Słowem wstępu
Zanim przejdę do sedna, a więc omówienia klasycznej Forzy Horizon udostępnionej pierwotnie w 2012 roku na konsoli Xbox 360, którą ostatnio udało mi się przejść na Xbox Series X, grając w ramach wstecznej kompatybilności, chciałbym napisać parę słów na temat serii tekstów nazwanych po prostu “wracamy do”, w ramach których na łamach naszego serwisu będziemy (nie)regularnie publikować materiały związane z rozmaitymi grami wydanymi przed laty.
Do jakich gier wrócimy?
Forza Horizon ma więc ponad dekadę i zestarzała się naprawdę godnie, o czym przekonacie się w kolejnych akapitach. Nie można tego samego powiedzieć o wielu innych grach mających swoją premierę dziesięć lat temu i więcej. Generalnie do dzisiaj pamiętam, jak czekałem w kolejce w sklepie na swój pudełkowy egzemplarz Grand Theft Auto V jeszcze w wersji na PlayStation 3. Nawet teraz, grając w edycję na leciwą już konsolę Sony można się nieźle bawić, choć wiadomo, że liczba FPS-ów mogłaby być wyższa. Z drugiej jednak strony wynika to też trochę z sentymentu, bo mam 35 lat na karku i 2013 był dla mnie “wczoraj”, natomiast doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że osoby, które w 2013 roku szły do komunii są już zapewne pełnoletnie. Tak że dekada to szmat czasu, choć w istocie wszystko - jak zawsze - zależy od punktu siedzenia.