Obcy: Romulus – recenzja filmu. Seria odżywa bez Ridleya Scotta

Radosław Krajewski
2024/08/16 09:00
3
0

Nie ma co przedłużać, to jest najlepsza odsłona serii od czasów Decydującego starcia. Oceniamy, dlaczego przebija wszystkie pozostałe kontynuacje.

Jeszcze jedno decydujące starcie

Po Obcym: Przymierzu sprzed siedmiu lat jasnym się stało, że Ridley Scott nie powinien więcej wracać do tej serii. Już wcześniej były dobre powody, aby oddać markę w ręce nowych twórców, którzy mieli okazję wychowywać się na najlepszych częściach Obcego. Zrobieniem własnego filmu zainteresowany był swego czasu Neill Blomkamp, ale Scott uparł się, aby w tym samym czasie zrealizować nieszczęsne Przymierze. Na całe szczęście, gdy za swój projekt zabrał się Fede Alvarez, ojciec serii nie miał już nic przeciwko, nie wtrącając się w nowy film. Był to ciekawy wybór, jako że Alvarez specjalizuje się w horrorach, a co by nie mówić o serii o Obcym, kinem grozy już dawno przestała być. Urugwajski reżyser wiedział jednak, że franczyzę do świetności może przywrócić tylko powrót do korzeni. Obcy: Romulus jest więc poniekąd legacy sequelem, a także „the best of” całej serii, ale potrafi też stanąć na własnych nogach, choć czasami z pokracznym skutkiem.

Obcy: Romulus
Obcy: Romulus

Rain Carradine (Cailee Spaeny) i jej przyszywany brat, android Andy (David Jonsson), pracują dla firmy Weyland-Yutani na jednej z górniczych planet. Młoda dziewczyna marzy o wyrwaniu się z nieprzyjaznego miejsca i udać się do najbliższego układu, gdzie mogłaby zamieszkać i każdego dnia podziwiać słońce. Jej znajomy Tyler (Archie Renaux), wraz z siostrą Kay (Isabela Merced) i kuzynem Bjornem (Spike Fearn) oraz jego dziewczyną Navarro (Aileen Wu), proponują Rain ucieczkę z planety na zniszczonym statku należącym do potężnej korporacji. Po wyruszeniu w podróż dowiadują się, że nie jest to statek, ale ogromna stacja, która zawiera komory hibernacyjne, dzięki którym uda im się uciec. Na miejscu odkrywają, że stacja została opanowana przez tajemniczą rasę krwiożerczych obcych, którzy stanowią zagrożenie dla całej ludzkości. Rain musi podjąć trudne decyzje, aby uratować siebie i resztę załogi.

Po pierwszej zapowiedzi Obcy: Romulus miałem pewne obawy, czy na pewno chcę oglądać przygody młodych-dorosłych, którzy muszą walczyć o życie w kosmosie. Na szczęście, czasy kiedy zrobiono by z tego prosty slasher naszpikowany erotyzmem już dawno minęły, więc nawet tacy bohaterowie mogą tworzyć interesującą grupę, która stanowi dla ksenomorfów wyzwanie. Zresztą ich wiek wcale nie jest istotny, a raczej podejście, które dalekie jest od infantylizacji, czy stereotypowych rozterek osób z ich przedziału wiekowego. Chociaż ich twarze promienieją młodością, to jednak każdy z bohaterów obarczony jest pewnym ciężarem przeszłości i bagażem doświadczeń, dzięki czemu wcale nie staja się gorsi od „dorosłych” bohaterów z Obcego i Decydującego starcia.

Ale jednak Alvarez potraktował swoich bohaterów trochę po macoszemu. O każdym z nich dowiadujemy się raptem skrawków informacji, a film nie traci czasu, aby bardziej rozbudować ich charaktery, historie, czy relacje między nimi. To spora wada Obcego: Romulusa, gdzie nawet o głównych postaciach niewiele wiadomo i sami aktorzy muszą wyciągać ze swoich ról jak najwięcej, aby widz w finale mógł przejmować się tym losem. I ta sztuka się jak najbardziej udaje, chociaż większa jest w tym rola samego widza, aby spróbował się zaangażować.

