ciała częściowo wystają, więc możemy “zjechać” połowę ich paska zdrowia bez bezpośredniej konfrontacji z oponentem. Innym razem odniosłem wrażenie, że gra nie wczytuje wszystkich wyprowadzanych przeze mnie ataków, więc musiałem walczyć z bossem dłużej niż było to z pewnością zaplanowane. Upierdliwi natomiast, tak samo jak w oryginale, byli pojawiający się pod koniec kampanii członkowie sił specjalnych. Tutaj, jeśli chodzi o SI, nie było się jednak czego przyczepić. Z kolei nasi sojusznicy, a więc ratowani przez Franka ocaleni, rzadziej blokują się na obiektach otoczenia i łatwiej znajdują ścieżkę.
Od premiery Dead Rising minęło 18 lat, świat się zmienił, więc w Deluxe Remasterze co prawda nadal korzystamy z aparatu fotograficznego naszego protagonisty, lecz tym razem nie otrzymujemy PP (punktów niezbędnych do rozwoju postaci pozyskiwanych za pokonywanie wrogów, robienie zdjęć, itp.) za erotykę. Koniec więc z celowaniem obiektywem aparatu w dekolty, kolana czy też inne części ciała. Czy to zmiana na lepsze? Na gorsze? Dla mnie to w zasadzie bez różnicy, chociaż nie dziwie się, że w czasach współczesnych Capcom nie zdecydował się na implementację rozwiązania z klasycznej wersji. Mogłoby to nie przypaść do gustu niektórym odbiorcom, a nie jest to funkcja niezbędna do tego, by cieszyć się rozgrywką. Ta i tak już sama w sobie jest dość absurdalna. Lepiej skupić się na bieganiu jak kot z pęcherzem po centrum handlowym i walce z zombiakami.
Optymalizacja w Dead Rising Deluxe Remaster
Dead Rising Deluxe Remaster jest naprawdę dobrze zoptymalizowane. Na komputerze Actiny wyposażonym w procesor AMD Ryzen 9 5900X, kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 3080 10 GB i 16 GB RAM gra wyświetlała od 80 do nawet 140 klatek w jakości 4K przy maksymalnych ustawieniach jakości oprawy wizualnej. Nie zdecydowałem się jednak na płynny framerate ze względu na dynamiczną akcję, więc zablokowałem produkcję w 60 FPS-ach, nie odnotowując żadnych spadków płynności animacji.
Podsumowanie
Z nową wersją klasycznego Dead Rising spędziłem kilkanaście godzin, bawiąc się doprawdy wyśmienicie. Choć toporna walka czy też niezbyt zaawansowana animacja ruchów głównego bohatera dziś już nieco trąci myszką, Dead Rising Deluxe Remaster i tak można uznać za naprawdę udane odświeżenie. Mam nadzieję, że Capcom podąży tym tropem i wkrótce doczekamy się kolejnych tego rodzaju remasterów, a z czasem może nawet zupełnie nowej, pełnoprawnej odsłony kultowej serii rodem z Xboxa 360. Nie byłoby to wcale takie zaskakujące, wszak dzięki takim remasterom wiele firm badało jedynie rynek przed wypuszczeniem ewentualnej, nowej części. Kto wie, jak będzie tym razem?
8,5
Warto wrócić do klasyka w nowych szatach. Dead Rising Deluxe Remaster to świetne odświeżenie gry akcji z 2006 roku wydanej wówczas na Xboxa 360
Plusy
znacznie poprawiona oprawa wizualna
udźwiękowione wszystkie dialogi
przeprojektowany interfejs użytkownika
czytelny kompas
udoskonalony system zapisu
poprawiona sztuczna inteligencja sojuszników
angażująca rozgrywka
bardzo dobra optymalizacja
Minusy
niektórym może nie podobać się idea misji na czas
wciąż toporna walka i niezbyt zaawansowane animacje postaci
sztuczna inteligencja przeciwników niekiedy szwankuje
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!