Jak DualSense można nazwać prawdziwie next-genowym doświadczeniem, tak DualSense Edge przekracza tę granicę o kilka dobrych kroków. Tylko ta cena…
Pisząc ponad dwa lata temu recenzję konsoli PlayStation 5 napisałem również, że kontroler DualSense to prawdopodobnie jeden z najlepszych kontrolerów aktualnie na rynku i prawdziwie next-genowe doświadczenie. Te słowa podtrzymuję – trudno jest mi się ze swoim DualSensem rozstać, a po przeskoczeniu na inne pady zwyczajnie brakuje mi czy to dodatkowych możliwości triggerów, czy też haptycznych wibracji.
Tymczasem mamy początek 2023 roku i na rynku pojawia się DualSense Edge, które według Sony ma być rozszerzeniem możliwości wersji podstawowej kontrolera do PlayStation 5. Nieco ostrzejsze wykończenie, personalizacja możliwości gałek analogowych oraz triggerów czy dostosowywania ich działania z poziomu konsoli. Po kilku dniach spędzonych na korzystaniu z niego w różnych grach nie mogę nie powiedzieć, że to poziom wyżej w stosunku do podstawowego DualSense… ale czy rzeczywiście jest on warty tych pieniędzy?
Kosmiczny hamburger?
W specjalnym pokrowcu utrzymanym w stylistyce konsoli PlayStation 5 zestaw DualSense Edge zawiera:
Pierwsze wrażenie? Ile tego w tym pudełku! Nie ukrywam, że od razu wymieniłem przyciski tylne na te dźwigniowe z bardzo prostego powodu – ciekawy byłem, jak sprawdzą się w grach samochodowych. Jednak zanim do tego trzeba było przecisnąć się przez samouczek związany z tworzeniem własnych profili oraz możliwości zmiany poszczególnych opcji związanych z triggerami oraz gałkami analogowymi.
I tutaj można na wstępie się trochę zakręcić, ponieważ trudno sobie odpowiedzieć na pytanie czego tak naprawdę od swojego kontrolera oczekuję. Biorąc pod uwagę również fakt różnorodności gatunkowej (w moim przypadku byłyby to shootery, gry wyścigowe, bijatyki i różne gry akcji), to ten jeden domyślny setup po dodatkowych modyfikacjach nie musi pasować do wszystkiego. Dlatego też DualSense Edge z jednej strony daje możliwość zmapowania czterech skrótów do szybkiego przełączania się między wybranymi trybami, a z drugiej zaprogramowania dodatkowych nieprzypisanych ustawień do gier, w które gramy stosunkowo rzadko. Co więcej w przypadku takich elementów jak rejestracja wychylenia gałki analoga czy też deadzone związany w wciskaniem triggerów również możliwe jest precyzyjne dopasowanie wszystkiego pod swoje wymagania. Jest z tym trochę zabawy, ale ci najbardziej wymagający będą mieli co robić.
To co natomiast trochę mnie rozczarowało to brak możliwości zbindowania pod łopatkami podwójnych przycisków np. kombinacji L1+R1 czy też trójkąt + kwadrat. Edycja przycisków pozwala na zmiany tylko w obrębie pojedynczych bindów, co z jednej strony nadal jest pomocne w niektórych grach, ale ostatecznie może się kompletnie nie przydać tym, którzy chcieliby np. mieć pod jednym przyciskiem możliwość wykorzystania superów chociażby w Destiny 2. Szkoda również, że nie można dodatkowych łopatek zbindować jako dodatkowych przycisków, które przydałyby się np. do możliwości zmiany biegów w grach wyścigowych. Ot po prostu jest możliwość zmiany miejsca wykorzystywania przycisku zamiast dodania dwóch, które mogłyby pomóc w ogarnianiu bardziej skomplikowanych bindingowo tytułów.
Fajnym dodatkiem jest również możliwość wybrania stopnia, do którego wychylają się triggery DualSense Edge. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby z kontrolera do PS5 zrobić pada podobnego do tych sprzed wejścia triggerów na konsolowe salony. I nie ukrywam, że z jednej strony to miła i bardzo nostalgiczna wyprawa w stronę dawnych czasów, a z drugiej natomiast pewien szok ze względu na to, iż po dobrych kilkunastu latach trudno się przyzwyczaić do płaskiego wciskania przycisków odpowiadających za L2 i R2.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!