Nosferatu – recenzja filmu. Koniec z romantyzowaniem wampirów

Radosław Krajewski
2025/01/25 15:00
5
2

Twórca Lighthouse oraz Wikinga porwał się na zrobienie nowej wersji prawdziwego klasyka sprzed stu lat. Jak wyszło mu przywrócenie starodawnego wampira?

Plaga

Saga Zmierzch zmieniła wszystko. Chociaż już wcześniej do pewnego stopnia romantyzowano krwiopijców, żeby wspomnieć o Wywiadzie z wampirem, to gatunek horroru gotyckiego pozwalał na zawarcie nieco więcej wątków miłosnych. Prawdziwa rewolucja nadeszła wraz z premierą pierwszej powieści Stephenie Meyer, w której wampiry stały się niezrozumiałymi outsiderami, łamiąc wiele kultowych zasad związanych z tymi bestiami. Wiele późniejszych filmów korzystało z tego, co wypracował Zmierzch, nie tylko zmieniając, ale całkowicie rewolucjonizując straszydło, które niegdyś budziło jedynie strach i grozę. Już nawet sam Robert Pattinson miał dosyć takiego ukazania wampirów, ale „stop” powiedział dopiero Robert Eggers, który sięgnął do żelaznej klasyki kina i postanowił nakręcić remake kultowego Nosferatu. Wszystko dla dobra krwiopijców, aby odzyskały należny im szacunek i znów stały się elementem europejskiego folkloru, a nie obiektem westchnień dla nastolatek. Najnowszy Nosferatu robi w tym kierunku ważny krok w dobrą stronę, ale nawet bez tych implikacji otrzymujemy mrożący krew w żyłach horror, który pokazuje, jak powinno się współcześnie ekranizować klasyczne historie.

Nosferatu
Nosferatu

Kiedy Ellen (Lily-Rose Depp) po raz pierwszy spotyka Nosferatu, jest jeszcze młodą dziewczyną. Wiele lat później wychodzi za mąż za przystojnego Thomasa Huttera (Nicholas Hoult), który pośredniczy w sprzedaży nieruchomości. Kolejne zlecenie ma być dla niego drogą do wyczekiwanego awansu i podniesienia statusu majątkowego dla całej rodziny. Nie wie jednak, że podpisał na siebie i Ellen wyrok, który zostanie wyegzekwowany przez straszliwego Hrabiego Orloka (Bill Skarsgård). Udaje się więc do Transylwanii, aby sfinalizować transakcję sprzedaży podupadającego zamku w Wisburgu, którym zainteresowany jest hrabia. Już drugiej nocy odkrywa, że ma do czynienia z potężnym złem, które chce nie tylko doprowadzić niemieckie miasto do zguby, ale również zdobyć jego niewinną żonę. Pod nieobecność ukochanego Ellen coraz częściej miewa koszmary, czym straszy swoich opiekunów - Friedricha Hardinga (Aaron Taylor-Johnson) i jego małżonkę Annę (Emma Corrin). Aby pomóc kobiecie, postanawiają wezwać doktora Wilhelma Sieversa (Ralph Ineson), który zajmuje się chorobami psychicznymi. Sievers odkrywa, że przypadek Ellen wykracza poza konwencjonalną medycynę i kontaktuje się ze swoim byłym profesorem, Albinem Eberhartem von Franzem (Willem Dafoe), który zajmuje się okultyzmem i opętaniami. Muszę się jednak pośpieszyć, gdyż Nosferatu łatwo nie zrezygnuje ze swojego potwornego planu.

Robert Eggers nie wymyśla opowieści stworzonej przez Brama Stokera na nowo. Jeżeli znacie tę historii z jednej z wielu wcześniejszych ekranizacji Drakuli, to nie będziecie zaskoczeni jej przebiegiem. Nosferatu daleko też do zmian, które miałyby być ukłonem w stronę „współczesnej widowni”. Reżyser postanowił na realizm w oddaniu ducha wczesnych lat wiktoriańskiej epoki, dlatego też brakuje tu elementów, które jakkolwiek mogłyby wybijać z imersji oglądania. Niewielu twórców może sobie na takie ustępstwa pozwolić, posiadając władzę nad każdym elementem swojego dzieła, nie musząc słuchać trajkoczących nad uchem producentów i dyrektorów studiów, którzy mają zupełnie inną wizję. Zaufanie Eggersowi przyniosło spodziewany efekt i reżyser nie zawiódł w żadnej materii, dając nam film o wampirze, na który od dawna zasługiwaliśmy. Nie mam wątpliwości, że ta produkcja stanie się klasykiem nie mniejszym od kultowej Symfonii Grozy w reżyserii F.W. Murnau.

Nosferatu
Nosferatu

Nowe Nosferatu chociaż nie zaskakuje historią, to potrafi zadziwić jej realizacją. Chociaż film trwa ponad dwie godziny, to zupełnie nie czuć tego montażu. Ogromna w tym zasługa umiejętnego budowania napięcia, co Eggers dwukrotnie już pokazał przy Lighthouse i Czarownicy, choć tym razem nie boi się wykorzystywać jump scare’ów. Te jednak służą nie tylko przestraszeniu widzów, ale również podkreślenia demoniczności, jak również przebiegłości Hrabiego Orloka, który staje się jednym z najlepszych antagonistów, jakich mogliśmy obejrzeć w filmach, przynajmniej w ostatnich latach. Ale Eggers potrafi wywoływać strach również w pozornie zwykłych scenach, jak ta w komnacie Nosferatu, w której hrabia podpisuje dokumenty przy Thomasie. Ogromna komnata, długi stół, punktowe światło wydobywające się jedynie z równie okazałego kominka i przerażający wampir, którego fragmentarycznie możemy już oglądać na ekranie. Podobnych scen budujących atmosferę grozy jest w całym filmie jeszcze więcej i dopiero w zakończeniu, gdy Eggers skręca bardziej w stronę przygody i akcji, nieco się cały ten horrorowi klimat rozmywa.

