Kill Knight - recenzja. Trudna, ale piekielnie satysfakcjonująca przeprawa

Adam "Harpen" Berlik
2024/12/05 12:00
2
0

To bez wątpienia jeden z najlepszych “indyczków” tego roku. Musicie koniecznie zagrać w Kill Knight, jeśli lubicie hack’n’slashe w konwencji rogue-like’a.

Spoglądając na materiały promujące Kill Knight nietrudno zauważyć, że mamy tutaj do czynienia z niezwykle dynamicznym gameplayem. Nawet na statycznych obrazkach widać ogromną liczbę przeciwników, eksplozje i to, jak skonstruowano mechanikę rozgrywki - w istocie podczas kolejnych sesji musielibyśmy mieć oczy dookoła głowy, gdyby nie jedno “ale”. Całość, na szczęście, ukazano w rzucie izometrycznym, więc widzimy wszystko, co trzeba, by móc odpowiednio zareagować. Nie jest to jednak łatwe, bo Kill Knight to nie tylko świetna, ale i bardzo wymagająca produkcja. Choć nie zrażajcie się już na wstępie, bo…

Kill Knight
Kill Knight

Kill Knight, czyli easy to learn, hard to master

Zanim trafimy na pole walki w Kill Knight warto przejść przynajmniej kilka samouczków, a najlepiej zapoznać się ze wszystkimi zasadami rozgrywki. Tym bardziej, że tutoriale podzielono na kilka sekcji, więc autorzy odpowiedzialni za Age of Darkness: Final Stand wyjaśniają nam zarówno podstawy, jak i bardziej zaawansowane techniki. Stosując początkowo tylko te pierwsze i tak może okazać się, że zwyczajnie nie będziemy w stanie ogarnąć tego, co dzieje się na ekranie.

Będziemy ginąć szybko i często, ale każdy, nawet najmniejszy postęp, pomimo konieczności rozpoczynania zabawy od początku tuż po zgonie, daje w Kill Knight ogromną satysfakcję. To zasługa naprawdę świetnego systemu walki, bogatego wachlarza ciosów i systemu, który każe i nagradza wyłącznie gracza. Zawsze czujemy, że porażka czy wygrana to tylko nasza wina lub zasługa. Tak - ekipa PlaySide Studios stanęła na wysokości zadania. Kill Knight jest po prostu świetny.

Odkrywanie kolejnych mechanik we wspomnianych już samouczkach to jedno, a wcielanie ich w życie to zupełnie inna sprawa. W tym aspekcie Kill Knight również jest niezwykle angażujący. Zastosowanie nowej kombinacji w efektywny sposób i przetrwanie na arenie dłużej niż wcześniej (nawet na najniższym poziomie trudności) sprawia mnóstwo frajdy. I co z tego, że za chwilę znów zginiemy? Przeklikamy się przez kilka ekranów, sprawdzimy czy możemy ulepszyć broń lub odblokować nowe elementy wyposażenia i znów będziemy siekać lub strzelać do wrogów, unikając pocisków, eksplozji i wszystkiego, co może nas w mgnieniu oka wysłać na tamten świat. To znaczy do głównego menu.

A co z fabułą?

Jakaś tam historia jest, ale prawdę mówiąc to jedynie zbędny dodatek do genialnej pod względem rozgrywki całości. Warto jednak wiedzieć, że głównym bohaterem jest oczywiście tytułowy rycerz, który po tym, jak został zdradzony i wygnany do Otchłani zmartwychwstaje, by zabić Ostatniego Anioła. Jak to wszystko się potoczy? W tej kwestii Kill Knight, rzecz jasna, nie zaskakuje, przynajmniej jeśli chodzi o opowieść - gameplay to już zupełnie inny temat, więc wróćmy do niego, skupiając się na esencji dzieła PlaySide Studios.

Kill Knight

Dynamika, dynamika i jeszcze raz dynamika

Kill Knight to gra niezwykle szybka, bezkompromisowa, uzależniająca. Daje mnóstwo narzędzi, dzięki którym możemy atakować wrogów wręcz lub też strzelać do przeciwników, spowalniać ich lub umiejętnie uciekać przed nimi. Eliminować niemilców pojedynczo lub wysadzać całe grupy oponentów w powietrze. Walcząc piekielnie szybko lub też atakując raz wolno, ale tak, że nie będzie czego zbierać. Warto napełniać tu specjalne paski, by wyprowadzać jeszcze bardziej śmiercionośne ciosy. Albo móc się uleczać w chwili, gdy wydaje się, że w zasadzie już po nas. Niemalże jednak ostatkiem sił jesteśmy w stanie przypomnieć sobie odpowiednią kombinację przycisków i uratować się przed - i tak - niechybnym zgonem. Ten w końcu nastąpi. Oczywiście do czasu, bo Kill Knight - rzecz jasna - da się przejść, choć to zadanie arcytrudne.

