Dżentelmeni – recenzja serialu. Jak spin-offy, to właśnie takie

Radosław Krajewski
2024/03/07 09:00
0
0

Serialowy spin-off słynnego filmu Guya Ritchiego zadebiutował na Netflixie. Oceniamy, czy to dobre rozszerzenie kinowej produkcji.

Jak robić zielone?

Dżentelmeni w reżyserii Guya Ritchiego, podobnie jak inne filmy z początku 2020 roku, nie miał wiele szczęścia i na przeszkodzie w osiągnięciu jeszcze lepszych wyników finansowych stanęła pandemia. Mimo to produkcja zdołała zarobić ponad 115 mln dolarów na całym świecie, stając się kolejnym hitem od brytyjskiego reżysera. Ritchie pierwotnie planował powrócić do Dżentelmenów w pełnoprawnej kontynuacji, która prezentowałaby kolejne losy Raya, Trenera i pozostałych bohaterów, którym udało się wyjść żywcem z całej intrygi. Plany się jednak zmieniły i stanęło na serialowym spin-offie dla Netflixa. I chociaż był to ryzykowny ruch, to w przeciwieństwie do serialowej wersji Przekrętu, w Dżentelmenach zaangażowany był sam reżyser, który nadzorował cały projekt. To poskutkowało równie dobrą produkcją co kinowy hit, choć z jednym poważnym problemem.

Jak robić zielone?, Dżentelmeni – recenzja serialu. Jak spin-offy, to właśnie takie

Eddie Halstead (Theo James) powraca ze służby wojskowej do rodzinnej posiadłości, aby pożegnać swojego umierającego ojca. Senior rodu w testamencie zapisał swojemu młodszemu synowi pokaźny spadek, w tym wspomniany dom. Eddie nie spodziewa się jednak, że pod ziemią istnieje ogromna plantacja marihuany, którą prowadzi Susie (Kaya Scodelario), córka Bobby’ego Glassa (Ray Winstone), groźnego przestępcy, który obecnie odsiaduje wyrok. Książę Halstead będzie musiał ubić z Susie interes, który uratuje jego brata Freddy’ego (Daniel Ings) przed wielomilionowymi długami, przy okazji zyskując kontakty w przestępczym półświatku. Jednak przejęciem posiadłości zainteresowany jest tajemniczy biznesmen (Giancarlo Esposito), który może pokrzyżować plany Eddiego i Susie.

Jeżeli polubiliście się z filmowymi Dżentelmenami, to nie ma żadnego powodu, aby sądzić, że serialowa wersja nie przypadnie Wam do gustu. To więcej tego samego bez poczucia powtórki, jako że elementy świata zostały takie same, ale całkiem nowe postacie nadają wszystkiemu potrzebnej świeżości. Najważniejsze, że Guyowi Ritchiemu udało się utrzymać humor znany z pierwowzoru i ponownie otrzymujemy gangsterskie klimaty na wesoło, z masą czarnej komedii i absurdalnych sytuacji, w które wplątują się bohaterowie. Może i czasami brakuje w tym wszystkim kogoś tak charyzmatycznego, jak Trener Colina Farrella, ale nowe postacie, zarówno z pierwszego, jak i drugiego planu, dają radę, dostarczając masę rozrywki.

Dżentelmeni od Netflixa nie próbują więc przedstawić jeszcze raz tej samej historii, czy żerować na nostalgii i najzagorzalszych fanach produkcji Ritchiego. To wręcz spin-off idealny, który nie narusza oryginalnego filmu, ale jednocześnie nie ma żadnych wątpliwości, że tworzą wspólne uniwersum. Bez przeszkód można więc podejść do serialu nie znając filmowej historii, choć straci się wtedy nieco uroku, który oferuje ta produkcja. A to wciąż krwawy i brutalny akcyjniak, który odhacza wszystkie najważniejsze elementy z twórczości Ritchiego. Są mroczne i skomplikowane intrygi, niejasne powiązania, zwroty akcji i pośród tego wszystkiego zagubiony główny bohater, który tak naprawdę nie wie, w co się wpakował.

Książęca odmiana

W Dżentelmenach śledzimy kilka wątków, które wszystkie prowadzą do wielkiego finału. Gdy do sześciu z ośmiu odcinków trudno się o cokolwiek większego przyczepić, gdyż prezentują wysoki poziom, który znamy z filmów Ritchiego, tak w dwóch ostatnich historia miejscami skręca na niewłaściwe tory. Traci na tym sam finał, który nie jest tak emocjonujący i atrakcyjny, jakby mógł być. Liczę jednak, że to drobne potknięcie nie wpłyną na oglądalność, a co za tym idzie na zamówienie drugiego sezonu, który mógłby jeszcze bardziej rozszerzyć świat Dżentelmenów, a przy tym przywrócić kilka postaci znanych z filmu.

Książęca odmiana, Dżentelmeni – recenzja serialu. Jak spin-offy, to właśnie takie

GramTV przedstawia:

Theo James świetnie odnajduje się w tej stylistyce. Może nie będzie to tak pamiętny występ jak w drugim sezonie Białego Lotosu, ale jego Eddie Halstead wzbudza sympatię, pomimo niejednoznacznych działań księcia. Prawdziwą gwiazdą jest jednak Kaya Scodelario, która od początku hipnotyzuje swoim występem, tworząc przebojową, a przy tym niezwykle groźną kobietę, która nie cofnie się przed niczym, aby załatwić swoje interesy, najpierw jednak wykorzystując sztukę dyplomacji. Warto wyróżnić także Raya Winstone’a, który idealnie pasuje na narkotykowego bossa, Daniela Ingsa, jako starszego, ale tego bardziej szalonego z braci Halstead, czy Vinniego Jonesa, który jak zwykle jest kapitalny u Guya Ritchiego.

Jeżeli tylko lubicie komedie akcji od tego reżysera, to powinniście dać szansę Dżentelmenom. To jeszcze więcej świetnej zabawy w świecie znanym z filmu z 2020 roku, a przy tym sprytnie skonstruowany kryminał z dużą dozą abstrakcyjnego humoru. Lekko, niezobowiązująca, ale niegłupia rozrywka, która wyróżnia się jakością realizacyjną i dobrym aktorstwem. Oby na jednym sezonie się nie skończyło.

7,5
Dżentelmeni świetnie rozszerzają świat znany z filmu Guya Ritchiego.
Plusy
  • Ciekawa, wielowątkowa historia
  • Dużo dawka absurdalnego humoru
  • Świetnie sobie radzi z rozbudową świata
  • Guy Ritchie wchodzi z buta w serialowy świat
  • Kaya Scodelario daje świetny występ…
  • …a Theo James nie jest wcale gorszy
  • Nie tylko dla fanów filmu
Minusy
  • Finał mógłby być lepszy
  • Tempo nieco siada w dwóch ostatnich odcinkach przez nadmiar intryg
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!