Po ośmiu latach seria Igrzyska śmierci powraca z nową częścią. Oceniamy, czy jest jeszcze potencjał na rozwój tego uniwersum.
Ku uciesze gawiedzi
Chyba nawet sama Suzanne Collins nie spodziewała się tak wielkiej popularności ekranizacji jej serii powieści. Gdy Hollywood bierze się za adaptacje książek, zazwyczaj są to już ugruntowane serie, które mają liczne spin-offy i kontynuacje. W przypadku sukcesów filmów, można wtedy pokusić się o kolejne ekranizacje pobocznych części książkowej serii. Ale twórcy tetralogii Igrzysk śmierci nie mieli takiego luksusu. Collins napisała tylko trzy książki, ograniczając się do historii Katniss Everdeen. Dopiero w 2020 roku autorka zakończyła pracę nad prequelem zatytułowanym Ballada ptaków i węży. Film na podstawie powieści powstał błyskawicznie i ciężko się temu dziwić, skoro od zamknięcia poprzedniej serii minęło już osiem lat. Ale w przypadku ogromnego sukcesu tej produkcji twórcy znowu będą musieli czekać co najmniej kilka lat na nowy materiał. A wyraźnie mają chęci na nakręcenie drugiej części Igrzysk śmierci: Ballady ptaków i węży.
W wyniku wojny Coriolanus Snow (Tom Blyth) wraz z kuzynką Tigris (Hunter Schafer) stracili niemal wszystko. Chłopak musi więc podwójnie ciężej pracować, aby udowodnić, że jego nazwisko wciąż może coś znaczyć. Snow liczy na wygranie nagrody dla najlepszego ucznia, dzięki której będzie mógł rozpocząć studia. Ale jego plany krzyżują nowe reguły zbliżających się 10. Głodowych Igrzysk, w których musi wziąć udział. Corolanus i jego koledzy stają się mentorami, a Snowowi zostaje przydzielona Lucy Gray Baird (Rachel Zegler) – trybutka z najbiedniejszego, 12. Dystryktu. Chłopak postanawia doprowadzić swoją podopieczną do wielkiej wygranej, samemu torując sobie drogę do dalszej kariery. Ale Coriolanus i Lucy Gray pomimo dzielącego ich statusu, są sobie bliżsi, niż każdy z nich początkowo chciałby przyznać. Snow zaczyna darzyć coraz gorętszym uczuciem młodą dziewczynę, która przekonuje się, że nie wszystkie elity z Kapitolu muszą być zepsute.
W przeciwieństwie do głównej serii Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży to historia prezentująca wczesne lata Coriolanusa Snowa, gdzie same mordercze zawody między przedstawicielami dystryktu stanowią jedynie część całej opowieści. Film podzielony jest na trzy części, gdzie ostatnia jest najmocniej oderwana od reszty, jakby stanowiła odrębną całość. Był więc tu potencjał na dwuczęściową serię, ale reżyser Francis Lawrence nie chciał nawet słyszeć o tym pomyśle, zrażony podziałem finałowej części książkowej trylogii na dwa osobne filmy. I ciężko mu się dziwić, ale w tym przypadku, aż prosi się, aby bardziej rozbudować całą historię, pozamykać wszystkie wątki, a przede wszystkim wyrzucić wszystkie długie i niepotrzebne sceny, które jedynie negatywnie wpływają na tempo całości.
Pierwsza część filmu jest najbardziej udana i przywołuje ducha pierwszych dwóch i zdecydowanie najlepszych części serii. Twórcy układają wszystkie pionki na szachownicy, jednocześnie przedstawiając ich wzajemne powiązania, nie bojąc się utrzymywać pewnych tajemnic do samego końca. Nie bez szkody dla samej historii, czego najlepszym dowodem jest dziekan Casca Highbottom, który darzy Snowa czystą nienawiścią. Dopiero na samym końcu dowiadujemy się, co poróżniło pomysłodawcę Głodowych Igrzysk do syna swojego dawnego przyjaciela. Wątek jest jednak na tyle ciekawy, że aż zasługiwał na rozszerzenie. Niestety musimy zadowolić się zaledwie kilkoma zdaniami.
