Grałem w Dragon’s Dogma 2 - Zabawy z pionkami

Michał Myszasty Nowicki
2024/02/07 12:00
1
0

Nie nastawiałem się na jakieś olśnienie, ale wyszedłem co najmniej zaintrygowany.

Grałem w Dragon’s Dogma 2 - Zabawy z pionkami

Już po kilku minutach gry nie mogłem się opędzić od myśli, że tak pewnie wyglądałby jakiś Gothic 9, gdyby Piranie potrafiły się nauczyć czegoś nowego. Tak, wiem, to zupełnie różne gry i zdaję sobie sprawę, że zwiodła mnie głównie oprawa graficzna. Ale czy na pewno tylko to? Przyznam też od razu i bez bicia, że w pierwszą Dragon’s Dogmę nie grałem zbyt wiele. Owszem, miałem styczność z tym tytułem, kusiły mnie zwłaszcza epicko zapowiadające się walki z bossami. Zdołałem wszakże jedynie liznąć ten tytuł, troszkę zniechęcić się sporą moim zdaniem topornością, przyszły inne giereczkowe obowiązki, a DD pozostało zakurzone na półeczce wstydu, nigdy nie ukończone.

Ogólne założenia rozgrywki pozostały w dwójce w zasadzie takie same. Mamy więc przede wszystkim otwarty świat o obszarze ponoć aż cztery razy większym, niż w pierwszej grze. To się zresztą czuje, bo odległości, jakie miałem do przebycia wykonując trzy proste questy były całkiem spore. Zwiedzając zarówno miasto, jak i mniejsze osady, czy sieci jaskiń, nigdzie nie doświadczyłem ekranów ładowania. Trafiłem za to na całe mnóstwo zakamarków, ukrytych dolinek, czy pieczar ze skarbami (ale i potworami!), które według słów jednego z devów nie mają żadnych powiązań questowych. Dla miłośników eksploracji i odkrywania takich miejsc zapowiada się to bardzo miodnie.

Teren jest przy tym bardzo urozmaicony i zróżnicowany, od razu skojarzył mi się z właśnie z gothicową Myrtaną, pełną jarów, dolin i malowniczych miejsc. Bardzo tutaj przy okazji pochwalę szeroko rozumiany design - począwszy właśnie od architektury krajobrazu, przez zamieszkujące ją potworności, a skończywszy na strojach, pancerzach i broni. Kraina to magiczna, ale w bardzo europejski sposób realistyczna. Wracając zaś do eksploracji, muszę dodać, że mamy tu płynny cykl pór dnia, co wpływa nie tylko na oświetlenie, ale też i aktywność różnego rodzaju przeciwników. Jak łatwo się domyślić, chodzenie nocą to proszenie się o kłopoty ze strony na przykład nieumarłych, choć z drogi może wtedy zniknąć blokujący ją w ciągu dnia troll.

Walka, czyli mięso

Kwintesencją rozgrywki są wszakże w Dragon’s Dogma 2 potyczki. Omijanie grup przeciwników, zwłaszcza koczujących z boku szlaków może czasami mieć sens, ale walk na pewno w tej grze nie unikniemy. A te potrafią być bardzo angażujące, zwłaszcza, gdy trafimy na jakiegoś bossa, czy większego przeciwnika. Z niewielkimi grupami zwykłych mobów poradzą sobie niejednokrotnie całkiem samodzielnie nasze Pionki, czyli trójka towarzyszących bohaterowi enpeców. Bywało nie raz, że na spokojnie prywatryzowałem zawartość skrzyń w jakimś zakamarku, podczas gdy moi przyboczni pacyfikowali broniące je gobliny.

Walka, czyli mięso, Grałem w Dragon’s Dogma 2 - Zabawy z pionkami

Jednak wisienką na torcie jest tutaj wskakiwanie na głowy, karki, szyje, kłęby, czy co tam wystaje dużym potworom wysoko ponad ziemię. Dużych wrogów nie pokonamy kilkoma celnymi strzałami, tym bardziej, że potrafią się regenerować, a czasem po prostu mają kilka “faz”. Tutaj trzeba już metodycznie, najlepiej celując w konkretne części ciała, by powalić na ziemię, czy pozbawić broni. A na koniec wskoczyć takiemu na łeb i dźgać w miękkie, czy tam w inny sposób wrażliwe. I daje to cholerną satysfakcję. Tym bardziej, że nie uświadczymy tu żadnego auto celowania, czy innego systemu naprowadzania. Nie będzie to zapewne na początku łatwe dla graczy rozleniwionych takimi ułatwiaczami, ale w grze, gdzie trafianie w konkretne części ciała ma znaczenie, jest wręcz niezbędne.

GramTV przedstawia:

System walki jest przy tym całkiem rozbudowany i choć początkowo skazuje nas na jeden z kilku archetypów, to później pozwala zmieniać style walki i umiejętności, mieszać część z nich ze sobą i tworzyć w ten sposób na swój sposób unikalne buildy postaci. Będziemy więc mieli możliwość bez problemu stworzyć sobie choćby pseudo-wiedźmina, który wali szybkie kombosy mieczami, a przy tym wspomaga się magią. W podobny sposób będziemy mogli spersonalizować naszych Pionków, których następnie będzie można- jak w części poprzedniej - udostępnić innym graczom.

Rzeczone Pionki, to drugi poziom dobrej zabawy w Dragon’s Dogma 2. Choć, jak już wspominałem, radzą sobie świetnie nawet pozostawieni samopas, to warto od samego początku polubić się z komendami, dzięki którym ich użyteczność wzrośnie w dwójnasób. Nasze kochane Pioneczki potrafią nie tylko walczyć i odgryzać się prześladowcom, ale też nie raz poleczą bohatera w krytycznym momencie bitwy, odwrócą od niego uwagę, czy dajmy na to przytrzymają nam wroga, byśmy mogli go bezkarnie okładać czymś twardym i ostrym. Należy wszakże pamiętać, że nie są oni nieśmiertelni, a zbyt długo pozbawieni pomocy - permanentnie umrą śmiercią cyfrową i nieodwołalną.

Godzina - a tyle dostaliśmy na obcowanie z Dragon’s Dogma 2 od Capcomu - to strasznie mało w przypadku gry o takich rozmiarach i wielu mechanikach. Nie wypowiem się więc ani na temat fabuły, ani żadnych zaawansowanych funkcji, czy smaczków poszczególnych mechanik. Dorzucę tylko na koniec, że mimo zachwycających krajobrazów mam pewne zastrzeżenia do animacji postaci, a zwłaszcza kiepskiej mimiki, natomiast bardzo spodobał mi się ograniczony udźwig poszczególnych postaci. I jeszcze coś. Nie próbujcie pływać w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Czyli jednak Gothic 3 miał pewną przewagę nad DD2…

Komentarze
1
MisioKGB
Gramowicz
08/02/2024 12:32

Jedynka mnie odrzuciła, była nie wiem za bardzo 'japońska', choć pewnie zaraz kogoś tu obraże tym ignoranckim stwierdzeniem. Dwójka wygląda już lepiej