Nie zmienia to jednak faktu, że w przypadku Call of Duty: Black Ops 6 oczekiwania miałem duże i poniekąd udało się potężnej drużynie zrzeszonej pod egidą Activision je spełnić, a przy okazji pokazać, że są oni jeszcze w stanie stworzyć coś odświeżającego w dobrze znanej formule. Do tego stopnia, że właściwie twórcy potrzebowali zrobić dwa kroki wstecz po to, aby wrócić do tego, co sprawdzało się najlepiej… i była to właściwe decyzja, ponieważ otrzymaliśmy najlepszego CoDa od dobrych kilku lat.
Mała adnotacja, bo być może nie każdy wie jak podchodzę do oceniania gier z serii Call of Duty – jako, że każdą część od pewnego czasu można podzielić na trzy odrębne gry (kampoania singlowa, multiplayer oraz Zombies/inny tryb podobny) staram się oceniać każdy z tych elementów osobno. Późniejsza ocena końcowa to wynikowa, dzięki czemu wiecie mniej więcej czego się spodziewać po każdym z tych elementów.
Szpiedzy tacy jak my – jak wypada kampania Call of Duty: Black Ops 6?
Zacznę może od tego, że już od jakiegoś czasu nie jest zaskoczeniem, iż kampanie serii Black Ops są zdecydowanie tymi najbardziej soczystymi w serii Call of Duty. Oczywiście pomijając czwartą część, która była głównie grą sieciową, to każda z tych gier potrafiła z jednej strony trochę namieszać w głowie twistami fabularnymi, a z drugiej przykuć do samego końca przed ekran monitora. Wypadało to lepiej, gorzej, ale mimo wszystko dobrze.
W przypadku Black Ops 6 kontynuujemy wątki, które zostały rozpoczęte po wydarzeniach z Black Ops Cold War, a tak właściwie to nawet po wydarzeniach z Black Ops II (wątek misji w Panamie). Podczas jednej z misji grupy Black Ops dochodzi do dość zaskakującego zbiegu wydarzeń, który sprawia, iż grupa wspierana przez CIA zostaje rozwiązana. Woods i jego ludzie postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce próbując rozwiązać zagadkę tajnej broni biologicznej oraz tego… jak dużą rolę gra w tym wszystkim Russell Adler, który został wrobiony w śmierć innych agentów Black Ops (Masona i Hudsona).
I tak naprawdę biorąc pod uwagę to, jak zazwyczaj wypadały kampanie serii Black Ops, to poniekąd możemy się spodziewać pewnych rozwiązań fabularnych tym bardziej, że główny bohater o pseudonimie „Case” jest właściwie podobnie rozmowny co główny bohater Black Ops Cold War („Bell”). Nie mniej jednak w tym wszystkim jest pewien urok, ponieważ dzięki temu pole do popisu mają pozostali członkowie Rogue Black Ops pod dowództwem Franka Woodsa i co warto zaznaczyć – kurczę, tę ekipę naprawdę można polubić! To trochę podobny przypadek do tego, który miał miejsce w przypadku nowego Modern Warfare, choć tam mieliśmy do czynienia z odświeżeniem pewnej już dobrze nam znanej historii. Tutaj natomiast nadal jest pole do popisu, aby tych, z którymi przyjdzie nam działać w terenie.
A jest to ekipa o tyle radosna, że zarówno Sev, Felix czy Marshall to bohaterowie, którzy nie tylko mają ciekawe historie i charaktery, które objawiają się w trakcie misji oraz podczas przebywania w kryjówce (dialogi miedzy nimi w budynku to trochę inna forma narracji niż cutscenki i trzeba ich… poszukać). Znajduje się również moment na jakieś żarty czy nawiązania do poprzednich odsłon Black Ops. Koniec końców to taka ekipa, którą spokojnie można porównać do Task Force 141 w Modern Warfare.
Natomiast czy jest to najlepsza kampania fabularna w historii Black Ops? Niekoniecznie, choć momenty szpiegowskie, eksploracja pustyni czy też cała misja w kasynie sprawiają, że z pewnością ją zapamiętam ciepło z nadzieją, że tuż po zamknięciu tematu Modern Warfare kolejna odsłona Black Opsa będzie już bliższa dzisiejszym czasom i w nich pozostanie na nieco dłużej. Może nawet z tymi samymi bohaterami, co w przypadku poprzednich odsłon serii.
Tak czy inaczej jest to zdecydowanie krok odpowiednią stronę dla Call of Duty i mam dużą nadzieję, że podobnie zostanie to wszystko ograne w przypadku kolejnych gier z serii bez uciekania się do wykorzystania zawartości z innych trybów rozgrywki. Czy mogło być lepiej? Zdecydowanie brakuje mi misji pobocznych i ewentualnej możliwości pominięcia TEJ JEDNEJ MISJI, która może niektórych zaskoczyć i być może zniechęcić do dalszego grania.
Ale ogólnie jest to poziom porównywalny do Black Ops Cold War – z podobnym, choć mocno przewidywalnym poziomem suspensu oraz twistów, który wypada na tle ostatnich kilku odsłon Call of Duty bardzo przyzwoicie. Zdecydowanie tych osiem godzin, które są niezbędne do pokonania kampanii singlowej w Black Ops 6 nie było czasem zmarnowanym.
