Remake trzeciego Dragon Questa raczej nie przekona do siebie graczy, którzy nie mają sentymentu do pikselowych jRPG-ów z dawnych lat. Ale jest wzorowym przykładem, jak takie remaki powinno się robić.
Dragon Quest to gatunkowy kamień milowy a zarazem jedna z najlepiej sprzedających się serii japońskich gier fabularnych (i nie tylko) w dziejach. Jedenaście numerowanych odsłon i tona spin-offów sprzedała się w ponad 88 milionach egzemplarzy. I choć cykl Final Fantasy bije pod tym względem Dragon Questa na głowę (185 milionów sprzedanych kopii), to właśnie smocza seria była fundamentem dla FF. Niedawno w moje ręce trafiła gra, która jest nowym spojrzeniem na Dragon Quest III z 1988 roku. Grę, która doczekała się dotychczas dziesięciu (!) iteracji na różne konsole (od NES-a po Switcha), handheldy, telefony i smartfony. Warto podkreślić, że większość ukazała się wyłącznie w Japonii. Dragon Quest III HD-2D Remake jest przy tym najbardziej rozbudowaną, zmodyfikowaną i dostosowaną do swojej ery wersją kultowej produkcji sprzed 36 lat.
Jeśli nie śledziliście zapowiedzi DQIIIHD-2DR (nie mogłem się powstrzymać przed użyciem tego zapisu), to pokrótce wyjaśnię, że pierwsze wzmianki o remake'u pojawiły się już w 2021 roku. Później jednak przez długi wokół tematu panowała kompletna cisza. I dopiero niedawno potwierdzono nie tylko wydanie odświeżonej "trójki" na silniku HD-2D, ale również pierwszej i drugiej części serii. Premierę Dragon Quest III HD-2D Remake mamy już za sobą, natomiast na kompilację Dragon Quest I & II HD-2D Remake trzeba poczekać do bliżej nieokreślonego momentu w 2025 roku.
Wbrew pozorom ma to sens, ponieważ "trójka" to prequel pierwszego Dragon Questa z 1986 roku. I stanowi otwarcie tzw. trylogii Erdricka. Określenie to nie odnosi się do imienia głównego bohatera, ale tytułu nadawanego legendarnemu bohaterowi, który ma kluczowe znaczenie dla pierwszych trzech części Dragon Quest.
W Dragon Quest III HD-2D Remake wcielamy się w potomka bohatera imieniem Ortega, który lata temu zostawił swoją żonę i dziecko, by ruszyć na wyprawę i pokonać demonicznego Baramosa. Tatuś zamiary miał słuszne i szlachetne, ale cały plan wziął w łeb i Baramos nadal stanowi wielkie zagrożenie. Dlatego też w dniu swoich szesnastych urodzin potomek Ortegi rusza w tę samą misję. Z nadzieją, że tym razem demoniczny władca zostanie pokonany na dobre.
Jak na rasowego RPG-a przystało, nasz bohater przemierza barwne krainy, siecze niezliczone rzesze wrogów wyskakujących znikąd, nabiera doświadczenia, zdobywa sprzęt i cenne umiejętności. Na jego ścieżce pojawiają się zróżnicowane postacie, które postanawiają dołączyć do drużyny i pomagają przezwyciężać trudności. Spotyka też masę NPC-ów z mniej lub bardziej cennymi wskazówkami i zleceniami do wykonania.
Nie będę owijał w bawełnę - Dragon Quest III nawet w nowej wersji z licznymi usprawnieniami (o których później) jest grą pod wieloma względami archaiczną i nieprzystającą do współczesnych standardów gatunkowych. Sposób prowadzenia historii, interakcja z mieszkańcami świata, cała struktura eksploracji, rozwoju i walki to prawdziwy powrót do zamierzchłej przeszłości. Jeżeli więc nie macie żadnych miłych wspomnień związanych z erą 8/16 bitów i pikselami nawalającymi się na zmianę, to remake DQIII może wam nie przypaść do gustu.