Obcy: Romulus
Obcy: Romulus

Co jednak Obcy: Romulus robi dobrze, to perfekcyjnie oddaje klimat dwóch pierwszych części serii. Nieprzypadkowo więc akcja filmu rozgrywa się właśnie między produkcją Ridleya Scotta a Jamesa Camerona. W każdym pojedynczym kadrze widać, że Alvarez odrobił pracę domową i stworzył niesamowicie pochłaniający, retrofuturystyczny świat, który nie odbiega od pierwszego Obcego sprzed 45 lat. Ta sama technologia, bliźniaczo podobne scenografie, w końcu podobne operowanie atmosferą grozy, a także grą światła i cieni. Wszystko znajome, a przy tym niesamowicie efektowne i na swój sposób urzekające, jakbyśmy otrzymali remake pierwszego Obcego.

Zło czai się na suficie

Reżyser dostarczył także to, po co go właściwie zatrudniono, czyli czysty horror, ale nie zabrakło również akcji rodem z drugiego Obcego. W Romulusie jest kilka emocjonujących scen, zarówno tych opartych na jump scare’ach, które zostały wykonane naprawdę dobrze, jak i pod względem czystej akcji, gdzie słynne karabiny marines idą w ruch i to ksenomorfy muszą drżeć o swoje życie. Alvarez nie bał się również fanserwisu, który idealnie osadza historię na osi czasu serii. Nie był to konieczny spin-off, ale został zrobiony z szacunkiem do materiału źródłowego. Można zarzucać, że nie ma w tym krzty fantazji i odciśnięcia autorskiego sznytu, ale to też znak naszych czasów, że bierzemy to co znane i lubiane, ale na miarę obecnych możliwości. Często wychodzi to kiepsko, a przykładów nie trzeba daleko szukać, ale Obcy: Romulus do tego grona nie należy.

Obcy: Romulus
Obcy: Romulus

GramTV przedstawia:

Nie oznacza to jednak, że film nie rozbudowuje mitologii tego świata. Wręcz przeciwnie, choć raczej będą to przypisy, niż jakiekolwiek wielkie rewolucje na miarę Prometeusza i Obcego: Przymierze. Chyba że mowa o zakończeniu, które jest szalone, dziwne i wielu fanów serii może pozostawić z poczuciem niesmaku. Sam nie jestem fanem takiego rozwiązania i „final boss” jest przesadzony, a przy tym niepotrzebnie miesza w samej serii. Dodatkowo odbiera palmę pierwszeństwa tym antagonistom, którzy powinni być najważniejsi. Mimo to niebezpieczny przeciwnik przywołał mi na myśl Dead Space, czy The Callisto Protocol, a są to bardzo trafne skojarzenia, biorąc pod uwagę również sam klimat, czy scenografie stacji.

Obcy: Romulus po Godzilla: Minus One oraz Twórcy jest kolejnym przykładem filmu z nie największym budżetem, który wygląda nieporównywalnie lepiej od wielu produkcji za ponad 200 mln dolarów (tak Marvel, na ciebie patrzę). Rzecz jasna rozumiem, że zatrudniono aktorów, którzy nie zawołali przesadzonej gaży, ale i tak zarządzanie budżetem produkcyjnym robi wrażenie. Szczególnie mając na uwadze, że wiele pomieszczeń widzianych w filmie zostało rzeczywiście zbudowanych na planie. Gdy dodamy do tego rewelacyjne efekty specjalne (tylko w jednej scenie wypadają trochę gorzej), otrzymujemy widowiskowy, efektowny i cieszący oko film, który wydaje się zbyt tani, jak na obecne standardy, aby mógł tak rewelacyjnie wyglądać.

Nie będzie przesadą określenie Obcego: Romulusa trzecim najlepszym filmem z serii. To produkcja mogąca stać na jednej półce z dziełami Ridleya Scotta i Jamesa Camerona. Mam więc nadzieję, że to początek nowej serii, niekoniecznie dla kontynuacji Romulusa, ale innych spin-offów, które jeszcze bardziej rozszerzą ten świat, popychając formułę do przodu. Gdyby ta marka już wcześniej trafiła w ręce takich twórców jak Fede Alvarez, Obcy mógłby na dłużej zaistnieć w kinie, poprzez regularne premiery następnych filmów. Na horyzoncie mamy jeszcze serial, więc franczyza może wreszcie odżyć.

