Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun. Recenzja nowego filmu Wesa Andersona

Kamil Ostrowski
2021/11/25 17:00
0
0

Jeżeli szukacie sposobu na to, żeby bardzo miło spędzić czas i zaczerpnąć haustu tak zwanego „prawdziwego kina” to mam dla Was bardzo mocną propozycję.

Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun. Recenzja nowego filmu Wesa Andersona

Wes Anderson konkuruje na tym etapie w zasadzie już tylko ze sobą. Amerykanin na swoim koncie ma takie pozycje jak doskonali Kochankowie z Księżyca, Wyspa Psów (nasza recenzja) czy najbardziej chyba znany Grand Budapest Hotel – to przecież nic innego, jak współczesne klasyki. Specyficzny, absurdalny humor w połączeniu z wielkim wyczuciem obrazu, doskonałym wyczuciem w zakresie własnego, wyjątkowego tempa budowania historii i talentem do tworzenia artystycznych kompozycji w rozmaitych stylach przyniosły mu już sporo nagród, a także nominacje do Oskarów, chociaż wydaje się że 52-latek dopiero się rozkręca. Jeżeli chodzi o jego najnowszy obraz, o przydługim (ale tylko w polskiej wersji) tytule, czyli „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun”, to jest to film który wpisuje się w dotychczasowy dorobek reżysera, chociaż nie mogę odnieść wrażenia, że to najmniej ambitne z ostatnich dzieł Wesa Andersona. Dlaczego?

Kurier Francuski przybliża nam kilka historii z fikcyjnego czasopisma podróżniczo-kulturalno-politycznego. Na jego łamach mieli publikować wielcy pisarze swoich czasów, a swoją świetność miał on przechodzić w okresie okołowojennym, kiedy to prenumerowali go ludzie z całego świata. Powiem szczerze, że czasopismo przedstawiono w taki sposób, że sam miałbym ochotę wziąć je w swoje ręce. Ewidentnie widać tutaj mocne inspiracje okresem w którym faktycznie amerykański pisarze tacy jak Ernest Hemingway, Gertrude Stein czy F. Scott Fitzgerald przenieśli się na jakiś czas do Francji, chociaż w tym przypadku możemy mówić raczej o laurce wystawionej dziennikarstwie i publicystyce z tamtego okresu, a w mniejszym stopniu literaturze sensu stricte.

Fabuła filmu składa się z kilku historii, które przedstawiają kolejne artykuły, jakie zamieszczono w jednym z wydań fikcyjnego Kuriera Francuskiego. Każda z nich ma swoją niezależną fabułę, tempo, unikalnych bohaterów, a w pewnych ramach nawet swoją własną stylistykę (chociaż wszystkie łączy Andersonowy sznyt i epoka w jakiej się obracamy). Historyjki mają swój specyficzny urok, sporej grupie może on się wydawać infantylnością i są niespiesznie prowadzone, co może u widzów może budzić pewną irytację. Jeżeli lubicie zabawę formą i możecie przez dłuższy czas doceniać samo żonglowanie formami wyrazu i środkami artystycznymi, to powinno Wam się spodobać. Jeżeli nie, to uznacie to za błazenadę i brak sensownej koncepcji ze strony scenarzystów.

GramTV przedstawia:

Etiudy dzielą się w moim mniemaniu na bardzo dobre (o więźniu-malarzu) i te mniej udane (o młodym rewolucjoniście), przy czym nie mogę pozbyć się wrażenia, że Wes Anderson poszedł nieco na łatwiznę. Jak możecie sobie wyobrazić, kilka niepowiązanych ze sobą opowiastek to forma nieskończenie przyjemniejsza w tworzeniu, ale też nieskończenie płytsza niż spójna, dwugodzinna historia. Grand Budapest Hotel, mimo swojej kalejdoskopowości, stanowił zwartą całość i za to należały się wtedy Andersonowi brawa. W tym przypadku bawiłem się dobrze, ale z kina wychodziłem z mieszanymi uczuciami. Przynajmniej, jeżeli chodzi o kwestię fabularną.

Nie da się natomiast ukryć, że Kurier Francuski to prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Poszczególne sceny są niczym płótna z najlepszych obrazów, na których twórca rozmieszcza poszczególne elementy kompozycji, pozwalając widzowi przez dłuższą chwilę delektować się każdym z nich. Film jest niemalże przeładowany doskonałą grą aktorską (wielkie gwiazdy pojawiają się czasami na dosłownie kilka sekund), okazjonalnymi gagami, puszczaniem oka do widza i nawiązaniami do innych dzieł kultury, a wszystko momentami dopełnia idealnie dobrana ścieżka dźwiękowa. Ciężko nie być pod wrażeniem.

Idźcie na Kuriera Francuskiego. Nawet jeżeli film niedomaga pod względem historii, to obcowanie z twórczością Wesa Andersona nawet w takiej lekko ułomnej formie jest bardzo przyjemnym kinowym doświadczeniem. Czy spodziewałem się więcej? Tak. Czy wyszedłem z kina zadowolony? Tak. Czy Kurier Francuski wejdzie do klasyki kina, podobnie jak niektóre wcześniejsze filmy tego twórca? Nie sądzę. Czy to jest powodem, dla którego nie warto wydać parunastu złotych na to, żeby zobaczyć jak zgrabnie można operować kamerą, obrazem, dźwiękiem i ile można zmieścić gwiazd w jednym filmie? Chyba znacie odpowiedź na to ostatnie pytanie. Au revoir.

7,0
Najnowszy film Wesa Andersona nie oferuje za wiele w kwestii fabularnej, aczkolwiek to prawdziwa uczta dla oczu i uszu
Plusy
  • Niesamowity, ale to naprawdę niesamowity casting
  • A co za tym idzie świetna gra aktorska (w przytłaczającej większości)
  • Niezwykle plastyczne kadry
  • Świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa
  • Radosna zabawa środkami wyrazu
Minusy
  • Dyskusyjna jakość fabuły, o ile w ogóle można o takowej mówić
  • Nierówna jakość poszczególnych historii
  • Moim zdaniem zupełnie niepotrzebne jest okazjonalne przechodzenie w estetykę czerni i bieli
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!