Czy to najlepsza ekranizacja Drakuli?

Prawdziwą gwiazdą Nosferatu jest tytułowa bestia, która daleka jest od każdego wizerunku wampira, jakiego znamy. Z pozoru to potężny, podstarzały i schorowany mężczyzna z imponującym wąsem, który przypomina wojowniczego sarmatę niż krwiopijcę z Drakuli w reżyserii Francisa Forda Coppoli. Nie jest to więc wersja wampira, który utknął w dawnych czasach, ale dosyć współczesny, jak na ówczesne czasy potwór, który wyglądem wcale nie odbiega od innych mieszkańców Rumunii, których Thomas spotyka podczas swojej podróży. Charakteryzatorzy wykonali więc kawał wyśmienitej roboty i nawet Substancja chowa się, gdy na ekranie bryluje wstrętny Hrabia Orlok. Mamy tu podobny przypadek, jak z Pingwinem Colina Farrella, gdzie Bill Skarsgård jako Nosferatu musi pogodzić się z tym, że to nie jego talent gra pierwsze skrzypce, ale niesamowita charakteryzacja. Trzeba jednak oddać Skarsgårdowi, że jest perfekcyjny w tej roli, szczególnie głosowo i niesłusznie pomijany jest w nominacjach do najważniejszych filmowych nagród.

Nosferatu
Nosferatu

GramTV przedstawia:

Eggers przy każdym swoim filmie udowadnia, że jest jednym z najlepszych reżyserów do współpracy z aktorami. Procentuje to również w Nosferatu, gdzie Lily-Rose Depp dostarczyła najlepszą rolę w swojej karierze. Już sam casting jest perfekcyjny i aktorka wizualnie idealnie pasuje do tej roli, ale również swoją grą udowadnia, że nie tylko wygląd ma znaczenie. Także Nicholas Hoult oraz Aaron Taylor-Johnson dają mocne i godne zapamiętania występy, ale to Ralph Ineson i przede wszystkim Willem Dafoe skradną serca widzów. Dafoe wypada równie makabrycznie, jak i urzekająco w roli szalonego profesora, który jako jedyny wie, z jakim zagrożeniem mieszkańcy Wisburgu mają do czynienia. Mam więc nadzieję, że pozostanie ulubieńcem Eggersa i zobaczymy go również w kolejnych filmach tego reżysera.

Nosferatu jest prawdziwą wizualną perełką. Nie tylko ze względu na wierne kostiumy, czy niesamowicie realistyczne scenografie, ale również techniczne elementy, z których Eggers zasłynął już przy swoich poprzednich dziełach. Szczególne wrażenie robią wysmakowane zdjęcia Jarina Blaschke’a, które zachwycają swoją niejednoznaczną kompozycją i to już od pierwszych sekund filmu. W parze z rewelacyjnymi zdjęciami idzie również montaż, szczególnie scen płynnego przejścia między jedną sceną a drugą. I do tego te soczyste dźwięki, szczególnie z transylwańskiego zamku Hrabiego Orloka, które już same w sobie budzą strach.

Doczekaliśmy się prawdziwego renesansu, odkupienia dla wampirów, które znowu mogą budzić grozę, jak dwieście lat temu. Robert Eggers dał nam jednego z najbardziej charakterystycznych, charyzmatycznych i przerażających wampirów w dziejach, z którym absolutnie nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby mieć do czynienia. Po odczarowaniu krwiopijców już wkrótce wyruszy na łowy, aby zająć się tematem wilkołaków. Nie miałby nic przeciwko, gdyby najbliższe lata swojego życia reżyser wykorzystał na przywrócenie dawnego blasku klasycznym potworom, tak jak zrobił to z Drakulą.

8,5
Nosferatu jest kolejnym dowodem na reżyserską wielkość Roberta Eggersa i jego niezachwianą autonomię w tworzeniu niesamowitym obrazów.
Plusy
  • Klasyczna historia ponownie oddana na ekranie z należytym szacunkiem
  • Niesamowita charakteryzacja Hrabiego Orloka
  • Bill Skarsgård tworzy jednego z najbardziej przerażających wampirów w historii kina
  • Genialny klimat grozy
  • Przepiękne zdjęcia i zachwycający montaż
  • Aktorsko wypada rewelacyjnie, szczególnie Lily-Rose Depp i Willem Dafoe
  • To klasyczna adaptacja powieści Brama Stokera bez żadnych współczesnych dodatków
Minusy
  • Pod koniec trochę gubi tę unikatową horrorową atmosferę
Komentarze
5
dackula
Gość
27/01/2025 12:25

łeeee tam, najlepszy jest "Dracula - wampiry bez zębów" z Leslie Nielsen :)

beetleman1234
Gramowicz
27/01/2025 08:53

Oooo, to jest od reżysera The Lighthouse? Well, why didn't you say so! Must watch w takim razie!

MisticGohan_MODED
Gramowicz
26/01/2025 01:11
Moko napisał:

Nie byłem jeszcze na filmie, ale po obejrzeniu zwiastuna od razu miałem skojarzenie z filmem "Dracula" Francis'a Ford'a Coppoli z 1992, chyba najlepszym do tej pory filmem o Draculi

Zgadzam się - Dracula z Oldmanem zdecydowanie lepszy.




Trwa Wczytywanie