To jeden z tych tytułów, do którego na pewno będę jeszcze wiele razy wracał – czy to z kontrolerem w ręce, czy też myślami.
Gwoli wyjaśnienia: to, co czytasz, jest połączeniem felietonu z recenzją. Jest to moja prywatna opinia na temat gry Hades, której premiera miała miejsce nieco ponad trzy lata temu. Takie luźne dywagacje. W związku z tym odsyłam Was również do pełnoprawnej – oficjalnej? – recenzji mojego redakcyjnego kolegi Harpena, którą znajdziecie pod tym adresem.
Tym samym ostrzegam również przed spoilerami, ponieważ te mogą się poniżej pojawić!
Każdy z nas może chyba pochwalić się tak zwaną osobistą kupką wstydu. Ja takową oczywiście posiadam i od samego początku jej istnienia mam z nią problem: nigdy się nie kończy, tylko cały czas się powiększa.
Przez długi czas jednym z (bardzo wielu) tytułów w mojej kupce wstydu był Hades. Dość ciężko mi uwierzyć w to, że ktoś może tej gry nie kojarzyć, chociażby z nazwy. Definitywnie jest to jedna z najlepszych produkcji 2020 roku – sam już wtedy ją obserwowałem, ale chyba wszyscy wiemy jak to czasem bywa z życiem: nie ma czasu, później nie ma też chęci, a na koniec pojawia się już w ogóle coś zupełnie innego, co sprawia, że zapominamy, na co nie mieliśmy czasu w pierwszej kolejności.
Ze względu na mój kierunek studiów stricte związany z grami, miałem okazję wreszcie zagrać w Hadesa i tym samym go ukończyć. Aktualnie na liczniku mam już ponad 140 godzin, tytułowego Władcę Podziemi pokonałem pewnie z ponad 40 razy i moim celem głównym jest zdobycie wszystkich osiągnięć na Steamie. Wiem – brzmi to dość masochistycznie. Robię to jednak dlatego, iż doskonale zdaję sobie sprawę, że jakby tych osiągnięć nie było, jakby w grze nie istniała już żadna nowa rzecz do zrobienia czy zadanie do wykonania, to po prostu nie byłbym w stanie w to dalej grać.
Dzięki temu mogę więc spędzić w tym arcydziele jeszcze wiele godzin.
Home is not where you live
Teraz więc najważniejsza kwestia: dlaczego nazywam tę grę arcydziełem? Powodów jest wiele, ale zacznę od podstawowych informacji, ponieważ, mimo upływu kilku lat od premiery, na pewno nie wszyscy z Hadesem się zapoznali. Jest to action-RPG w stylu roguelike, aczkolwiek moglibyśmy go również nazwać grą typu dungeon crawler czy, jak ktoś się uprze, hack’n’slashem. Gracz przenosi się do krainy zmarłych, czyli tytułowego Hadesu, gdzie jako syn boga podziemnego świata, Zagreus, sprzeciwia się woli ojca i próbuje wydostać się z jego królestwa, aby trafić na Olimp.
Choć założenia rozgrywki nie są szczególnie skomplikowane, tak w praktyce gameplay naprawdę potrafi dać nam nieźle popalić. Aby wydostać się z Hadesu, musimy przejść serie losowo generowanych poziomów (aczkolwiek po dłuższym czasie rzadko natrafiamy na niespodzianki) i pokonać znajdujących się w tych pomieszczeniach przeciwników. Z racji tego, iż jest to roguelike, walki są trudne, ponieważ wraz z postępem napotkamy coraz to silniejszych wrogów.
Koniec końców, przynajmniej na początku, giniemy – wówczas wracamy do punktu wyjścia, domu Hadesa, ale możemy wykorzystać zdobyte doświadczenie na rozwój Zagreusa, a z czasem uzyskać specjalne umiejętności, dzięki czemu kolejne podejścia nie są tak monotonne.
Pierwsza śmierć jest bardzo bolesnym doświadczeniem, zwłaszcza jeżeli udało nam się zajść dalej niż myśleliśmy (mnie bolała bardzo, nawet mimo tego, iż wiedziałem, co się dzieje po śmierci). Hades okazał się jednak dla mnie na tyle uzależniający, że kolejne porażki wręcz motywowały mnie do działania. Bardzo pomógł również przyjemny system walki – deweloperzy zalecają użycie kontrolera, co też zrobiłem (chociaż na klawiaturze definitywnie da się wygrać). Pojedynki potrafią być naprawdę widowiskowe, zwłaszcza gdy jesteśmy już obeznani w mechanikach i wiemy, jak korzystać z pomocy bogów, którzy mogą użyczyć nam swoich mocy, pozwalających niekiedy zadać obrażenia na całym ekranie. Przedzieranie się przez krainę umarłych urozmaicić mogą również tak zwane Talenty Lustra – te niejednokrotnie uratują Wam życie, w szczególności kiedy jesteście takimi masochistami jak ja i po przejściu gry postanowiliście zacząć kolejną w trybie piekielnym (Hell Mode).