8,0
Obcy: Romulus to powrót do korzeni, składanka najlepszych utworów z serii, a przy tym na tyle dobra produkcja, że można zestawiać ją z pierwszymi dwoma częściami.
Plusy
  • Absolutnie fenomenalny klimat
  • Prosta, ale działająca historia
  • Elementy horroru robią robotę
  • Oferuje wszystko, co ta seria ma najlepszego
  • Ten sam świat, ta sama technologia, te same scenografie – to wygląda jak remake pierwszego Obcego
  • Wygląda i brzmi genialnie
  • Aktorzy spisali się w swoich rolach
Minusy
  • Bohaterowie są kiepsko napisani, a przez to mało ciekawi
  • Ostateczny przeciwnik nie wyszedł najlepiej
  • Mimo wszystko jest trochę zbyt bezpieczny
Komentarze
3
Hithaeglir
Gramowicz
17/08/2024 11:42

"Bohaterowie są kiepsko napisani, a przez to mało ciekawi"

Z takim minusem dajesz 8-kę? Poza tym film pełen absurdów i zrzynka z Alien 1, 2 i 4. Stacja kosmiczna? Jest. Broń i więcej ksenomorfów? Są. Odtworzenie sceny obcego przy twarzy Ripley? Jest i to dwukrotnie. Newborn? Jest.

Kresegoth
Gramowicz
17/08/2024 11:20
Promko napisał:

A dla mnie to góra 6/10 i to z sentymentu. Wszystko super: klimat, ten sam świat, retro-futurystyczna technologia itd. Super, ale: czy na prawdę trzeba kalkować stare pomysły? Biegniemy ratować jakąś dziewczynę, bo usłyszeliśmy jej krzyk. Gdzieś to było? Czekaj, Ripley pędzi ratować pewną małą dziewczynkę... Powolutku, delikatnie ubieramy kombinezon tak, żeby stwór nas nie zauważył? Też gdzieś to było - czekaj, czekaj, ach - końcówka 8 Pasażera Nostromo... A i jeszcze jedno: to ile trwała inkubacja obcego po złożeniu jaja przez "twarzołapa"? No chyba jednak nie kilkanaście minut... Stary jestem, wychowałem się na tych filmach, to kino mojej młodości nie dzieciństwa, nie podchodźmy do tego zbyt łaskawie. 8/10? Nigdy w życiu, za wtórne pomysły i za bandę gnojków w głównej roli...

Pal licho wtórność i gnojków. Wiek tych ostatnich przynajmniej usprawiedliwia odwalone idiotyzmy (i przy okazji obnaża, jak często twórcy musieli sięgać po plot armor, żeby wszystkich nie zabić przy pierwszej okazji).

Okres inkubacji przypomina pierwszego filmowego Alien vs Predator, gdzie też był podejrzanie krótki. Nie bronię tu Romulusa ani AvP, to po prostu moje skojarzenie.

Mnie najbardziej wpienił finał w wahadłowcu Nie dość, że kopiuje jednocześnie Alien, Aliens, Resurrection i Prometeusza, to jest to tak zbędny i nudny fragment, że pierwszy raz prawie zasnąłem na finale filmu. Też dałbym maks 6/10. A jak komuś podobało się bardziej, tym lepiej dla niego. Przynajmniej dobrze się bawił.

Promko
Gramowicz
16/08/2024 23:53

A dla mnie to góra 6/10 i to z sentymentu. Wszystko super: klimat, ten sam świat, retro-futurystyczna technologia itd. Super, ale: czy na prawdę trzeba kalkować stare pomysły? Biegniemy ratować jakąś dziewczynę, bo usłyszeliśmy jej krzyk. Gdzieś to było? Czekaj, Ripley pędzi ratować pewną małą dziewczynkę... Powolutku, delikatnie ubieramy kombinezon tak, żeby stwór nas nie zauważył? Też gdzieś to było - czekaj, czekaj, ach - końcówka 8 Pasażera Nostromo... A i jeszcze jedno: to ile trwała inkubacja obcego po złożeniu jaja przez "twarzołapa"? No chyba jednak nie kilkanaście minut... Stary jestem, wychowałem się na tych filmach, to kino mojej młodości nie dzieciństwa, nie podchodźmy do tego zbyt łaskawie. 8/10? Nigdy w życiu, za wtórne pomysły i za bandę gnojków w głównej roli...




Trwa Wczytywanie