Nowości w Battlefield 2042 - wrażenia z prezentacji nowego sezonu

Pierwszy sezon w Battlefield 2042 powoli dobija do brzegu, ale czy nadejście posiłków nie nastąpiło za późno?

Nowości w Battlefield 2042 - wrażenia z prezentacji nowego sezonu

O tym, w jakim stanie jest aktualnie Battlefield 2042 wszyscy dobrze wiemy – kolorowo nie jest, choć wielu pewnie byłoby zdania, że koloru tutaj właściwie nie ma żadnego. Nadal jednak podziwiam to, że ekipa Ripple Effect podejmuje rękawicę i próbuje w jakiś sposób naprawić najnowszą odsłonę kultowej strzelanki Electronic Arts na kilka różnych sposobów, a rozpoczęcie się 9. czerwca 2022 r. pierwszego sezonu o nazwie “Zero Hour” ma być nowym otwarciem. Jest nowa mapa, operatorka z Polski, trochę uzbrojenia i zmiany w już istniejących mapach, aby starcia były nieco bardziej angażujące.

Problem w tym, że jak bardzo chciałbym wierzyć w intencje twórców, tak cały czas nie mogłem pozbyć się wrażenia, że zdecydowanie lepszym pomysłem byłoby zostawienie projektu Battlefield 2042 z boku i zajęcie się zupełnie nową grą. Głównie dlatego, że o ile plany są ambitne, tak rdzeń rozgrywki nadal sprawa wrażenie niedoszlifowanego. A przynajmniej nie tak, jak nas już przyzwyczaiły do tego gry z serii Battlefield, a to obawiam się, że wymaga po prostu napisania gry od samego początku.

Nowa mapa – Ekspozycja i zmiany na istniejących mapach.

Zacznijmy od nowej mapy w Battlefield 2042 – Ekspozycja to tereny znajdujące się na granicy kanadyjskiej z charakterystycznym klifem w Górach Skalistych. Duże wysokości robią tutaj duże wrażenie, podobnie jak sekcja po środku z charakterystycznym tunelem i kompleksem biurowym. Największym problemem jednak może być fakt, że o ile środek mapy jest naprawdę dobrze zagospodarowany i to tam toczyły się najbardziej zażarte starcia w tybie Breakthrough i Conquest, tak na górze i na samym dole tak wesoło nie było. Ponownie miałem wrażenie, że największym problemem Battlefield 2042 jest tak naprawdę to, że im większy teren, tym większy problem z jego zagospodarowaniem i stworzeniem ciekawych miejsc do pojedynków.

Na dole nie licząc kilku miejsc pod zdobywanie terenu z większymi/mniejszymi przeszkodami całość jest zbyt otwarta, przez co dotarcie do tych punktów oraz atak/obrona wypadają blado. W przypadku góry jest odwrotnie – co prawda jest kilka wzniesień i zabudowa jest zdecydowanie lepiej rozegrana, ale nadal zdarzają się puste przestrzenie sprawiające dużo problemów przy przemieszczaniu się czy nawet szybkich respawnach. Dlatego też pod tym względem najlepiej wypadał tunel, w którym było zdecydowanie bardziej różnorodne ułożenie różnych elementów za którymi można się ukryć, miejsc z których można wyprowadzić kontratak i odbić punkt. Co prawda zdarzyło się kilkukrotnie, podobnie jak w pozostałych przypadkach, że szybko po odrodzeniu potrafiłem wpaść na grupę przeciwnika i zaliczyć szybki zgon, ale koniec końców walka o te miejsce była zdecydowanie większą zabawą niż dwa pozostałe.

A to również pozwala postawić bardzo prosty wniosek – Battlefield 2042 zdecydowanie zyskałby na tym, gdyby większe i w dużym stopniu puste mapy zamienić w mniejsze, ale zdecydowanie bardziej różnorodne pod względem ukształtowania terenu, budynków i przeszkód. Dlatego też cieszy to, że Ripple Effect zaprezentował zmiany m.in. na mapie Kaleidoscope i prezentują się one całkiem dobrze. Można byłoby co prawda zadać pytanie “czy nie można było tak od razu?”, ale mimo wszystko lepiej późno niż wcale. Można mieć tylko nadzieję, że w przyszłości pozostałe mapy również zostaną w jakiś sposób przebudowane na wersje 2.0.

