Niewiele wskazywało na to, że ten pomysł się uda. A jednak, Event Horizon niemalże z niczego zbudowało silną pozycję na trudnym rynku taktycznych RPG.
Niewiele wskazywało na to, że ten pomysł się uda. A jednak, Event Horizon niemalże z niczego zbudowało silną pozycję na trudnym rynku taktycznych RPG.
W Polsce nowych studiów deweloperskich powstaje całe mnóstwo – część z nich po pierwszej spektakularnie wpadce upada, inne odnoszą wielki sukces, a większość znajdzie się gdzieś pośrodku. Analizując sytuację tych, którym się udało, można odnieść wrażenie, że prawie zawsze pojawia się kilka punktów wspólnych. Na pewno jest to zespół doświadczonych deweloperów z solidnym portfolio oraz projekt skrojony pod posiadane możliwości. Jeśli czegoś brakuje, zazwyczaj źle to się kończy. Chyba że nazywasz się Event Horizon. To opowieść wykraczająca poza te schematy. Na papierze zbyt wiele rzeczy wskazywało na to, że to nie może się udać. A jednak, dzisiaj jest to jedno z najważniejszych studiów na północy Polski i kolejna ekipa mocno stąpająca po RPG-owej ziemi. Napisać, że powstało to z niczego to jak nic nie napisać.
Event Horizon powstało na bazie szalonej wizji Krzysztofa Monkiewicza. Przez lata pracował on w sektorze bankowym. W pewnym momencie porzucił bezpieczne stanowisko i postawił swoje życie do góry nogami zakładając Event Horizon. Nieświadomy stresu i wyzwań związanych z pracą w branży gier wideo (sam to zresztą publicznie przyznawał) wyciągnął z szuflady pomysł na historię i zebrał grupę osób, które uwierzyły w jego wizję. Studio powstało w Gdyni, gdzie dostęp do doświadczonych deweloperów nie był zbyt duży. To też spowodowało, że początkowo zespół składał się głównie z osób dopiero wchodzących do branży gier wideo. Jak jednak dzisiaj przyznaje studio, miało to swoje plusy. Ekipa mocno eksperymentowała, często zmieniała plany i ostatecznie porwała się na coś znacznie ambitniejszego niż początkowo planowano. Brzmi jak gotowy przepis na porażkę. Skończyło się zupełnie inaczej.
Tak mniej więcej wyglądają początki Tower of Time, jednej z najbardziej nieoczywistych polskich gier. Przede wszystkim jest to mniej znany projekt. Mimo że w kraju nie powstaje dużo klasycznych RPG z mocno rozbudowaną taktyczną walką, z jakichś powodów o grze nie było specjalnie głośno. Jak przyznaje w rozmowie ze mną Grzegorz Potrykus, senior programmer w Event Horizon, zespół zawsze skupiał się przede wszystkim na swojej grze, a nie akcjach wizerunkowych. Szkoda, bo Tower of Time to bardzo kompetentna gra ze średnią ocen na poziomie 77% (via Metacritics), na co składa się między innymi 9/10 od God is Geek czy 8/10 od COGconnected. U nas z kolei zachwycona wgniatającą w fotel historią Małgorzata Trzyna wystawiła 9/10. W ciągu czterech lat od premiery udało się też zebrać całkiem sporą społeczność. To między innymi dzięki niej możliwe było stworzenie produktu na takim poziomie. Więcej o tym Grzegorz Potrykus.
Bardzo pomogło nam to, że od momentu premiery Early Access mieliśmy spore wsparcie ze strony naszego community i sporo cennych głosów, które mocno nas zmotywowały, żeby dalej rozwijać grę. Nasza społeczność angażowała się, przekazując nam feedback i cenne uwagi do rozgrywki, więc na bieżąco wypuszczaliśmy łatki oraz pracowaliśmy nad balansem, a finalny efekt i recenzje graczy są najlepszym dowodem na to, że było warto.
To jak w czasie ewoluowało Tower of Time dobrze potwierdza historia z początków prac. Kiedy zespół zaczynał tworzenie gry, miało to być tower defense na urządzenia mobilne. Z czasem ambicje rosły, a razem z nimi dochodziły nowe, coraz bardziej rozbudowane mechaniki. W pewnym momencie urządzenia mobilne przestały wystarczać, co wymusiło zmianę platformy. Dopiero po jakimś czasie doszło do tego, że Tower of Time zostało rozbudowanym RPG. To dobrze pokazuje, jak nieprzewidywalne jest tworzenia gry wideo – w trakcie procesu kreatywnego wszystko może się tak mocno zmieniać, że finalny produkt w niewielkim stopniu przypomina to, od czego zaczęto. Wielkim sukcesem Event Horizon jest to, że udało się to osiągnąć nawet bez bardzo doświadczonego zespołu deweloperskiego. Z drugiej strony nie jest powiedziane, że z nim możliwe byłoby tyle ewolucji projektu.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!