Kraven Łowca – recenzja filmu. Zapomniany jeszcze przed premierą

Radosław Krajewski
2024/12/13 22:00
0
0

Ostatni superbohaterski film z uniwersum Sony zadebiutował w kinach. Oceniamy, czy jest lepiej niż w przypadku Morbiusa i Madame Web.

Człowiek-lew

Nadeszła chwila, której każdy fan superbohaterskich produkcji mógł się już wcześniej spodziewać. Sony Pictures zrezygnowało z dalszego rozwoju swojego uniwersum skupionego wokół postaci z kart komiksów o Spider-Manie. Przy tak spektakularnych porażkach, jak Morbius i Madame Web, a także malejących wpływach kolejnych odsłon Venoma, wytwórnia nie chce więcej tracić pieniędzy na nierentowne produkcje. Zamiast tego studio skupi się na zacieśnieniu współpracy z Marvel Studios, aby kręcić kolejne odsłony Spider-Mana, a niektóre postacie z wygasającego już uniwersum, przeszły do MCU. Zanim jednak na dobre pożegnamy się z Sony’s Spider-Man Universe, czeka nas jeszcze jedna produkcje, której nikt nie chciał i o którą nikt nie prosił. Nawet sama wytwórnia zdaje się, że wolałaby zapomnieć o Kravenie Łowcy, którego kampania marketingowa była krótka i niespotykanie mała. Podobnie jak przy poprzednich filmach z uniwersum, również Kraven Łowca nie przyczyniłby się do zmiany statusu uniwersum. Sony podjęło więc dobrą decyzję, bo ich najnowsza produkcja dobitnie udowadnia, że nie ma miejsca dla takich filmów.

Kraven Łowca
Kraven Łowca

Sergei Kravinoff (Aaron Taylor-Johnson) wraz ze swoim młodszym bratem Dmitrim (Fred Hechinger) wychowywani byli przez ojca twardą ręką. Nikolai Kravinoff (Russell Crowe) jako szef narkotykowego gangu musiał nauczyć się bezwzględności, chcąc pozbawić wszelkiej empatii również swoich synów. Gdy byli jeszcze nastolatkami, zorganizował dla nich safari, aby nauczyli się polować. Natrafili jednak na drapieżnika alfa, który prawie zabił Sergeia. Chłopaka uratowała Calypso (Ariana DeBose), która podała mu leczniczy specyfik, jednak wcześniej krew zranionego lwa dostała się do krwioobiegu młodego Kravinoffa. Wiele lat później Sergei znany już jako Kraven, posiada nadludzkie zdolności, które służą mu do tropienia ludzi. Jego celem stali się kłusownicy, którzy zabijają zwierzęta wyłącznie dla swoich własnych korzyści. Jednak gdy konkurencyjny gang pod przewodnictwem niebezpiecznego Rhino (Alessandro Nivola) atakuje jego ojca, Kraven rozpoczyna nowe łowy, aby powstrzymać groźnego przeciwnika. Nie wie jednak, że jego śladem podąża zupełnie inny łowca (Christopher Abbott). Sergei może jednak liczyć na niespodziewaną pomoc Calypso.

Podobnie jak w poprzednich filmach z uniwersum, scenariusz nie jest mocną stroną Kravena Łowcy. Wydaje się, jakby różne pomysły zostały napisane na kolanie na krótkiej przerwie na kawie, a następnie podane ChatowiGPT, aby sklecił z tego jakąkolwiek fabułę. Pomijając już fakt licznych zmian w samej postaci tytułowego złoczyńcy względem komiksów, który i tak jest najlepszym i najjaśniejszym punktem filmu, to Sony wyraźnie miało chrapkę na stworzenie grupy Sinister Six po premierze tej produkcji. Nieprzypadkowo głównym antagonistą jest Rhino, do tego w filmie mamy Kameleona, pojawia się Calypso, a także Chance, a wspomniany jest również Jackal. Ostatecznie nic z tych planów nie wyszło i bardzo dobrze, bo prawdopodobnie narażeni byśmy byli na oglądanie kolejnego filmu ze zmarnowanym potencjałem.

Kraven Łowca
Kraven Łowca

Ubiegłoroczny Marvel’s Spider-Man 2 pokazał, jak można ciekawie zaprezentować Kravena Łowcę, czego w filmie J.C. Chandora się nie udało. Podobnie jak w Venomie nie mamy do czynienia z tym samym potężnym przeciwnikiem Człowieka-Pająka, ale raczej z antybohaterem, który działa w imię dobra, ale korzystając ze wszelkich form powstrzymywania przeciwników. Chociaż film ma kategorię wiekową przeznaczoną wyłącznie dla dorosłych widzów i niejednokrotnie twórcy z tego skorzystali, to najwyraźniej bali się przesadzić i zabrakło naprawdę widowiskowych scen walki, w których przemoc i brutalność zostałaby pokazana w równej krasie, jak chociażby w takim Johnie Wicku. I nie byłby to problem, gdyby film aż tak o to nie prosił, a niestety w wielu scenach widać, że zostały na siłę ocenzurowane, w żaden kreatywny sposób tego nie maskując.

