Projekt UFO – recenzja serialu. Sprawa rządowa w polskim Roswell

Radosław Krajewski
2025/04/16 07:00
0
0

Nie regulujcie odbiorników, to nie są ćwiczenia. UFO zawitało również do Polski, a przynajmniej tak się niektórym wydaje.

Pływające UFO

Chociaż tytuł może być trochę mylący, to Projekt UFO, czyli najnowszy serial Netflixa, nie jest produkcją science fiction. Wręcz przeciwnie i historia luźno inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami z końca lat 70. XX wieku ze wsi Emilcin, gdzie prosty rolnik miał widzieć przedstawicieli obcej cywilizacji. Projekt UFO próbuje rozwiązać zagadkę, czy rzeczywiście doszło do kontaktu z Obcymi, czy też była to jedynie sprytna mistyfikacja lub halucynacje, a może nawet choroba psychiczna. Warto do tego serialu podejść właśnie z takim nastawieniem, a nie oczekiwać pasjonującej opowieści z pogranicza grozy i sci-fi. Wtedy serial Netflixa pokazuje wszystko co ma najlepsze, ale mimo wszystko trudno nie mieć wrażenia, że ta opowieść lepiej sprawdziłaby się w formie pełnometrażowego filmu.

Projekt UFO
Projekt UFO
Foto: Piotr Litwic/Netflix

Na początku lat 80. w mały miasteczku na Warmii Zbigniew Sokolik (Mateusz Kościukiewicz), samozwańczy ufolog, wygłasza zaskakujący referat o obcych istotach, które przybyły na Ziemię. Wspomina o NOP-ach, czyli niezidentyfikowanych obiektach podwodnych, które znajdują się w głębokich akwenach wodnych. Wśród słuchaczy znajduje się Jan Polgar (Piotr Adamczyk), gwiazda telewizji i prowadzący program „Bliskie spotkania” w najlepszym czasie antenowym. Niedługo później okazuje się, że autorem rewelacji o UFO jest Jan Kunik (Stanisław Pąk), prosty pszczelarz z Truskasów, który pewnej nocy spotkał istoty nie z tej planety, które zabrakły go do swojego statku. Henryk Wierusz (Adam Woronowicz), wysoko postawiony urzędnik państwowy, chce wykorzystać sytuację i zaznaczyć, że Polska stała się na tyle ważnym krajem, że nawet obca cywilizacja chce się z nami skontaktować. Polgar początkowo nie wierzy w istnienie UFO i zamierza zdekonspirować Sokolika. Jednak im bardziej wgłębia się w sprawę, tym dostrzega coraz mniej fałszu, a coraz więcej prawdy. Nie wie jednak, że wszedł w środek niebezpiecznej intrygi, która nie tylko jemu zagraża.

Mój odbiór Projektu UFO diametralnie się zmieniał. Po pierwszym odcinku byłem zaintrygowany, do czego to wszystko zmierza i czy na pewno serial nie pójdzie drogą sci-fi, niczym w jakimś American Horror Story i bohaterowie nie doświadczą na końcu bliskiego spotkania trzeciego stopnia. Po obejrzeniu dwóch kolejnych odcinków zdałem sobie jednak sprawę, że ta historia jest prowadzona bardzo powoli, jakby nie miała zbyt wiele do zaoferowania i obawiałem się, czy całość uda się w satysfakcjonujący sposób zamknąć w czterech odcinkach. Również sam finał był słodko-gorzki i dopiero ostatnie kilkanaście minut dały mi prawdziwe emocje, które co prawda nie były aż tak intensywne, jakbym tego chciał, ale cała historia nabrała kolorytu i dodatkowego znaczenia. Problem w tym, że nie mogę Wam kompletnie zdradzić, dlaczego tak się stało, gdyż weszlibyśmy na grząski grunt spoilerów i niejednej osoby zepsułbym seans Projektu UFO. A warto samemu się przekonać, o co w tym wszystkim chodzi, tym bardziej że to tylko cztery odcinki.

