Sympatyczny Croc powraca wraz z pojawieniem się odświeżonej wersji jego pierwszych przygód – czy warto przypomnieć sobie czasy dzieciństwa?
Recenzja Croc Legend of the Gobbos Remastered
To będzie prawdopodobnie jedna z krótszych recenzji na gramie, ponieważ czego by nie mówić o odświeżonej wersji Croc Legend of the Gobbos, to w dużej mierze jest to praktycznie ten sam produkt co przed laty z kilkoma dodatkami od ekipy Argonauts, które mogą wywołać uśmiech na twarzy i przypomnieć, jak to kiedyś bywało m.in. w kwestii promowania gry jako takiej pod koniec XX wieku.
I również jest to jedna z niewielu gier w ostatnich latach, która wygląda lepiej w wersji „demastered” niż „remastered’. Jest to jednak bardziej kwestia tego, że Croc jaki był każdy wie – sympatyczny, na pozór dość nieskomplikowany, ale momentami wymagający, jeśli mieliśmy ambicje zrobić sto procent gry i pokonać ukrytego bossa. Na szczęście pod wieloma względami Croc Legend of the Gobbos Remastered jest grywalny tak samo, jak wersja z pierwszego PlayStation czy też pecetów.
No to jeśli nie widać problemów, to… gdzie jest problem? Niestety, ale głównie w cenie i pewnych drobnych detalach.
Uwaga, to nie jest recenzja gry… tak jakby
Recenzja Croc Legend of the Gobbos Remastered
Jak zawsze warto tutaj zaznaczyć czym tak właściwie jest Croc Legend of the Gobbos w nowej wersji, ponieważ w żadnym wypadku nie jest to remake oraz nigdy do takowego miana gra nie aspirowała. Nie uświadczymy więc tu przerobienia gry od podstaw jak to bywało w przypadku trylogii Crasha Bandicoota czy też Spyro – wiele elementów rozgrywki bowiem działa tutaj na tych samych zasadach co w przypadku oryginału do tego stopnia, że nawet kody do przeskakiwania między poziomami działają równie dobrze. Tak, możecie więc spokojnie przeskoczyć do ostatniego, ukrytego poziomu gry za komplet znajdziek u powiedzieć znajomym, że pobiliście rekord w speedrunie.
Tak naprawdę, to nie, ponieważ użycie kodów blokuje trofea… czyli czitujecie jak źli.
Recenzja Croc Legend of the Gobbos Remastered
Nie mniej jednak jeśli tak przyjrzeć się temu jak porusza się Croc z wykorzystaniem standardowego grania na D-Padzie z charakterystycznym opóźnieniem przy skręcaniu w lewo czy prawo już sprawia, że uśmiech pojawia się na ustach. Z drugiej strony granie lewym analogiem jest o wiele bardziej precyzyjne. Do tego stopnia, iż powiedziałbym, że nienaturalne jeśli przegrało się dziesiątki godzin na PSXie. Zwyczajnie wtedy jeszcze granie na analogach na DualShocku nie było tak naturalne jak dzisiaj.
Dlatego też pod względem grywalności zmian większych nie odczułem. Wręcz powiedziałbym, że siadając do grania wszystko pasowało jak ulał tak, jak za dawnych lat odpalając grę na PlayStation. Być może te puste przestrzenie w poziomach oraz muzyka delikatnie powiewały grozą w połączeniu z pewnego rodzaju sterylnością, którą wykazywała się wersja odświeżona. Dlatego też tak jak wspomniałem na wstępie szybko zmieniłem wygląd gry na ten z przeszłości i okazało się, że ma on w sobie o wiele więcej duszy niż wyszlifowany do granic możliwości odrestaurowany Croc. Na szczęście, podobnie jak chociażby w odświeżonym Legacy of Kain: Soul Reaver 1 + 2 można z łatwością przełączyć się między jednym a drugim trybem za pomocą touchpada.