Sony znowu nie upolowało

Mimo to warto pochwalić Aarona Taylora-Johnsona, który naprawdę dał radę w tytułowej roli. Jego Kraven Łowca nie ma wiele do zaoferowania ze względu na leniwy, generyczny scenariusz, ale przynajmniej aktor robi co może, aby uratować tę rolę. I wychodzi mu to na tyle dobrze, że ciężko nie pałać do tej postaci sympatią. Wyłącznie z tego względu chętnie zobaczyłbym Taylora-Johnsona ponownie jako Kravena w MCU. Nieźle wypadają także pozostali członkowie rodziny Kravinoffów. Fred Hechinger jako Dmitri jest ciekawą i niejednoznaczną postacią i aż szkoda, że film traktuje go tak po macoszemu. Nieco gorzej, ale wciąż przyzwoicie wypada Russell Crowe jako Nikolai, który potrafi budzić strach. Niestety w jego usta włożona tak fatalne dialogi, że czasami nie da się patrzeć na tę postać poważnie. Zresztą fatalne dialogi to jeden z wielu gwoździ do trumny Kravena Łowcy, jak i całego Sony’s Spider-Man Universe.

Kraven Łowca
Kraven Łowca

GramTV przedstawia:

Nic jednak nie przygotowuje Was na to, jak źli są antagoniści. I nie mam na myśli ich nikczemności, ale jak groteskowo zostali napisani i zagrani. Rhino to parodia kultowego przeciwnika Petera Parkera, który zachowuje się w przerysowany, a przy tym w karykaturalno-autystyczny sposób, co jest niedopuszczalne ze względu na osoby, które są dotknięte tą przypadłością. Jeszcze gorzej wypada Rhino w swojej nosorożcowej formie, przypominając najgorsze potwory z CGI. To zdecydowanie najgorsza wersja tego popularnego przeciwnika Spider-Mana, a przecież dziesięć lat temu mieliśmy robotycznego Rhino w Niesamowitym Spider-Manie 2. Jest jeszcze Christopher Abbott jako Cudzoziemiec, który za każdym razem, gdy się pojawia (poza dwiema scenami), pozostawia za sobą co najmniej jednego trupa. Twórcy w żaden sposób nie przedstawiają tej postaci, ani jej nie rozwijają, bazując w kółko jedynie na jego jednej sztuczce. Koszmarna jest także Ariana DeBose jako Calypso – kolejna zbędna postać, która służy wyłącznie historii w kilku momentach, po czym znika. I to dosłownie, bo gdy w końcu coś mogłoby się z tą bohaterką zadziać, to nie dostajemy już więcej żadnych scen z jej udziałem.

Kraven Łowca rozczarowuje również pod względem samej akcji, która jest miałka i nieciekawie zrealizowana. Paradoksalnie nie ma tu wielkich scen akcji, jak chociażby w Venomie, ale też skala wydaje się trochę większa, choć nadal bardziej lokalna, niż w Madame Web. Nie pomagają marne efekty specjalne, które w większości przypadków pozostawiają wiele do życzenia. Właściwie to poziom Madame Web i Morbiusa, ale z tym zastrzeżeniem, że mamy nieco ciekawszego i o wiele lepiej zagranego głównego bohatera.

I tylko dlatego Kraven Łowca można postawić na półce wyżej, niż te dwie wspomniane produkcje z uniwersum Sony. Do trzech części Venoma nie mają jednak podjazdu, chociaż to też nie były dobre filmy. W tak marny, wręcz uwłaczający sposób kończy seria o postaciach z komiksów o Spider-Manie. Za kilka lat nikt już o tych filmach nie będzie pamiętał, a jeżeli będą przywoływane, to wyłącznie w ramach szydery lub jako skrajne przykłady, jak nie kręcić filmów (głównie superbohaterskich). Kraven Łowca ma jednak jedno zastosowanie i sprawdzi się jako wypełniacz tła do ciekawszych zajęć. Gdy więc film wejdzie już na streaming, a akurat będziecie mieli masę ubrań do wyprasowania, czy będziecie musieli wysprzątać mieszkanie, ta produkcja idealnie sprawdzi się do zerkania na ekran raz na kilka minut.

2,0
Kraven Łowca kończy uniwersum Sony w charakterystyczny dla tej serii sposób.
Plusy
  • Aaron Taylor-Johnson sprawdza się jako Kraven Łowca
  • Fred Hechinger jest niezły jako Dmitri, brat głównego bohatera
  • Russell Crowe też ma kilka niezłych scen
  • To już koniec męczarni z uniwersum Sony
Minusy
  • Fatalny scenariusz z nieciekawą historią i kiepskimi dialogami
  • Brak porywających, ekscytujących scen akcji
  • Główni przeciwnicy to jakiś groteskowy, a przy tym nieśmieszny żart
  • Postaci Calypso równie dobrze mogłoby nie być…
  • …i wtedy byłby to lepszy film, bo nie musielibyśmy patrzeć na przerażająco złą grę Ariany DeBose
  • Nie wykorzystuje wysokiej kategorii wiekowej do jeszcze brutalniejszych scen
  • Kiepskie efekty specjalne
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!