Projekt UFO
Projekt UFO
Foto: Piotr Litwic/Netflix

Mimo to w środkowych odcinkach wkrada się sporo dłużyzn i niepotrzebnych scen, które można byłoby skrócić, a nawet wyciąć. Serial nieco za dużo miejsca poświęca na śledztwo Polgara i ciągłe spotykanie się z Sokolikiem i Kunikiem, aby potwierdzili swoją wersję wydarzeń. W tle rozgrywa się również osobisty dramat Sokolika, który wiele lat temu stracił brata, a także Wery Wierusz, kochanki głównego bohatera i żony Henryka, która zamierza wykorzystać temat i zrobić karierę na wydarzeniach związanych z UFO, oraz Lenty, żony Polgara, która chce uniezależnić się od swojego partnera. Jest jeszcze Julia Borewicz, niedowidząca milicjantka, która postrzega sprawę UFO jako szansę na wyczekiwany awans. Problem w tym, że te dwa ostatnie wątki nie są specjalnie ciekawe i jedynie odwracają uwagę od rdzenia fabuły. Z tego powodu Projekt UFO wypadłby lepiej jako dwugodzinny film, gdzie trzeba byłoby zmarginalizować wątek Lenty i Julii, przyśpieszając akcję z Polgarem i Sokolikiem.

Manipulacja obcych

Wtedy można byłoby rozszerzyć najciekawszy wątek, czyli rządowej wierchuszki, która zamierza uczynić z UFO sprawę najwyższej państwowej wagi. Niezależnie od tego, czy rewelacje Sokolika są prawdziwe, Wierusz prowadzi grupę, a nawet manipuluje Polgarem, aby przekonać opinię publiczną, że pierwszy kontakt z obcą cywilizacją już się odbył, aby wykorzystać to w odpowiednim momencie. Chociaż Projekt UFO rozgrywa się w PRL-u, to podobne mechanizmy można byłoby przenieść do współczesności, a nawet bardziej zaznaczyć dezorientującą rolę mediów, w tym przypadku nie masowego przekazu, ale społecznościowych.

Projekt UFO
Projekt UFO
Foto: Piotr Litwic/Netflix

GramTV przedstawia:

Piotr Adamczyk błyszczy w roli przebojowego prezentera telewizyjnego, który szuka taniej sensacji, aby nie stracić swojego czasu antenowego na rzecz coraz śmielej rozpychającego się hipnotyzera. Doskonały jest również Adam Woronowicz, jako pewny siebie urzędnik państwowy wysokiego szczebla, który wykorzystuje siłę argumentów, a nie argument siły, do przekonania wszystkich o swojej racji. Również Maja Ostaszewska wypada bardzo przekonująco jako przebiegła kobieta sukcesu, która nie chce pozostać w cieniu swojego męża. Niestety Mateusz Kościukiewicz ponownie gra taką samą rolę, jak w wielu poprzednich produkcjach, w których brał udział. Brakuje w tej postaci więcej niuansów i warstw, aby finał mógł wybrzmieć jeszcze mocniej. Także Julia Kijowska gra poniżej oczekiwań, choć w głównej mierze to wina scenariusza i napisania jej bohaterki, która w głównej mierze jest irytująca.

Projekt UFO jest po prostu niezłe, choć był potencjał na coś o wiele lepszego. Najwięcej barw ta historia pokazuje w finale, gdzie klocki układają się na swoich miejscach i wszystkie wydarzenia możemy poznać z niego innej perspektywy. Aż szkoda, że twórcy woleli skupić się na mało intrygujących i niepotrzebnych wątkach, zamiast chociażby rozszerzyć skutki wielkiej intrygi, aby wielki zwrot akcji uderzył z dodatkową siłą. Warto jednak zapoznać się z najnowszą propozycją Netflixa, choć nie oczekujcie zbyt wiele.

6,5
W końcu kosmici zawitali nie tylko do Stanów Zjednoczonych.
Plusy
  • Oparty na prawdziwych wydarzeniach
  • Emocjonujące zakończenie
  • Niezły wątek Polgara i rządowej manipulacji
  • Broni się aktorsko…
Minusy
  • …ale nie u wszystkich
  • Kilka wątków można było wyciąć lub skrócić
  • To powinien być pełnometrażowy film
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!