Pingwin – recenzja serialu. Nowy król Gotham

Radosław Krajewski
2024/09/20 09:00
0
0

Długo oczekiwany serial ze świata Batmana w końcu debiutuje na Max. Oceniamy, czy nawet bez Mrocznego Rycerza miasto Gotham nadal pozostaje fascynujące.

Przestępczość (nie)zorganizowana

DC Studios może równolegle realizować aż trzy swoje serie w ramach superbohaterskich produkcji. Pierwszą z nich jest rzecz jasna główne uniwersum, które oficjalnie startuje już pod koniec tego roku animacją Creature Commandos. Druga to kontynuowanie serii o Jokerze, którą bez trudu można byłoby rozszerzyć o filmy poświęcone innym złoczyńcom z kart komiksów o Mrocznym Rycerzu. Jest również poboczna seria o Batmanie Matta Reevesa, która początkowo miała rozrosnąć się do jeszcze większych rozmiarów, ale jak na razie w planach jest tylko druga część oraz debiutujący właśnie serial o Pingwinie. Tym samym każdy mógłby znaleźć coś dla siebie i to w nieco poważniejszej formie, niż u konkurencyjnego Marvela. Zanim jednak poznamy dalsze losy Jokera oraz dowiemy się, czy nowe uniwersum DC ma w ogóle sens, na Max możemy już oglądać dalsze losy Oswalda Cobblepota, które mają stanowić pomost między pierwszym a drugim Batmanem. Chociaż w przeszłości nie brakowało już produkcji osadzonych w Gotham, w których Mroczny Rycerz nie odgrywał większej roli, to Pingwin mógł stanowić idealny przykład, jak powinno się robić produkcje poświęconym złoczyńcom. Chociaż porównania do Rodziny Soprano byłyby na wyrost, to Pingwin jest ciekawym i mocnym serialem gangsterskim, w którym jednak nie wszystko wyszło idealnie.

Pingwin
Pingwin

Chociaż Gotham uwolniło się spod macek Carmine’a Falcone’a (Mark Strong), to przestępczy półświatek nie lubi próżni i już rozpoczęła się walka o władzę nad miastem. Chrapkę na zwiększenie swoich wpływów ma również Oz (Colin Farrell), prawa ręka Carmine’a, który chce zrealizować swój własny plan podbicia Gotham. Na drodze staje mu jednak Alberto Falcone (Michael Zegen), prawowity dziedzic imperium, a wprost z więzienia Arkham powraca Sofia Falcone (Cristin Milioti), czyli szalona córka, która ma własne ambicje, aby przejąć miasto dla siebie. Pingwin łączy więc siły z młodym chłopakiem Victorem Aguilarem (Rhenzy Feliz), aby wspólnie postawić na swoim i wygrać w tym nieuczciwym wyścigu. Nie będzie to jednak łatwe, gdy inny potężny gangster, Salvatore Maroni (Clancy Brown), ma zamiar zdobyć tereny rządzone do tej pory przez Falcone’a. Mieszkańcy Gotham muszą uważać na rozpoczętą właśnie nową wojnę mafii, na którą Batman zdaje się być na razie całkowicie głuchy.

W samej serii o Batmanie najbardziej pociągający nie jest główny superbohater, ale jego przeciwnicy. Również ci pozbawieni supermocy, chociaż dotychczasowe filmy nie poświęcały im zbyt wystarczająco wiele czasu i uwagi. O wiele lepiej rozwijały to gry, szczególnie trylogia Batman Arkham, a teraz przyszedł czas, aby gangsterski półświatek Gotham zaprezentować również w serialu. Pingwin miał wypełnić tę lukę, pokazując, jak jeden z najpopularniejszych złoczyńców DC tworzy swoją własną przestępczą legendę, aby ostatecznie wejść na szczyt. I dokładnie to obiecuje świetny pierwszy odcinek, który dopiero ustawia wszystkie pionki na wielkiej szachownicy. Nieco gorzej wypada to jednak w kolejnych, gdzie niejednokrotnie tytułowy złoczyńca jest spychany na dalszy plan. Pingwina należy więc traktować jako serial o przestępczym półświatku Gotham po wydarzeniach z pierwszego Batmana, a nie jak produkcję poświęconą temu konkretnego antagoniście.