GramTV przedstawia:
Może, ale nie musi, gdyż Dragon Quest III HD-2D Remake robi naprawdę wiele, by - nie tracąc swojego staroszkolnego charakteru - być przystępnym i przyjemnym w odbiorze dla współczesnych graczy. Największą zmianą jest oczywiście oprawa graficzna, która bazuje na silniku HD-2D. Square Enix wykorzystał go wcześniej do produkcji m.in. Octopath Traveler, Live A Live i Triangle Strategy. Nowy-stary Dragon Quest ma dzięki temu śliczne lokacje w 3D z nowoczesnymi efektami świetlnymi, wody itp. A jednocześnie wszystkie postacie to dwuwymiarowe i rozpikselowane sprite'y, które przywodzą na myśl gry z NES-a czy SNES-a. Ludki wycięte jak z kartonu mają swój urok i w połączeniu z naprawdę świetnie wyglądającym otoczeniem tworzą nietuzinkową mieszankę.
W przypadku udźwiękowienia nie ma oczywiście ograniczeń sprzętowych, które wymagałyby powtórzenia chiptune'owych "melodyjek" z NES-a. Dzięki temu nieśmiertelne kompozycje Koichiego Sugiyamy (twórca muzyki wszystkich Dragon Questów) zostały przedstawione w aranżacjach z udziałem Tokijskiej Metropolitalnej Orkiestry Symfonicznej. Do tego po raz pierwszy dostaliśmy pełny voice acting w języku japońskim i angielskim.
Komu w drogę
Dragon Quest III HD-2D Remake wizualnie i dźwiękowo jest grą bez zarzutu, ale to na szczęście nie koniec zmian i nowości. Jak wcześniej wspomniałem, twórcy postarali się, by remake był wierny oryginałowi, a zarazem dostosowany do epoki i przyzwyczajeń współczesnych graczy. Mamy więc masę przydatnych usprawnień jak auto-save czy trzy poziomy trudności. Jeśli zbłądzimy i nie ogarniemy wskazówek od NPC-ów, możemy skorzystać ze znacznika na mapie kierującego nas do aktualnego celu.
Gracze pamiętający oryginał z pewnością zauważą zupełnie nowe sceny i wątki, które mają nas lepiej przygotować na wydarzenia z Dragon Quest I i II. A także całkiem istotne zmiany w systemie rozwoju postaci, zaklęć i zdolności. Wszystkie moim zdaniem są na plus i dodają głębi bądź co bądź prostym mechanizmom, które 36 lat temu robiły dużo większe wrażenie. Kluczowym dodatkiem jest również zabawa z "łapaniem" potworów i wystawianiem ich do walki na arenach (Monster Arenas), z czym wiążę się pojawienie zupełnie nowej klasy postaci Monster Wrangler. Wszystko to jest oczywiście dobrze znane fanom Dragon Quest z innych części, ale w "trójce" stanowi nowość i wartość dodaną.
Czy wobec tego Dragon Quest III HD-2D Remake jest godny polecenia nowym graczom? Bo wielbiciele marki zapewne od dawna mieli złożone zamówienia przedpremierowe i takich osobników nie trzeba do niczego przekonywać. Odpowiedź nie jest prosta. Remake 36-letniej gry, przy wszystkich swoich zaletach, modernizacjach i usprawnieniach, nie jest bowiem czymś, co zrobi wielkie wrażenie na graczach przyzwyczajonych do współczesnych jRPG-ów. Ani fabularnie, ani pod względem systemu walki czy eksploracji. Aby docenić Dragon Quest III HD-2D Remake trzeba po prostu lubić tradycyjne jRPG-i i godzić się na pewne rozwiąznia. Jak statyczne, turowe walki czy naiwne dialogi. Jako gracz ukształtowany przez erpegi z ery SNES i PSX dziś z trudem wracam do takich archaizmów, dlatego w Dragon Quest III HD-2D Remake z chęcią korzystam z przyspieszania tempa walki czy opcjonalnej automatyzacji (SI towarzyszy jest naprawdę dobra). Krótko mówiąc, jest to świetnie wykonany remake, do którego trzeba jednak podchodzić z odpowiednim nastawieniem.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!