Kolejny horror i kolejna próba pokazania dramatu wojny. Tym jednak razem na całkiem wysokim poziomie.
Kolejny horror i kolejna próba pokazania dramatu wojny. Tym jednak razem na całkiem wysokim poziomie.
W ostatnich kilku latach widać dosyć spore przesycenie rynku horrorami, zwłaszcza tymi mechanicznie bliskimi walking simulatorom. Kto ma technologię, budżet i umiejętności coraz mocniej idzie w kierunku akcji. Gdzieś w połowie tej drogi znalazło się Ad Infinitum. Z pozoru może to brzmieć jak coś, co zdecydowanie warto sobie odpuścić. W praktyce jednak jest w tej grze coś niezwykłego i nie mam na myśli tylko dosyć nietypowego bohatera jakim jest niemiecki żołnierz w trakcie I wojny światowej. Warto więc czytać dalej, bo Ad Infinitum to zdecydowanie jedna z tych tegorocznych gier, o której mało kto słyszał, ale warto dać jej szansę.
I wojna światowa nie jest zbyt popularna w grach, a mimo wszystko w krótkim czasie dostajemy drugi horror umieszczony w tych realiach. Po udanej premierze Amnesia: The Bunker wracamy do brudnych okopów. Tym jednak razem stoimy po stronie Republiki Weimarskiej. W sumie nie ma to i tak większego znaczenia, bo samo tło historyczne pełni tutaj rolę drugorzędną. Istotne jest coś innego. Po prologu, w którym (prawdopodobnie) ponosimy śmierć, przenosimy się do rezydencji. W niej, z napotkanych zapisków czy zdjęć, dowiadujemy się o co chodzi - rodzina z dwoma synami, obaj powołani do wojska i wysłani na front I wojny światowej. Kto przeżył, w jakim stanie i do czego to wszystko doprowadziło? O tym właśnie jest Ad Infinitum. Wszystko zaczyna się jednak od nieudanego seansu spirytystycznego.
Tutaj musimy wykonać kolejny fikołek fabularny i przejść do tego o czym dokładnie jest Ad Infinitum. To gra nie o wojnie, a ludziach na niej i konsekwencjach wszystkich okropnych rzeczy jakich doświadczają na froncie. Kolejne poziomy pokazują różne przeżycia jednego z braci, dla którego I wojna światowa okazała się niezwykle bolesnym doświadczeniem. Aby dobrze zobrazować te traumy twórcy podzielili gameplay na dwie części. W pierwszej chodzimy po rezydencji, w której oprócz delikatnych prób straszenia tempo jest dosyć spokojne. To typowo przygodówkowe sekcje, w których głównie eksplorujemy, zbieramy notatki czy przedmioty, aby na końcu odblokować na przykład dostęp do jakiegoś pomieszczenia, które odblokuje kolejny etap fabularny. Momenty w rezydencji przypominają więc typowy walking simulator wymieszany z przygodówką, delikatnie przyprawiony horrorem. Jedyne do czego bym się tutaj przyczepił to brak informacji co należy zrobić. Wielu rzeczy dowiadujemy się naturalnie, ale kilka razy, zwłaszcza pod koniec, można się lekko zaciąć.
Kiedy jednak przenosimy się na front, gra pokazuje pazur. Warto tutaj zauważyć, że każdy z etapów ma swój motyw przewodni. Przykładowo raz musimy dostać się do fabryki i ponownie uruchomić produkcję broni. Wiele czynności jakie przyjdzie nam tam wykonać to proste zagadki logiczne z przekręcaniem zaworów. Z kolei pierwsza wizyta na wojnie to sekcja w zniszczonym francuskim miasteczku, w którym musimy się skradać. Mechanika jest do bólu prosta, ale też level design nie wymaga więcej. Całe Ad Infinitum pozbawione jest bardziej skomplikowanych rozwiązań, ale gra nadrabia to różnorodnością. Widać, że na każdy etap jest jakiś pomysł i motyw przewodni. Może to być proste wykorzystanie światła w latarce, ale jednak jest. To wszystko sprawia, że gameplay nie nudzi nawet jeśli ktoś, tak jak ja, przeszedł całą grę na jednym posiedzeniu (zajmuje to około 5-6 godzin).
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!