Pingwin
Pingwin

Nie jest to specjalnie irytujące, gdy uda nam się polubić bohaterów, którym serial poświęca sporo czasu. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, to też nie jest tak, że Pingwin staje się poboczną postacią własnego tytułu, ale nie jest to też serialowy odpowiednik Jokera, gdzie Oswald Cobblepot zawsze gra pierwsze skrzypce. Na szczęście dzieli czas z tak ciekawą i niejednoznaczną postacią jak Sofia Falcone. Bohaterka otrzymuje nawet jeden z odcinków tylko dla siebie, abyśmy lepiej poznali jej genezę, relacje z ojcem i bratem oraz jej motywacje, aby przejąć władzę nad całym gangiem. Nieco gorzej niestety wypada trzecia z kluczowych postaci, czyli Victor Aguilar, który ma wprowadzić nas w ten świat i jego oczami mamy zobaczyć zmieniające się Gotham. Niestety jest to tendencyjne rozwiązanie, które psuje efekt całości. Przez wszystkie pięć odcinków, które miałem okazję już obejrzeć, miałem nieodparte wrażenie, że Pingwin byłby zdecydowanie lepszym serialem, gdyby skupił się na tym, co najważniejsze, czyli walce Oza z Sofią i ich nagłymi oraz kruchymi współpracami, niż tracić czas na młodocianym pomagierze Cobblepota.

Kobieta mafii

Gdy jednak Pingwin skupia się na Ozie i jego poczynaniach, otrzymujemy mięsisty, krwawy, a często bezwzględny obraz walki o władzę nad przestępczym półświatkiem. Przy czym serial nie epatuje tym nadmiernie, co jeszcze bardziej wpływa na realizm samego Gotham, który ma niewiele wspólnego ze swoim komiksowym pierwowzorem. To niezwykle nieprzyjazne miejsce do życia, jakby najbardziej szemrane dzielnice Nowego Jorku zostały przeniesione wprost z lat 80. i 90. ubiegłego wieku, co też widzieliśmy w filmowym Batmanie. Ale teraz otrzymujemy tego większy wycinek, a miasto staje się jeszcze mocniej ugruntowane w podwalinach tego świata, gdzie topowi przestępcy dopiero zaczną działać na pełną skalę, ale wszystko rozpoczyna się od gangsterskich porachunków i płotek, z którymi Mroczny Rycerz poradziłby sobie bez większego trudu.

Pingwin
Pingwin

GramTV przedstawia:

Colin Farrell nadal jest świetny w roli Oswalda Cobblepota. Robotę robi nie tylko sama niesamowita charakteryzacja, ale również sam aktor, który może w przyszłym roku liczyć na jakąś nagrodę. Z filmowymi statuetkami się nie udało, ale Emmy może udać się osiągnąć, a Farrell w pełni zasługuje na tę nagrodę za swój występ. To postać, której nie da się jednoznacznie sklasyfikować, która przechodzi dużą przemianę i dopiero staje się Pingwinem, którego tak dobrze znamy. Ale jeszcze większą gwiazdą serialu jest genialna Cristin Milioti, która przechodzi samą siebie. Jej Sofia Falcone to niebezpieczna kobieta z chwiejną psychiką, która w każdej chwili może wbić nóż w plecy. Z drugiej strony to twarda postać, która twardo stąpa po ziemi, doskonale znając i rozumiejąc, jakimi wpływami i siłą dysponuje. Na plus wyróżnić można również Clancy’ego Browna jako Salvatore Maroniego oraz Michaela Kelly’ego, jako Johnny’ego Vitti, który zajmuje się zarządzaniem klanem Falcone pod nieobecność liderów.

Pingwin mógłby być zdecydowanie lepszym serialem, gdyby tylko porzucił zbędne drugoplanowe wątki i skupił się na tym, co powinno być najistotniejsze. Trochę za mało w tym wszystkim Oswalda Cobblepota, a za dużo drugoplanowych postaci. Mimo to serial wydaje się kłaść ważne podwaliny pod drugą część Batmana, w której tytułowy bohater powróci, aby siać tym razem jeszcze większy zamęt w Gotham. Jestem zaintrygowany, jak potoczą się dalsze losy popularnego Oza.

7,5
Pingwin spełnia swoje zadanie, choć nie w idealny sposób.
Plusy
  • Rozwija postać Pingwina…
  • …w której Colin Farrell wciąż jest znakomity
  • Rewelacyjna Sofia Calcone
  • Cristin Milioti zalicza jedną z najlepszych ról w karierze
  • Nie brakuje naprawdę brutalnych momentów
  • Głębiej wchodzi w przestępczy świat
  • Gotham nadal urzeka
Minusy
  • Za dużo pobocznych wątków
  • Kiepska postać Victora Aguilara
  • Historia nie skupia się na Pingwinie tak, jak powinna
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!