But who cares when you're gone
Jakkolwiek dziwacznie to nie brzmi, przynajmniej w moim przypadku Hades ma to do siebie, że po prostu chce mi się dalej w tej grze cierpieć. Cierpieć i słuchać historii; fabuła, aktorstwo głosowe i przede wszystkim narracja jest tutaj na (naj)wyższym poziomie aniżeli tym, którym mogą pochwalić się nawet największe produkcje pokroju AAA. Każda – dosłownie każda – postać jest jedyna w swoim rodzaju i zapada w pamięć. Z każdą postacią związałem się emocjonalnie, w mniejszym lub większym stopniu. Oprócz wątku głównego Hades oferuje historie poboczne, związane z bohaterami drugoplanowymi, którym musimy w jakiś sposób pomóc. W międzyczasie możemy pogłębiać relacje z innymi, a z niektórymi nawet się związać. I choć ta ostatnia kwestia nie jest może tak rozwinięta jakbym chciał, to nawet te sporadyczne dialogi po mozolnym wypełnieniu paska serduszek są satysfakcjonujące.
A skoro już o fabule mowa, warto poświęcić choć jeden akapit (no, ewentualnie kilka, znając mnie) temu, jak Hades świetnie tworzy portret absolutnie dysfunkcyjnej rodziny, która na początku została ewidentnie spisana na straty. Jakiś czas temu, właśnie po przechodzeniu gry po raz pierwszy, miałem okazję na studiach napisać 14-stronicową (sic!) pracę dokładnie na ten temat. Aspekt dysfunkcyjny został w umiejętny sposób połączony z aspektem mitologicznym – i rzeczywiście otrzymujemy tutaj mnóstwo tak zwanych smaczków (które szczególnie ucieszą miłośników mitologii), czy to związanych z pijactwem Dionizosa, żądzą wojennej krwi Aresa, czy też romantycznym hedonizmem Afrodyty.
GramTV przedstawia:
Mimo iż gra jest przede wszystkim opowieścią o niezwykle trudnej sytuacji Zagreusa i jego licznych próbach wydostania się z krainy ojca do Olimpu, tak w praktyce gracz wspólnie z Zagreusem przechodzi pewnego rodzaju metamorfozę. Punktem kulminacyjnym jest realizacja, że prawdziwa i kochająca go rodzina nigdy nie znajdowała się na Olimpie. Nawet sam Hades, choć nieumyślnie, dołącza do Zagreusa w tej metamorfozie – obserwowanie tego procesu było dla mnie czystą satysfakcją.
They’ll follow you to the beyond
Portret dysfunkcyjnej rodziny w Hadesie nie jest jednak podręcznikowy, a raczej humorystyczny. Deweloperzy pominęli najbardziej drastyczne kwestie mitologiczne, jak chociażby szokującą rozwiązłość seksualną Zeusa, połknięcie przez niego serca Zagreusa po śmierci chłopca czy też prawdziwą historię pojawienia się Persefony w Podziemiach. Gdy zastanowimy się nad tym wystarczająco długo, to nawet najsympatyczniejsza istota w grze, czyli (oczywiście!) Duza, jest najpewniej odniesieniem do najbardziej znanej z Gorgon, czyli Meduzy, która została zgwałcona przez Posejdona w świątyni Ateny, następnie zamieniona w potwora przez obrażoną boginię, aby na końcu zabił ją Perseusz.
Zanim przejdziemy dalej, pozwolę sobie tutaj wkleić końcowy fragment mojej wspomnianej 14-stronicowej pracy o grze poświęcony tytułowemu Hadesowi i jego metamorfozie:
Dysfunkcyjność rodziny w Hadesie bardzo łatwo rozpoznać poprzez rozmawianie z tytułowym Panem. Hades jest wiecznie zapracowany; obowiązki stawia ponad swoim synem(“Ile razy mam ci to tłumaczyć, chłopcze? Każdy Pakt Kary musi zostać niezwłocznie podpisany, zapieczętowany i złożony. Zamiast się piętrzyć!”; “Dąsaj się w swoich komnatach, ile chcesz, bo mnie to nie obchodzi! Mam całą wieczność na dokończenie tej pracy, więc twoja pomoc jest całkowicie zbędna.”) Uważa swojego syna nie tylko za aberrację, ale wydaje się również być bardzo niezadowolony z faktu, że Zagreus w ogóle jest jego synem (“Dlaczego krwawisz jak śmiertelnicy? To aberracja, nic więcej! I nie ma z czego być dumnym. Proponuję zachować to dla siebie.”; “Cóż takiego uczyniłem, że taki bezmyślny, niedbały bachor jest moim potomstwem?”) Hades sam zdaje się nie rozumieć koncepcji rodziny – albo świadomie ją wypiera, albo jest to oznaka jego niedojrzałości emocjonalnej (“Rodzina? Śmierć jest twoją jedyną rodziną. Śmierć i ja. Najlepiej przyzwyczaić się do nas obojga.”). Przed sprowadzeniem Persefony do Podziemi przez Zagreusa bóg Podziemi wypiera również miłość do swojej żony.
