Ridley Scott aż 24 lata myślał o powrocie do Imperium Rzymskiego. Oceniamy, czy walki gladiatorów nadal mogą emocjonować.
Za Maximusa!
Niektóre dzieła kultury nie wymagają żadnej kontynuacji, przypisu, czy rewizji. Wydawało się, że jednym z takich produkcji jest Gladiator, czyli kultowy film Ridleya Scotta, który nadal uchodzi za wzór pompatycznego kina historycznego. Niestety współcześnie coraz mniej oryginalnych produkcji potrafi się przebić, więc twórcy chętniej sięgają do tego, co widzowie już znają. Trendowi uległa nawet historia Maximusa, która otrzymała swoją niespodziewaną kontynuację. Chociaż Gladiator II ma zupełnie innego bohatera, a historia rozgrywa się kilkanaście lat po wydarzeniach z pierwowzoru, to Ridley Scott nie mógł się powstrzymać, aby w jego nowym filmie pojawiło się jak najwięcej odniesień, nawiązań i dziedzictwa pierwszej części. Aż szkoda, że Gladiator II nie stoi jednak na własnych nogach, bo reżyserowi wciąż nie można odmówić świetnego zmysłu do technicznych aspektów, ale zdecydowanie gorzej radzi sobie z tymi, które odpowiadają za historię, narrację i postacie.
Rzymska armia pod wodzą generała Marcus Acacius (Pedro Pascal) atakuje miasto, w którym osiadł Lucius (Paul Mescal), syn Kommodusa i Lucilli (Connie Nielsen), po ucieczce ze stolicy Cesarstwa. Po zaciętym boju Rzymianie wygrywają, przejmując nowe tereny, a najodważniejszych wojowników sił przeciwnika, którzy uszli z życiem, zabierają, aby zostali gladiatorami. Młodym i dobrze zapowiadającym się wojownikiem interesuje się Macrinus (Denzel Washington), który prowadzi stajnie dla gladiatorów. Lucius powraca do znienawidzonego miejsca, szybko zdobywając uznanie i poklask nie tylko swojego pana, ale również obywateli Rzymu. Lucilla poznaje w niewolniku znanym jako Hanno swojego dawno utraconego syna. Lucius myśli jednak tylko o zemście na Acaciusu, gdy ten rozpoczyna spisek przeciwko cesarzom Gecie (Joseph Quinn) i Karakalli (Fred Hechinger).
Scenariusz to niestety najsłabszy element Gladiatora II. Wyraźnie brakowało tu ciekawszej historii, która mogłaby oderwać się od spuścizny poprzedniczki. Wszystkie wydarzenia prowadzą jednak do rozczarowującego żerowania na dziedzictwie Maximusa, przez co otrzymujemy niepotrzebną powtórkę z rozrywki. Fabuła jest więc prosta i w wielu momentach wydaje się dziwnie pocięta. Ridley Scott znany jest z kręcenia wielu dodatkowych scen, ale tym razem wersji reżyserskiej mamy nie otrzymać. I szkoda, bo mogłaby ona naprawić wiele problemów filmu. Szczególnie w kwestiach nieporadnych prób budowania napięcia, braku angażującej podbudowy pod zmiany zachodzące w bohaterach, nie mówiąc już o zbyt szybkim rozwiązaniu niektórych wątków i niewyczuwalnej epickości, która pierwsza część budowała zarówno scenariuszowo, jak i obrazem, czy tym bardziej muzyką. Tu jedynie co pozostało, to zapożyczone motywy muzyczne z pierwszej części, które tym razem już nie działają na emocje.
Brak emocji to największy zarzut, jaki mam do drugiej części Gladiatora. Oglądając pierwszą część, nawet teraz po latach, czuje się, że bierze się udział w epickim eposie o dzielnym wojowniku, który pomimo przeciwności losu nie traci swojego twardego charakteru, a co najważniejsze, honoru, stając się uosobieniem dobra, które walczy ze zgnilizną, prawdziwym złem. W dwójce Ridley Scott nie potrafił odtworzyć tego samego poczucia, przez co historię Luciusa można śledzić z zaangażowaniem, ale jednak nie jest to tak monumentalny film, jakiego byśmy oczekiwali po jakiejkolwiek produkcji z tytułem „Gladiator”. Prowadzi to do konkluzji, że jest to kontynuacja niepotrzebna – z jednej strony nie szarga świętości poprzedniczki, ale z drugiej nie dodaje niczego nowego i równie dobrze mogłaby być to historia o gladiatorze, który nie ma żadnych powiazań z bohaterami z pierwszej części. Dlatego też zastanawiam się, co Ridley Scott wymyślił na trzecią część, bo film nie kończy się żadnym nagłym zwrotem akcji, który tłumaczyłby powstanie jeszcze jednej produkcji o Luciusie.
