Chodzona przygodówka na motywach powieści Lema potrafi zaintrygować.
Gier na podstawie twórczości jednego z najwybitniejszych pisarzy science fiction w historii literatury w zasadzie nie ma. Tym bardziej cieszy fakt, że ekipa z krakowskiego Starward Industries wzięła na tapet Niezwyciężonego, chyba najbardziej “przygodową” powieść Stanisława Lema. Aż dziwi, że nikt nie wpadł na ten pomysł wcześniej… Bo choć Niezwyciężony to opowieść przede wszystkim o inności obcych form istnienia, o zacieraniu granic między materią żywą a martwą, to mamy tu wręcz doskonały materiał na film lub grę przygodową.
Strasznie spodobało mi się podejście ekipy do szeroko pojętego designu. Nie próbowano gry na siłę unowocześniać, postawiono na retrofuturystykę zarówno w kwestii wielu technologii, jak i samego jej wyglądu. Demo to ledwie króciutki fragment początku gry, ale nawet to wystarczyło, bym polubił wyważone podejście do oryginału. Widać, że starano się zachować ile się da z pomysłów Lema, uaktualniając wszakże pewne kwestie o zdobycze współczesnej wiedzy. Wizualnie gra może się podobać, poza charakterystycznym stylem, zwracają uwagę detale z naciskiem na prezentację technologii.
Fabuła zdaje się powielać główny rdzeń historii z powieści Lema, choć od samego początku mamy sporo różnic w detalach. Mamy więc zaginioną ekspedycję i tajemniczą planetę, na której ewolucja - przynajmniej u Lema - nawyczyniała cuda, wymykające się ludzkiemu pojmowaniu. Zdaje się, że materiał źródłowy potraktowano tu naprawdę poważnie, co daje nadzieję, że cała gra będzie niosła ze sobą coś więcej, niż tylko przygodową powiastkę o odkrywaniu tajemnic obcej planety.
Od razu też uprzedzę - The Invincible jest, przynajmniej na początku, typową “chodzoną” przygodówką FPP. Na dodatek ewidentnie zaprojektowaną z myślą o VR, co przekłada się między innymi na strasznie ślamazarne poruszanie się postaci i charakterystyczne interakcje, wymagające przesuwania, czy przekręcania obiektów. Szczególnie to powolne tempo poruszania się postaci przypomina mi Paradise Lost, przez co kojarzy z elementem mogącym strasznie zepsuć całkiem pozytywne wrażenia. Oby to była tylko przypadłość wersji demo, a nie kolejna próba sztucznego wydłużenia rozgrywki. Bo akurat tempo poruszania się postaci w grach jest zdecydowanie tym elementem, przy którym słowo “realizm” rzadko przekłada się na “grywalność”.
Opowieść wciąga, nastrój jest świetny, pozostaje mieć nadzieję, że - jak na porządną przygodówkę przystało - twórcy dadzą nam do rozwiązania jakieś bardziej skomplikowane zagadki, niż dopasowanie trzymanego w ręku obrazka do skały, czy odpalenie zapisanych rozmów radiowych. Chciałbym bardzo, żeby Niezwyciężony nie był li tylko symulatorem chodzenia w skafandrze kosmicznym, ale grą stawiającą przed graczem jakieś wyzwania. I to nie tylko te, wynikające z glitchy blokujących rozgrywkę, co w demku spotkało mnie kilkukrotnie. No i coś między 50 a 70 klatkami na Radeonie RX5700 przy tak statycznej grafice, to trochę mało.
Tak, czy inaczej, na razie jestem pełen nadziei. Bo po pierwsze widzę, że lemowska wizja, to tutaj nie tylko tło, ale istota gry. Po drugie zaś strasznie podoba mi się design i nastrój. A sama rozgrywka? No cóż, nawet jeśli to będzie tylko nieco mozolny spacer po Regis III, to i tak - zakładając, że dwie pierwsze kwestie są do końca prawdą - będę zadowolony. Choć na pewno nie na “dyszkę”.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!