Ocena kampanii singleplayer – 7,5/10
Koniec eksperymentów – multiplayer w Call of Duty: Black Ops 6
Dlaczego mówię o końcu eksperymentów? Głównie dlatego, że (ponownie) Modern Warfare III uczy, aby nie kombinować w tym, co było przez graczy bardzo lubiane. Tym bardziej, że niby proste zasady sprawiały jeszcze więcej problemów tym, którzy grali od czasów poprzedniej odsłony Modern Warfare. Wprowadzenie Aftermarket Parts wprowadziło więcej chaosu niż powinno, a nowy ekwipunek, który został dodany do tego znanego z Modern Warfare II zasadniczo nawet nie ekscytował, bo gra ostatecznie była i tak tym samym, co już widzieliśmy w MWII.
Black Ops 6 wraca właściwie do tradycji – 55 poziomów, powrót prestiżu (wyzerowania poziomu i odblokowanych dodatków) z możliwością odblokowania trwałego jednej sztuki, którą wybierzemy oraz zabawa ze zdobywaniem poziomów broni po to, aby zebrać wszystkie dostępne dodatki. Czyli tak właściwie sól sieciowego Call of Duty bez łączenia tego, co już zdobyliśmy w poprzednich grach. Jednym nie będzie to odpowiadało, bo czego by nie mówić… znowu gramy od zera. Z drugiej strony natomiast ponownie wracamy do „marchewki”, za którą goniliśmy przez te wszystkie lata i motywowała do dalszej zabawy.
GramTV przedstawia:
Tym bardziej, że gunplay w Black Ops 6 jest niesamowicie miodny, a w połączeniu z systemem Omnimovement wprowadza tę grę na zupełnie inny poziom – jest dynamiczniej, a ci, którzy mieli tendencję do rzucania się „na glebę” robią to chociaż w spektakularny jak na CoDa sposób. Czy przebije to możliwości biegania po ścianach z innych odsłon serii? Nie, ale jak na czasy, w których akcja tegorocznego Black Ops ma miejsce jest jak najbardziej w porządku.
Jedynym minusem chyba jest fakt, że tak naprawdę niektóre mapy sprawiają wrażenie o wiele mniejszych niż mogłoby się wydawać i brakuje mi w tym wszystkim grywalności, którą dawały mapy z poprzedniego Black Ops Cold War. Poza tym, co już chyba jest małą tradycją w serii na początku jej życia – miejsca, w których pojawiają się przeciwnicy zbyt często są blisko miejsc odrodzeni drużyny, w której jesteśmy. Oznacza to, że w łatwy sposób można przejąć kontrolę nad rozgrywką i wypracować sobie odpowiednią przewagę. Dlatego chętnie w kolejnych sezonach przyjąłbym więcej większych map nawet, jeśli już na starcie dostaliśmy kultowego Nuketowna w nieco nowszym wydaniu. Nie mniej jednak może jakieś odświeżone mapy z poprzednich Black Opsów się znajdą? Oby!
Dlatego też w kwestii sieciowych potyczek w Black Ops 6 powrót do przeszłości był bardzo dobrym wyborem. Tym bardziej, że dla niektórych dobrym argumentem do tego, aby grać więcej w multi będzie możliwość wbijania prestiży oraz zdobywania nagród za nie. Kto by nie chciał zagrać tym biedakiem, co w tej Panamie… a nie ważne – jest dobrze nawet, jeśli brakuje w tym wszystkim większej odrobiny szaleństwa. Czasami mniej znaczy więcej, a ta pewna „staroszkolna” frajda z grania w CoDa po sieci powróciła.
Ocena multiplayer – 8,5/10
Tak, jak być powinno… czyli Zombies w Call of Duty: Black Ops 6
Chciałoby się powiedzieć, że wreszcie – kolejny powrót z dalekiej podróży po eksperymentach związanych z trybem DMZ w Modern Warfare II oraz nieco innym podejściem do Zombies w Modern Warfare III tryb powraca do tego, co w tej serii zawsze było najlepsze, czyli do trybu z kolejnymi falami przeciwników zalewających z każdej strony.
Bo czego by nie mówić, to akurat Treyarch w Zombies potrafi jak mało która ekipa bez względu na to, czy mówimy o tych pierwszych mapach z World at War, czy świetnej kompilacji Zombie Chronicles, która wzbogaciła Black Ops III. W przypadku Black Ops 6 nadal mamy do czynienia z kontynuowanym wątkiem z Black Ops Cold War (mapa Terminus), choć tutaj pojawia się również druga mapa o nazwie Liberty Falls, która mimo pewnych powiązań z wątkiem Dark Aether podchodzi do tematu o wiele luźniej. I gdybym miał się pokusić o ewentualną ocenę która z tych map podoba mi się bardziej, to zdecydowanie będzie to Terminus… choć Liberty Falls ma klimat nieco podobny do tego, który można było zobaczyć chociażby w trybie Zombies w Infinite Warfare (retro klimat lat 90-tych). Inną kwestią jest to, że zdecydowanie na Terminusie struktura i klimat są bliższe tym klasycznym trybom sprzed wielu lat (więzienne motywy, wyspa itp.)