Recenzja Croc Legend of the Gobbos Remastered
GramTV przedstawia:
Ot po prostu nie mogłem się stale pozbyć takiego bardzo dziwnego wrażenia, które potrafiło wywołać ciarki na plecach ze względu na atmosferę. Niby radośnie, ale jednak bardzo pusto. Coś, czego nie czułem grając w wersję na PSXa czy też dawno temu na pececie. Być może odgłosy lasera oraz wirującej w napędzie płyty to był ten klimat? Nie mniej jednak pochwalić trzeba za to, że jakkolwiek bym nie szukał punktów zaczepienia, to i tak jest to porządnie zrobiony i grywalny remaster. Co prawda Croc to nie jest szczyt designu złożonej rozgrywki, ale mimo wszystko nawet w tak prostych grach łatwo jest coś zepsuć – a tu bohater nie złapie się krawędzi, a tu nie wyląduje tak jak powinien i spadnie w przepaść. W ostatecznym rozrachunku na żaden z tych problemów grając nie wpadłem, a to już spory plus.
Recenzja Croc Legend of the Gobbos Remastered
Dodatkowo Argonaut Games dorzuciło do gry całą masę dodatkowych materiałów związanych z produkcją Croc Legend of the Gobbos, z których najciekawszymi chyba były zdjęcia prezentujące… przedmioty promującę grę, które rozsyłane były do dziennikarzy i nie tylko w tym specjalny kryształ. Ot taka ciekawostka dla tych, którzy myśleli, że dawno dawno temu w odległych czasach promek nie było.
To co boli najbardziej, to cena…
Recenzja Croc Legend of the Gobbos Remastered
O cenie Croc Legend of the Gobbos wspominam na koniec, bowiem długo się zastanawiałem czy cena zaproponowana przez Argonautów nie jest za wysoka jak na remaster gry, która za jakieś dwa lata skończy 30 lat.
Głównie dlatego, że jeśli porównamy sobie ceny wcześniej wspomnianego przeze mnie Legacy of Kain: Soul Reaver 1 + 2 czy nawet wydaną niedawno trylogię Tomb Raider (1-2-3), to odświeżone przygody sympatycznego krokodylka są dość drogie. Gdyby całość zamykała się w okolicach 20 dolarów, to jeszcze bym się zastanawiał, a tak tych 30 dolarów to cena dość zaporowa. Na szczęście da się to jeszcze usprawiedliwić tym, że zasadniczo jak na remaster oraz w ramach definicji czym on tak właściwie jest sprawdza się naprawdę dobrze. Nie mniej jednak można było zrobić zdecydowanie więcej, aby te wrażenia z obcowania z odświeżoną grą sprzed lat były lepsze i zbliżone w prawie do perfekcji.
Recenzja Croc Legend of the Gobbos Remastered
Dlatego też ocena jest taka, jaką widać poniżej. Głównie ze względu na stosunek ceny do napracowania się, ale mimo wszystko szanuję chęć przeniesienia legendy na nowsze platformy. Na szczęście ta wersja „oryginalna” jest na tyle przyjemna dla oka, że warto ją sobie włączyć i nadal cieszyć oczy rozgrywką podobną do tej, którą otrzymaliśmy lata temu tylko w wyższej rozdzielczości 16x9, a nie 4x3. Gdyby jednak cena była zdecydowanie niższa od tej, którą zaproponowało Argonauts, to prawdopodobnie powiedziałbym nie ma problemu – fani wcale by aż tak wiele nie wydali za porządny remaster, a reszta poczekałaby na wyprzedaże. Nie mniej jednak czego by nie mówić, to pod względem jakości samej rozgrywki to jest to ta sama produkcja, którą pamiętamy sprzed lat i to chyba największy pozytyw.
Koniec końców wszystko zależy od tego jak bardzo jesteście zżyci z Crociem, bo czego by nie mówić to w przypadku remasterów oraz remake’ów każdy z osobna wycenia swoją wartość sentmentalną.
7,5
Bardzo dobry, choć sterylny remaster... szkoda tylko. że tak drogi.
Plusy
Właściwie odrestaurowany klasyk, czyli właściwie to, czym powinien się cechować dobry remaster.
