Malezyjska ciekawostka – recenzja filmu Irul: Nawiedzony hotel

Joanna Kułakowska
2022/11/18 08:00
0
0

Filmy grozy w stylu found footage to rzecz o długiej tradycji na Zachodzie, ale novum w niektórych krajach Azji. Jak poradzili sobie Malezyjczycy?

Duchy, Szatan i kolonialne naleciałości

Specyfika wspomnianego wyżej hotelu wyraziście łączy się z obraną przez twórcę konwencją found footage, w której (przynajmniej teoretycznie) chodzi o to, by maksymalnie zatrzeć różnicę między fikcją a rzeczywistością. I trzeba wprost powiedzieć, że M.S. Prem Nath w wielu aspektach poradził sobie znacznie lepiej niż autorzy Blair Witch Project z 1999 roku, którzy z racji owego obrazu w powszechnym odbiorze uchodzą za prekursorów tego typu filmów (cóż, Ruggero Deodato i znawcy jego twórczości oraz sposobu reklamy rzeczonej mogą tu zaśmiać się ironicznie). Mamy zatem pracowników studia filmowego, którzy aby się lepiej wypromować, angażują się w projekt dla YouTube. Producentka podsuwa pomysł tajemniczego zaginięcia młodego mężczyzny, trop zaś wiedzie do znanego nam hotelu. Biorąc pod uwagę tematykę, studio decyduje się zatrudnić dość popularną ekipę łowców duchów. Pomimo napotykania wysoce nerwowo reagujących na temat person sprawa przebiega relatywnie spokojnie... może nawet zbyt spokojnie... aż do pewnego momentu, kiedy to zaczynamy mieć do czynienia ze swoistą mieszanką Lśnienia Stanleya Kubricka i gry RPG pod tytułem Kult.

Duchy, Szatan i kolonialne naleciałości, Malezyjska ciekawostka – recenzja filmu Irul: Nawiedzony hotel

Po seansie filmu Irul: Nawiedzony hotel trudno oprzeć się wrażeniu, że malezyjski filmowiec zadał sobie pytania: A dlaczego niby found footage ma wyglądać jak taśmy amatorskie? A dlaczego nie może być inaczej? Przecież można zrobić coś zgrabnie i mimo wszystko zachować poetykę! I tak oto otrzymujemy „dokument” z rąk profesjonalistów - może i z „nieoczekiwanymi” przerwami, lecz świetnie zrealizowany pod kątem pracy kamery tudzież montażu z kilku kamer, których istnienie (i sposób rozmieszczenia) zostało odpowiednio umotywowane. Ważne jest to, że starannie zadbano o spójność i logikę świata przedstawionego, w tym o wyjaśnienia, dlaczego w danej chwili ktoś jest filmowany i dlaczego ktoś inny nie zapomina / nie przestaje filmować, skąd w ogóle w tym miejscu bierze się urządzenie. Jest to rzecz, która kuleje w wielu produkcjach found footage, co wyśmiało kilka dekonstrukcji, chociażby Duch śmierci z 2016 roku (reż. Steven DeGennaro). Odnośnie do przenikania się fikcji i faktów nie może ujść uwagi dowcip filmowej ekipy – bohaterowie i bohaterki opowieści noszą te same imiona co aktorzy i aktorki, to zaś dodaje kolejną warstwę meta. Pochwalić należy pomysł na opowieść i dbałość o konstrukcję – M.S. Prem Nath zamieścił kilka strzelb nad kominkiem, które wypalają we właściwym momencie. Na uwagę zasługuje umieszczenie w fabule odrobiny malezyjskiej metafizyki. Niestety, nie wszystko wyszło dobrze: problematyczna okazuje się dynamika (akcja solidnie rusza do przodu dopiero w dwóch trzecich filmu, co stanowi spory mankament), a także część efektów specjalnych (parę elementów śmieszy, a nie straszy).

GramTV przedstawia:

Strona 2/2
6,4
Irul: Nawiedzony hotel to jedna z ciekawostek festiwalu Pięć Smaków. Malezyjczycy nieźle sobie poradzili z „nowatorską starocią”.
Plusy
  • Dobry pomysł na fabułę, zachowana poetyka gatunku
  • Bardzo dobra realizacja pod względem spójności i logiki świata przedstawionego
  • Solidny montaż i ciekawa muzyka
  • Malezyjski klimat (obrzędy)
  • Trochę humoru i metawarstwy
Minusy
  • Nie najlepsza dynamika (film momentami nudnawy)
  • Nierówna gra aktorska
  • Część efektów specjalnych nie działa zbyt dobrze
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!