Inną sprawą jest to, że twórcy powoli również chcą odchodzić od map dla 128 osób. Jedni uznają to za dobrą wiadomość, ponieważ mapy będą mniejsze i starcia powinny być zdecydowanie bardziej intensywne. A to może być zdecydowanie większym plusem. Inni będą mówić o tym, że wsparcie jednej z kluczowych funkcji dla graczy na PS5/Xbox zostaje ucięte przez twórców i również będą mieli rację, bo zdaję sobie sprawę z tego, iż wielu graczy na konsolach nowej (już dzisiejszej) generacji kupiło tę wersję głównie ze względu na ogromne bitwy z poteżnymi armiami.

GramTV przedstawia:

Choć nadal wychodzę z założenia, że to nie liczebność jest problemem, a kreacje map i założenie zbierania mniejszych punktów aby odbić ten większy. Lepiej chyba byłoby.

Lis wychodzi z ukrycia…

Ewelina Lis, członkini oddziałów specjalnych GROM ma być operatorką skupiającą się na działaniach głównie przeciwko jednostkom opancerzonym dzięki wyrzutni ze zdalnie sterowanymi rakietami. Dodatkowo Lis potrafi na swoim radarze zauważyć pojazdy przeciwnika, co może się przydać do szybszego rozpoznania w trakcie walki.
Jedynym minusem, który zauwazyłem w przypadku nowej operatorki w Battlefield 2042 jest fakt, że pociski sterowane z wyrzutni są dość trudne do wymanewrowania. Oznacza to również, że o ile w przypadku pojazdów ciężkich czy lekkich, które poruszają się dość wolno z łatwością się sprawdzi, tak zdejmowanie szybkich i sprawnych helikopterów (dwie sztuki dołączają wraz z Zero Hour – RAH-68 Huron i YG-99 Hannibal) to już zdecydowanie wyższa szkoła jazdy i festiwal frustracji. Zresztą, nasza reprezentanka również potrafi nieudane trafienia skwitować soczystym słowem na “p”, które słyszałem dość często próbując ściągnąć coś latającego. Nie mniej jednak raczej skupiłbym się na walce z pojazdami naziemnymi niż latającymi. Chyba, że macie niebywałe szczęście i chcielibyście załatwić rakietą niespodziewającego się niczego złego piechura…

Dodatkowo do tego w Battlefield 2042 pojawia się kusza Ghostmaker R10 i karabin wyborowy BSV-M oraz cała masa różnych dodatków w przepustce sezonowej.

Czy warto dać szansę?

Wychodzę z założenia, że warto wrócić i zawsze dać szansę. Głównie dlatego, że i tak mając grę w swojej bibliotece (cyfrowej, pudełkowej) dużo się nie traci. Ewentualnie może czas na ponowne pobranie gry, pobranie aktualizacji i rozegranie kilku meczy.

Mimo wszystko jednak nie spodziewajcie się tego, że wraz z nadejściem Zero Hour całe Battlefield 2042 zmieni się nie do poznania. Najbardziej ubolewam nad tym, że ostatecznie Electronic Arts skupiło się na nowej mapie w grze, a nie dało możliwości rozegrania starcia na tych odświezonych, które same w sobie zapowiadają się naprawdę ciekawie. Zwłaszcza, że te nowości również nie powodują szybszego bicia serca i to niekoniecznie dlatego, że są takie jakie są. Raczej dlatego, że zazwyczaj gry rozpoczynają swój cykl sezonowy miesiąc lub dwa po premierze. W przypadku Battlefield 2042 jest to ponad pół roku i trudno jest przekonać graczy do tego, aby wrócili tłumnie na serwery po pierwszym, dość niemiłym kontakcie i miesiącach oczekiwania na konkretne łatki. Tu potrzeba byłoby gruntownej rewolucji albo pojawienia się Battlefield 2043, które przewróciłoby grę do góry nogami lub przynajmniej sprawiło, aby pewne oczekiwania graczy co do samej gry się spełniły.

Bo jeśli nie spodobają się nowości, to nadal można odbić się od tego, jaką grą Battlefield 2042 jest od strony czystej rozgrywki, a tutaj juz nawet najlepiej skrojonja mapa w historii może zwyczajnie nie pomóc. Mimo wszystko nadal jednak kibicuję twórcom i staram się wierzyć, że może kiedyś uda się wyjść na prostą. Problem w tym, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz… a czy będzie lepiej – czas pokaże.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!