Graczy, którzy czekali ponad 30 lat na anglojęzyczny remake Famicom Detective Club, można zapewne policzyć na palcach jednej ręki. Co wcale nie oznacza, że to tytuł niewarty uwagi.
Graczy, którzy czekali ponad 30 lat na anglojęzyczny remake Famicom Detective Club, można zapewne policzyć na palcach jednej ręki. Co wcale nie oznacza, że to tytuł niewarty uwagi.
Jak nietrudno wywnioskować po tytule, Famicom Detective Club to gra, a raczej dylogia, która ukazała się w zamierzchłych czasach na konsoli Nintendo Family Computer Disk System ("Famicom na dyskietki"). Zarówno pierwsza część z 1988 r., The Missing Heir, jak i prequel The Girl Who Stands Behind (1989), zdobyły spore uznanie w Japonii. Po latach zostały nawet przeniesione na kolejne konsole (Super Famicom, GBA), ale nie licząc nieoficjalnych, fanowskich tłumaczeń, gracze z Zachodu nigdy nie mieli okazji ich zasmakować.
Nadszedł jednak rok 2021 i Nintendo niespodziewanie wypuściło remake'i obu gier spod znaku Famicom Detective Club na Switcha. Nie powiem, bym czekał na taki ruch, ale jako sympatyk visual novel z przyjemnością zapoznałem się z tą klasyką gatunku.
Jak już wspomniałem, na serię Famicom Detective Club składają się dwie gry, które można kupić w polskim eshopie w zestawie, a w niektórych innych regionach (np. USA) jako pojedyncze tytuły. O fizycznej wersji pudełkowej nic mi nie wiadomo. A szkoda, bowiem cena cyfrowej wersji jest mocno zaporowa (ok. 250 zł) jak na tego typu produkcję. Nie lubię oceniać wartości gry, podstawiając do wzoru liczbę spędzonych godzin, cenę i inne tego typu dane. Ale akurat w przypadku Famicom Detective Club mamy do czynienia z niszowym tytułem sprzed ponad 30 lat, który nawet z odświeżoną grafiką i pełnym voice actingiem nie będzie tłumaczył – w oczach przeciętnego odbiorcy – tak wysokiej ceny.
Ostateczną decyzję, czy kupić w premierowej cenie, czy poczekać na okazję, pozostawię wam. Wcześniej jednak warto sobie odpowiedzieć na kilka pytań: z czym właściwie mamy do czynienia? Jak wypadł remake? I wreszcie, czy wskrzeszanie ponad 30-letnich gier było zasadne?
The Missing Heir i wydany rok później prequel The Girl Who Stands Behind to klasyczny przykład gatunku visual novel. Przygodówek, które łączą w sobie mechanikę przedpotopowych (choć wiecznie żywych) gier paragrafowych z point'n'click. O Famicom Detective Club słyszeli dotychczas, poza Japończykami, tylko zagorzali fani gatunku. Warto jednak wspomnieć, że w obu grach maczały palce takie legendy Nintendo jak producent Gunpei Yokoi (ojciec Game Boya i wielu innych, nie zawsze udanych, wynalazków i gier), reżyser Satoru Okada (Metroid, Super Mario Land), kompozytor Kenji Yamamoto itp.
W Famicom Detective Club: The Missing Heir gracz wciela się w postać 17-latka, który budzi się na plaży u podnóża klifu z kompletną pustką w pamięci. Po kilku rozmowach przypomina sobie, że jest pracownikiem agencji detektywistycznej wynajętym do zbadania sprawy tajemniczej śmierci w sennym japońskim miasteczku. Ofiarą jest wiekowa matrona potężnego rodu, która zmarła w niejasnych okolicznościach tuż po spisaniu testamentu…
Famicom Detective Club: The Girl Who Stands Behind to prequel, w którym nasz detektyw (sami wybieramy imię i nazwisko) jest jeszcze młodszy, ale nie mniej skłonny do rozwiązania sprawy zagadkowej śmierci. Tym razem chodzi o uczennicę liceum, a zarazem koleżankę Ayumi, którą poznaliśmy w The Missing Heir. Główny bohater, oprócz szukania swoich zaginionych rodziców, musi zbadać pogłoski związane ze śmiercią nastolatki, w których pojawia się wątek zjawisk paranormalnych.
Z racji tego, że obie części Famicom Detective Club są sprzedawane w Polsce w zestawie, nie ma większego sensu oceniać ich oddzielnie. Jeżeli jednak musiałbym wskazać lepszą odsłonę, to skłaniałbym się ku The Girl Who Stands Behind. Przy czym obie gry są formalnie niemal identyczne, a jedyne różnice to oczywiście fabuła i klimat (mroczne tajemnice zamożnej rodziny vs nastolatki i zjawiska paranormalne).
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!