Siła i honor
I chociaż historia rozczarowuje, to wciąż można zadowolić się świetnymi scenami akcji. Nie są one również aż tak emocjonujące jak w Gladiatorze z 2000 roku, to jednak wszystkie sceny w Koloseum pokazują wysoką wartość produkcyjną drugiej odsłony serii. Zarówno walka z wielkim nosorożcem, jak i wodna bitwa na statkach, czy wreszcie ostateczne starcie, potrafią zapierać dech w piersi. Do tego mamy również wielką bitwę otwierającą cały film, a także pod sam koniec dwie wielkie nacierające na siebie armie z udziałem wielu dziesiątek, jak nie setek statystów przebranych za rzymskich legionistów. Zresztą dbałość o detale (może poza małymi błędami, jak gazeta, czy rekiny pływające w Koloseum) cechuje Gladiatora II i dokładnie pokazuje, na co poszły ogromne pieniądze. Tym większe robi to wrażenie, gdy zdamy sobie sprawę, że wiele lokacji powstało od podstaw, w tym samo Koloseum, które nadaje realizmu i wiarygodności całości.
GramTV przedstawia:
Różnie za to bywa pod względem aktorskim. Paul Mescal jednak nie był do końca trafnym wyborem do roli Luciusa. Jego posągowy wyraz twarzy sprawdza się w wielu scenach, ale nie tych, w których główny bohater musi wykrzesać z siebie bardziej dramatyczne emocje. Ciężko więc sympatyzować z synem Lucilli, gdy ten pozbawiony jest charakteru i nawet jego wysokie umiejętności w wojaczce nie przysłaniają tego, że nie jest on ciekawym wyborem na postać, która ma zastąpić Maximusa granego przez Russella Crowe’a.
Zdecydowanie lepszy jest drugi plan na czele z Denzelem Washingtonem. Aktor tworzy interesującego bohatera, który od początku posiada aurę niebezpieczeństwa, ale jednocześnie wzbudza respekt i zaufanie. Aż szkoda, że scenariuszowo jest to położona postać, bo jego żądza władzy nie do końca jest odpowiednio zarysowana. Dobrze radzi sobie także Pedro Pascal, który tworzy zdecydowanie najciekawszego bohatera, który spokojnie mógłby uciągnąć na swoich barkach cały film. Nieźle na planie musieli bawić się również Joseph Quinn oraz Fred Hechinger jako cesarzowie Geta i Karakalla. Są to przeszarżowane role, które mają wyraźnie komediowy charakter, co również wpływa na sam odbiór filmu, którego atmosfera jednak różni się od tego z pierwszego Gladiatora.
Ridley Scott nie zawsze podejmuje właściwe decyzje dotyczące kontynuacji swoich hitów. Gladiator II jest tego niestety przykrym przykładem. Nie jest to zły film i szczególnie techniczne aspekty scen akcji robią wielkie wrażenie, ale to niepotrzebna kontynuacja, która chce jedynie podpiąć się pod sukces i nostalgię za legendarnym Maximusem. Gdyby tylko scenariusz doprowadzić do porządku i Scott trzymał wszystko w większych reżyserskich ryzach, mogłoby z tego wyjść kolejne wielkie kino. Jest tylko nieźle, ale do kultowego pierwszego Gladiatora w żaden sposób to się nie umywa.
6,0
Gladiator II sprawi, że nie będziecie dłużej myśleć o Imperium Rzymskim.
Plusy
Świetnie zrealizowane sceny akcji
Wszystkie wydarzenia rozgrywające się w Koloseum robią ogromne wrażenie
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!