Po powrocie Persefony do Domu Hadesa, ten przechodzi coś, co można jedynie nazwać imponującą metamorfozą. Zaczyna mówić do swojego syna po imieniu (po takim czasie!), przestaje być wiecznie zrzędliwy i chłodny niczym Demeter, a do tego rozpoczyna nawet z Zagreusem pełnoprawną współpracę w celu utrzymania wszelkich pozorów normalności w Podziemiach, aby Olimpijczycy nie dowiedzieli się o córce bogini płodności ziemi.
Choć rodzinie Zagreusa zdecydowanie nie da się odmówić dysfunkcyjności przejawiającej się w nawet tak przyziemnych sprawach jak wzajemne wsparcie, Supergiant Games stworzyło nie tylko jej skomplikowany portret, ale pokazało również, jak ta sama rodzina rozpoczęła, można by rzec, grupową terapię.
Jak zdecydowała się nie tylko spojrzeć w oczy licznym traumatycznym przeżyciom poszczególnych jej członków, ale również poszukać rozwiązań, które pozwoliłyby na normalne życie – a przynajmniej na tyle, na ile normalne może być życie bogów i półbogów.
Tyle że to nie tylko cierpienie i słuchanie historii sprawiało, że potrafiłem grać godzinami – Hades to jedna z tych produkcji, których oprawa muzyczna sprawiła, że jej soundtrack jest w pierwszej dziesiątce najczęściej słuchanych przeze mnie albumów w historii mojego profilu na Spotify. Nawet najbardziej monotonne utwory potrafiły udowodnić, że w muzyce wcale nie musi liczyć się widowiskowość.
Gdy myślę o Hadesie, wyobrażam sobie rogalika. Mówię poważnie. Potocznie mówi się tak właśnie o grach typu roguelike, ale w tym przypadku mamy rogalika, który choć z zewnątrz niczym się nie wyróżnia – czytając opis gry na Steamie, łatwo jest założyć, że to kolejna gra o zabijaniu jak największej ilości potworów, żeby wygrać – tak biorąc pierwszy kęs, w ustach gracza rozpływa się przepyszne nadzienie. Nadzienie, dzięki któremu zjedzenie tego rogalika jest doświadczeniem, które warto zapisać w kalendarzu, aby przypadkiem nigdy o nim nie zapomnieć. Zresztą, to i tak byłoby bardzo ciężkie – abym zapomniał, prawdopodobnie musiałbym paść ofiarą amnezji.
Jest naprawdę bardzo niewiele gier, przy których ciężko znaleźć mi coś, co rzeczywiście mógłbym uznać jako wadę i powiedzieć: to jest w tej grze słabe. Myślałem nad tym bardzo długo i jedyne, co przyszło mi do głowy, to to, że niektórzy mogliby po prostu szybko się zniechęcić, jeżeli nie lubią roguelike’owych mechanik (w końcu nie każdy ma tyle czasu, żeby dziesięć razy prawie przejść grę i dopiero za jedenastym dotrzeć do napisów końcowych). Ale czy jest coś jeszcze, co może zniechęcić?
Naprawdę nie wiem. Na usta nasuwa mi się tylko: chapeau bas.
PS: Z racji tego, iż jest to luźniejsza forma oceny gry, serdecznie zapraszam do dyskusji w komentarzach. Może macie jakieś ciekawe wspomnienia z Hadesem, albo powyższy tekst sprawił, że akurat coś Wam przyszło do głowy. Chętnie posłucham Waszych opinii i pogadam!
Redaktor serwisu Gram.pl od lipca 2019 roku i student groznawstwa. Na co dzień zajmuję się newsami, ale czasem napiszę coś dłuższego. Jestem absolutnie uzależniony od kawy, muzyki i dobrych RPG-ów!
Przeszedłem jedynkę dość szybko po premierze i szczerze powiedziawszy... tylko mnie utrzymała w przekonaniu że cały gatunek "roguelike" to pomyłka.
