Jak to czasami mówią – najlepsze są takie utwory, które dobrze znamy. Tym bardziej, jeśli chodzi o Dragon Ball!
O tym, że seria Dragon Ball bez względu na to czy mówimy o mandze, anime czy grach ma specjalne miejsce w sercach fanów, to właściwie nic nie powiedzieć. Tym bardziej, jeśli mowa o serii bijatyk o podtytule Budokai Tenkaichi, która była zawsze była lubiana i ceniona przez graczy.
Tym razem nazwa trochę inna, ale założenia właściwie podobne. Nadal będziemy się obijać dobrze znanymi bohaterami w Dragon Ball: Sparking! Zero, choć prawda jest taka, że również poziom trudności w pewnych sytuacjach będzie zdecydowanie wyższy. Dzięki uprzejmości firmy Cenega oraz Bandai Namco mogliśmy spędzić kilka dobrych godzin sam na sam z Dragon Ball: Sparking! Zero i przyznam, że z jednej strony przykuło mnie to, co zobaczyłem dość skutecznie do monitora, a z drugiej tych podobieństw do wydanego już jakiś czas Kakarota było również sporo.
Znane sytuacje, ale różne zakończenia
Zacznę od tego, że chyba najciekawszym elementem związanym z Dragon Ball: Sparking! Zero jest fakt, że o ile możemy brać udział w dobrze znanych scenariuszach związanych z mangą lub serialem, to tutaj jest opcja na wykorzystanie alternatywnej ścieżki, która przełoży się na nieco inne zakończenie. Podobnie jest w przypadku przegranej, która prezentuje coś w postaci złego zakończenia.
Bez względu jednak na wybraną ścieżkę trzeba powiedzieć sobie jasno – jest wymagająco. Mimo, że Dragon Ball: Sparking! Zero pod pewnymi względami może wydawać się prosty mechanicznie, tak pod względem strategii oraz poziomu trudności AI w pojedynkach z opowieści potrafi zaskoczyć… chyba, że w ramach własnej inwencji twórczej wpadniecie na pomysł, aby chować się za budynkami, kumulować energię i atakować w sytuacjach, gdy pewność dotarcia ataków ostatecznych będzie stuprocentowa.
W ten sposób udało się właściwie załatwić większość trudniejszych pojedynków zamiast wciskać szybko lekkie lub ciężkie ataki czy doładowywać statystyki różnymi wzmocnieniami. Nie mniej jednak również może się zdarzyć, że wcale nie musimy pokonać danego przeciwnika, a scenariusz wymaga po prostu wytrzymać wystarczająco długo – taka sytuacja zdarzyła się w trakcie, gdy powoli przebijałem się przez scenariusz Black Goku i byłem bardziej niż zaskoczony.
Dlatego tez twórcy również stworzyli w przypadku Dragon Ball: Sparking! Zero dość obszerny samouczek, w ramach którego jesteśmy w stanie nauczyć się wszystkich głównych elementów rozgrywki. Jest tego sporo, przebicie się przez wszystkie podpunkty wymaga czasu, a i też te elementy, które mogą sprawiać wrażenie łatwych do opanowania w późniejszych etapach zabawy mogą sprawiać problemy np. w trakcie dynamicznych wymian okazuje się, że kontrowanie ataków w odpowiednich krótkich okienek na takie czynności jest bardziej niż trudna. Nie zmienia to jednak faktu, że podobnie jak w poprzednich Budokai Tenkaichi jest to niesamowicie grywalna bijatyka, która nawet tym „mashującym” powinna dać sporo radości.
Ultimate Tag Battle?
Koniec końców najciekawszą opcją jest zawsze możliwość pojedynkowania się ze znajomymi, a w tym przypadku w ramach pojedynków jeden na jednego pomiędzy graczami, graczem i AI oraz AI i AI opcja stworzenia starć drużynowych złożonych z maksymalnie pięciu bohaterów z uniwersum Dragon Balla jest bardziej niż zachęcająca do eksperymentów. Tym bardziej, że biorąc pod uwagę różną moc, możliwości, wielkość bohaterów oraz fakt, że tych bohaterów ma być łącznie ponad 100.
GramTV przedstawia:
Jedyne, co zastanawia mnie to jak gracze będą wykorzystywali te możliwości, aby tworzyć metę w ramach Dragon Ball: Sparking! Zero i czy podejście do bijatyki 3D przyciągnie do siebie graczy bardziej niż zrobiło to Dragon Ball FighterZ? Na to pytanie zapewne odpowiemy sobie po premierze, ale najłatwiejszą odpowiedzią na to pytanie może być fakt, że jeśli dobrze bawiliście się przy mechanikach zDragon Ball: Sparking! Zero, to jest szansa, że i tutaj powinno wam to przypaść do gustu. Tym bardziej, że opcja zorganizowania turnieju najpotężniejszych wojowników na świecie czy też kombinowania różnych zasad po to, aby starcie przebiegało w idealnym dla nas formacie może sprawić, iż będzie to dobra gra do wspólnej zabawy ze znajomymi.
Równie ważną informacją jest fakt, że wszelkie elementy kosmetyczne oraz dodatki możemy odblokowywać za pomocą waluty zdobywanej w trakcie rozgrywki. Podobnie jak część dodatkowych postaci odblokowujemy poprzez pokonywanie kolejnych etapów. Trochę w starym stylu, prawda?
Dobry sposób na powrót do czasów dzieciństwa?
Nie ukrywam, że po ograniu dema z jednej strony mam ochotę na więcej (jednak ten epizod z Black Goku postawił poprzeczkę bardzo wysoko i chciałoby się te trudniejsze etapy pokonać), a z drugiej natomiast te podobieństwa w systemie walki opartym na poruszaniu się w trzech wymiarach dają spory posmak tego, co już widzieliśmy w Kakarocie. Choć mimo wszystko sposoby na to, aby pokonać przeciwników za pomocą jednego prostego sposobu niczym w reklamach internetowych zdecydowanie się znajdą, więc i poziom trudności może się w pewnym momencie po prostu rozmyć.
Zdecydowanie na ten moment największym plusem jest fakt, że roster postaci jest ogromny jak na bijatykę, a Dragon Ball: Sparking! Zero ma potencjał na to, aby być świetną bijatyką imprezową w gronie dobrych znajomych, którzy są wielkimi fanami tego uniwersum. Co do reszty, a zwłaszcza tych szukających doznań z rywalizacji? Tutaj będziemy musieli poczekać na reakcje ze strony społeczności. Z mojej perspektywy szansa na to jest, choć pod względem mechanik zawsze miałem wrażenie, że zdecydowanie lepiej działa to w przypadku gier „easy to learn, hard to master” niż na odwrót. W Dragon Ball: Sparking! Zero zdecydowanie warto będzie przysiąść, nauczyć się tego i owego, a później jeszcze skomponować idealną, ułożoną pod siebie kombinację zawodników.
Koniec końców czego by nie mówić – to Dragon Ball, który zawsze będzie rozpatrywany jako legendarna marka, więc jestem ciekawy jak odbiorą ten tytuł fani. Ja przyznam się bez bicia, że po samym evencie zacząłem szukać gdzie można sobie odświeżyć całe anime odcinek po odcinku… i na szczęście akurat udało się to znaleźć. Może na premierę gry uda się to jakoś zrobić.
Gra Dragon Ball Sparkling Zero pojawi się już 11 października 2024 roku na PlayStation 5, Xbox Series X/S oraz PC.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!