Jak zostałem prezydentem
Same igrzyska nie robią już takiego wrażenia, tym bardziej że jest to dopiero dziesiąta edycja, więc w porównaniu do rozgrywających się wiele dekad później zawodów, w których udział brała Katniss, są one dosyć prymitywne i amatorskie. Pomijam już fakt, że historia pełna jest głupot i nielogiczności, ale taki już urok tego świata, którego podstawy zostały położone na chwiejnych fundamentach. Na szczęście film ucieka od prostych błędów, jedynie raz na jakiś czas się potykając. Najgorzej, że sama rywalizacja trybutów nie wzbudza większych emocji, a finał igrzysk pozostawia widza ze sporym niedosytem.
GramTV przedstawia:
Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży są najlepsze wtedy, gdy prezentują przemianę głównego bohatera. Coriolanus Snow przechodzi długą drogę, aby z ambitnego młodego człowieka stać się przyszłym bezdusznym tyranem. To ciekawe stadium rodzącego się zła, chociaż podane zbyt pośpiesznie i bez psychologicznej głębi. Nie specjalnie pomaga Tom Blyth, który dobrze wypada w pierwszej i drugiej części filmu, ale w najbardziej dramatycznej trzeciej, brakuje w jego grze jakiegoś przełamania, aby uwiarygodnić swoją postać.
Bez zarzutów wypada za to Rachel Zegler, która potrafi ukazać zadziorność swojej postaci, ale również wdzięczność, czy dobroć. To dopiero trzecia rola w karierze tej aktorki, ale jak na razie najlepsza ze wszystkich. Prawdziwą gwiazdą nowych Igrzysk śmieci jest Viola Davis, która tworzy demoniczną dr Volumnią Gaul, sprawujączą pieczę nad zawodami. Widać, że świetnie bawi się swoją rolą i chociaż czasami niepotrzebnie szarżuje, to pod toną charakteryzacji widać wkład włożony przez Davis w tę kreację.
Nie jest to wymarzony powrót Igrzysk śmierci, którym zabrakło jakiegoś szerszego komentarza, o który ta historia aż się prosiła. Mimo to Ballada ptaków i węży, pomimo dłużyzn i kilku niepotrzebnych scen, sprawdza się jako typowy rozrywkowy blockbuster. Nawet można przymknąć oko na nie najlepsze efekty specjalne, mając na uwadze, że budżet wyniósł tylko 100 mln dolarów, co jak na produkcję takiej skali, jest to zadziwiająco mała kwota. Twórcy jednak powinni więcej popracować nad trzecim rozdziałem, który nie imponuje wizualnie, prezentując nudny, wyprawny z kolorów styl zerowy, który gryzie się ze stylistyką poprzednich dwóch części tej historii.
6,0
Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży to jakościowy wzrost względem ostatnich dwóch filmów z serii, ale daleko temu do wymarzonego powrotu.
Plusy
Czuć tu stare, dobre Igrzyska śmierci
Historia przemiany Coriolanusa Snowa ma wiele dobrych momentów
Niezłe piosenki wykonywane przez Rachel Zegler…
….która zaliczyła najlepszą rolę w swojej karierze
Dobry drugi plan, na czele z Violą Davis
Minusy
Same igrzyska trochę rozczarowują
Jest sporo nudy i dłużyzn
Pozostawia niektóre wątki niedokończone
Niespecjalnie potrafi emocjonować
Brakuje tu jakiegoś szerszego społecznego, czy politycznego komentarza, który miała poprzednia seria
Tom Blyth nie zawsze potrafi przekonująco zaprezentować swojego bohatera
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!