Nadal jednak zabawa pozostaje niezmienna – w trakcie pokonywania kolejnych fal przeciwników gracze muszą rozwiązywać zagadki, które popchną fabułę trybu Zombies dalej. Można mieć wrażenie, że w porównaniu do polowania na easter eggi w poprzednich grach jest nieco łatwiej (tym bardziej, że z tego co widziałem ma zostać wprowadzony tryb pozwalający na jeszcze łatwiejsze ogarnięcie zadań fabularnych), ale nadal ogarnięcie wszystkiego w nieco bardziej chaotycznym składzie może być nie lada wyzwaniem.
Jeśli dołączymy do tego fakt budowania odpowiednich zestawów broni oraz wzmocnień dodatkowych gadżetów, działania specjalnych pocisków czy modyfikacji napojów (Juggernog z dodatkową migracją obrażeń z pancerza? Proszę bardzo!), to okazuje się, że tak prosta zabawa otrzymuje kilka dodatkowych warstw do zagospodarowania. Dlatego też najwięcej na tym skorzystają prawdopodobnie ci, którzy będą grali w dobrym i zgranym zespole, choć również został prowadzony tryb solo z możliwością zapisywania stanu rozgrywki, także dla każdego coś miłego.
Koniec końców to najlepsza odsłona trybu Zombies od… ostatniej odsłony trybu Zombies autorstwa Treyarch. Po prostu trzeba im oddać to, że jeśli chodzi o ten tryb lepszej ekipy nie ma, a prowadzone przez nich przez ostatnie lata uniwersum to chyba jedna z najbardziej konsekwentnych rzeczy tworzonych w marce Call of Duty.
Ocena trybu Zombies – 9/10
Najlepsze Call of Duty od lat? Na to wygląda!
Tak naprawdę to do Black Ops 6 podchodziłem po ubiegłorocznym Modern Warfare III bardzo nieufnie. Głównie dlatego, że o ile tryby sieciowe jakoś pewnie by mi przypasowały na dłuższym dystansie, tak kampania fabularna mogła być po raz kolejny najsłabszym ogniwem tego zestawu. W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że Call of Duty: Black Ops 6 nadal podtrzymuje tradycję i dostarcza te najbardziej soczyste odsłony serii na każdej możliwej płaszczyźnie.
Co prawda pewne elementy fabularne w singlu są dość przewidywalne (dla weteranów BLOPSa zdecydowanie), ale na szczęście udało się zaskoczyć kilkoma fragmentami rozgrywki na tyle, że chciałoby się takich rozwiązań widzieć więcej w serii. Mulitplayerowo i od strony Zombies co prawda gra wraca do rozwiązań z poprzednich lat, ale to chyba najlepsze, co mogło się wyrazić – powrót prestiży oraz tradycyjnego odblokowywania dodatków oraz broni sprawia, że ponownie jest co robić, a tych kilka elementów zaczerpniętych z Modern Warfare w jakiś sposób pasuje do całości. Jedyna niepewna to jak zazwyczaj kwestia sezonów oraz tego, jaką zawartość zaplanowało Activision w najbliższych miesiącach.
Jedno wiem na bank – raczej do Modern Warfare trudno będzie mi wrócić nawet po to, aby dokończyć historię opowiedzianą w ewentualnym Modern Warfare IV. Inną kwestią jest to, że powrót do czasów drugiej Wojny Światowej również średnio mi się widzi… po prostu chciałbym kolejnego Black Opsa. Dopóki formuła działa sprawnie i można działać w ramach czasów bliskich współczesności, to jestem jak najbardziej za. Tym bardziej, że już teraz Activision w język się nie gryzło w kwestii chociażby byłych dyktatorów.
A poza tym to ten klimat, gdzie nie wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem jest jak najbardziej super. Nic tylko chłonąć go więcej i więcej!
8,3
Świetny powrót do formy - Call of Duty: Black Ops 6 potwierdza, że czasami krok do tyłu, to dwa kroki do przodu i to w dobrym kierunku!
Plusy
Kampania singlowa, która potrafi zaskoczyć kilkoma fragmentami rozgrywki.
Bohaterowie, którzy mogliby pojawiać się w każdej kolejnej odsłonie serii Black Ops - to fajna ekipa!
Bezkompromisowe wykorzystanie postaci z nowoczesnej historii świata.
Multiplayer, który powraca na właściwie tory m.in. dzięki prestiżom. świetnemu gunplayowi, Omnimovement.
Black Ops nadal z najlepszymi trybami Zombie w historii Call of Duty.
Graficznie i dźwiękowo naprawdę wysoka półka.
Minusy
Fragment [REDACTED] powinien mieć ostrzeżenie o tym, co nas czeka w tym etapie rozgrywki i możliwość ewentualnego pominięcia etapu.
Mapy w multiplayerze mogłyby być nieco większe... a respawny bardziej przemyslane.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!