GramTV przedstawia:

Tyle tylko, że wciąż Kill Knight to uczciwa gra. Nawet w dalszej fazie, kiedy na monitorze widzimy naprawdę sporą liczbę przeciwników, wszystko jest czytelne. Owszem, zdarzają się sporadyczne sytuacje, w których pociski czy inne animacje ataków zasłaniają to, co chcielibyśmy zobaczyć, by lepiej poradzić sobie w walce, ale to rzadkość - znacznie częściej brakowało mi zręczności czy też koordynacji, co kończyło się oczywiście śmiercią Kill Knighta. Na szczęście jednak to nie stuprocentowym rogue, więc po zgonie zachowujemy dostęp do odblokowanych elementów wyposażenia, a także do waluty i możemy zakupić nowe rodzaje broni, ulepszenia czy też skorzystać z pancerzy, zwiększając swoje szanse na zwycięstwo w kolejnych potyczkach.

Kill Knight
Kill Knight

Jak to wygląda?

Kill Knight nie jest może najpiękniejszą grą, jeśli weźmiemy pod uwagę jakość tekstur. Pal to licho, bo klimat retro wylewa się z ekranu. Świetnie dobrana kolorystyka, gdzieniegdzie obecność neonów i różnorodność - bądź co bądź - pomysłowo zaprojektowanych wrogów to kolejny element, który sprawia, że ciężko oderwać się od recenzowanej produkcji. Aż chce się zginąć - można powiedzieć. Tym bardziej, że soundtrack, tak samo jak grafika, to również umiejętny mix staroszkolnych zręcznościowych strzelanek z nowoczesnością. I tak, dostosowuje się tempem do tego, co widzimy na ekranie. Więc zróbcie głośniej.

Podsumowanie

Nie lubię tego pisać, ale naprawdę - Kill Knight nie jest grą dla wszystkich. Jeśli jednak lubicie hardkorowe rogue-like’i, to powinniście sprawdzić ten tytuł. Zwłaszcza, że kosztuje on raptem kilkadziesiąt złotych. Mało, naprawdę mało, biorąc pod uwagę to, ile zawartości oferuje. A ile nerwów… Tak czy inaczej, to świetnie zaprojektowany tytuł nagradzający nawet najmniejsze postępy ogromną satysfakcję. Taki, w którym chce się zrobić wszystko, aby ostatecznie dotrzeć do finałowego bossa, zginąć na nim i powtórzyć tę drogę raz jeszcze i znów, aż do szczęśliwego - z perspektywy Kill Knighta oczywiście - zakończenia. Krótko na koniec - polecam po stokroć. Kill Knight to istna perełka na rynku gier niezależnych.

Kill Knight
9,0
Kill Knight to fenomenalna produkcja. Z angażującym systemem walki, świetnym tempem rozgrywki, a także kapitalną oprawą. Nic, tylko ginąć.
Plusy
  • prosta do zrozumienia, ale trudna do perfekcyjnego opanowania walka
  • idealnie wyważony, choć oczywiście wysoki poziom trudności (nawet na najniższym stopniu wyzwania)
  • skutecznie zachęca do eksperymentowania z dostępnymi rodzajami broni i pancerza
  • bardzo dobrze przemyślany system rozwoju postaci
  • wszystkie zgony wynikają jedynie z naszych błędów - gra jest świetnie zaprojektowana i dopracowana
  • oprawa audiowizualna w stylu retro jest po prostu fenomenalna
Minusy
  • czasem nie widzimy wszystkiego co trzeba na ekranie
  • mimo wszystko pretekstowa historia
Komentarze
2
dariuszp
Gramowicz
06/12/2024 03:06

Wszystko co jest rogue like automatycznie skreślam. Ten gatunek stał się tanin sposobem na reużywanie contentu na 2h w nieskończoność.

MisticGohan_MODED
Gramowicz
05/12/2024 13:28

Wygląda nieźle.