Po pierwsze KAŻDY grę przejdzie niezależnie od poziomu umiejętności jeżeli poświęci wystarczająco dużo czasu na ulepszenia.
Po drugie jak w moim wypadku jeżeli dostaniemy odpowiedni zestaw ulepszeń, przejdziemy całość bez wysiłku.
Po trzecie jak już przejdziemy grę to przechodzenie jej dalej jest bez sensu co wg mnie całkowicie niszczy tego typu gry. Podobnie miałem z Bullet Per Minute
https://www.youtube.com/watch?v=cq-E6s91KyM
W jednym momencie zdobyłem niemal nieskończoną amunicję, teleportację i minigun i jedyne co mnie mogło zatrzymać przed końcem gry to np. wpadnięcie w lawę na dalszych poziomach. Co z teleportacją było praktycznie niemożliwe.
Wolałbym żeby dwójka rozbudowała grę do sensownych rozmiarów żeby wypełnić godziny czymś innym niż powtarzalnym przebijaniem się przez korytarze i pozbyła się tego elementu "roguelike". Inaczej po prostu pominę tę grę jak to robię z innymi grami z tego gatunku.
Akurat wielokrotne przechodzenie tego tytułu to właśnie to, co najbardziej bawi. Sam byłem zaskoczony, jak silny był to efekt, ale też zrozumiałem, dlaczego to robię. Czy po to, by zdobyć inne ulepszenia albo odblokować nową broń? Nie. Czy po to, by sprawdzić kolejne moce od bogów? Nie. Robiłem to dla historii, by zobaczyć, jak rozwijają się relacje protagonisty z innymi postaciami, jak reagują bossowie, by też doprowadzić do końca historię. Bo historia w tej grze stoi dialogami i relacjami właśnie. I świetnie się tego słuchało i czytało. Choć oczywiście dynamiczna walka też sprawiała frajdę.
dariuszp
Gramowicz
27/11/2023 21:38
Przeszedłem jedynkę dość szybko po premierze i szczerze powiedziawszy... tylko mnie utrzymała w przekonaniu że cały gatunek "roguelike" to pomyłka.
Po pierwsze KAŻDY grę przejdzie niezależnie od poziomu umiejętności jeżeli poświęci wystarczająco dużo czasu na ulepszenia.
Po drugie jak w moim wypadku jeżeli dostaniemy odpowiedni zestaw ulepszeń, przejdziemy całość bez wysiłku.
Po trzecie jak już przejdziemy grę to przechodzenie jej dalej jest bez sensu co wg mnie całkowicie niszczy tego typu gry. Podobnie miałem z Bullet Per Minute
https://www.youtube.com/watch?v=cq-E6s91KyM
W jednym momencie zdobyłem niemal nieskończoną amunicję, teleportację i minigun i jedyne co mnie mogło zatrzymać przed końcem gry to np. wpadnięcie w lawę na dalszych poziomach. Co z teleportacją było praktycznie niemożliwe.
Wolałbym żeby dwójka rozbudowała grę do sensownych rozmiarów żeby wypełnić godziny czymś innym niż powtarzalnym przebijaniem się przez korytarze i pozbyła się tego elementu "roguelike". Inaczej po prostu pominę tę grę jak to robię z innymi grami z tego gatunku.
Xelos_Iterion
Gramowicz
26/11/2023 19:45
wiko napisał:
Nie wiem, czemu to się opublikowało samo, ale z gatunkami zawsze jest w sumie problem. Może faktycznie przesadziłem z samym RPG (co poprawię oczywiście!), ale action-RPG już trochę mi tu pasuje. Oczywiście, akcja jest tutaj priorytetem, ale historia jest bardzo bogata i rozwój postaci również. Więc co kto woli. :D
Oj właśnie, to czekanie mnie już męczy, ale jestem prawie pewien, że będzie warto. I to jeszcze jak.
Rozumiem intencję i urok w doklejaniu tego akronimu do mnóstwa tytułów, ale to naprawdę żadna ujma dla gry, jeśli nie zostanie opatrzona etykietką "RPG". ; ) Trudno mówić o rol-plejowaniu postaci, która po swojemu (tj. zgodnie ze wcześniej stworzonym skryptem) interpretuje i ustosunkowuje się do rozmaitych zdarzeń w grze. Tak że ja bym po prostu nazwał tę grę grą akcji, action roguelike, i cześć pieśni. Koniec końców, rozwój postaci, poziomowanie, ekwipowanie itd. są obecne już w niemal każdym tytule. Obłożenie slotów typu "armour", "helm" przedmiotami czy mechaniczne zdobycie nowego poziomu postaci to jeszcze nie RPG. ; )