Dwa tryby wyświetlania grafiki - retro i remastered, a także dodatkowe efekty graficzne.
Dodatki i bonusy dla fanów Croca specjalnie z podziemi Argonautów.
Staroszkolne sterowanie na D-padzie i nieco usprawnione na analogu, czyli dla każdego coś miłego.
Nadal potrafi zaleźć za skórę poziomem trudności, ale tylko trochę.
Nawet kody działają!
Minusy
Retro w 4K wygląda lepiej niż remastered w 4K.
Cena zbyt wysoka w stosunku do innych remasterów na rynku.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Nigdy bym się nie spodziewał, że napiszę to tak szybko, ale miałem okazję zagrać w ten remater.
Cześć i chwała dzietnym kuzynom :-)
Bez głębszego rozważania i rozmyślania można powiedzieć jedno - to dokładnie ta sama gra i nic więcej pisać nie trzeba. Pierwsze co zrobiłem to pobawiłem się ustawieniami graficznymi. Nie wiem jaki był cel autorów, ale nowa grafika jest okropna dla dorosłych, a dzieciaki (jak się okazało) wolą pikselozę bo jest bardziej kolorowo. Z nowych ustawień zostawiłem jedynie zaokrąglone modele i zmienione oświetlenie bo w sumie to jedyne co nie przeszkadza.
Do minusów dodał bym jeszcze brak możliwości skonfigurowania klawiszy. Obecne ustawienia są pod pada i do konkretnych przycisków jest sparowany konkretny klawisz. Wciskanie na przemian Ctrl i Spacja to dla kilkulatka katorga. Gra dla dzieci, w którą nie mogą grać dzieci (za małe dłonie) to żart...
To trochę jak z graniem w MGSa w wersji PC. Nie ogarniam jak to było, że wtedy grałem tylko na klawiaturze i ogarniałem to sterowanie, a dzisiaj to totalnie odpuszczam temat :D
Fun_g_1_2_3
Gramowicz
05/04/2025 20:03
Nigdy bym się nie spodziewał, że napiszę to tak szybko, ale miałem okazję zagrać w ten remater.
Cześć i chwała dzietnym kuzynom :-)
Bez głębszego rozważania i rozmyślania można powiedzieć jedno - to dokładnie ta sama gra i nic więcej pisać nie trzeba. Pierwsze co zrobiłem to pobawiłem się ustawieniami graficznymi. Nie wiem jaki był cel autorów, ale nowa grafika jest okropna dla dorosłych, a dzieciaki (jak się okazało) wolą pikselozę bo jest bardziej kolorowo. Z nowych ustawień zostawiłem jedynie zaokrąglone modele i zmienione oświetlenie bo w sumie to jedyne co nie przeszkadza.
Do minusów dodał bym jeszcze brak możliwości skonfigurowania klawiszy. Obecne ustawienia są pod pada i do konkretnych przycisków jest sparowany konkretny klawisz. Wciskanie na przemian Ctrl i Spacja to dla kilkulatka katorga. Gra dla dzieci, w którą nie mogą grać dzieci (za małe dłonie) to żart...
To w ogóle też jest ciekawe że gra The Thing remaster jest tańsza o tam parę zł
Zasadniczo trochę jak napisałem na końcu - każdy musi sam ocenić czy dana gra tego jest warta. Imo Croc za 80 zł by kosztował mnie tyle... ile kosztował mnie jak go kupowałem na PSXa w sklepie elektronicznym w mniejszym mieście Polskim. Także bym to przyjął na klatę tak samo jak remastery Commandosów.
Z drugiej strony jak dostajesz dwa Soul Reavery lub trzy Tomb Raidery w cenie nieco powyżej jednego Croca i tej pracy było tam zdecydowanie chyba więcej jeśli chodzi o odświeżenie tematu... no to jest mega sytuacyjne. Dlatego tez dałem ocenę nieco zbliżoną do tego, co miał oryginał z odjęciem kilku dziesiątych za te minusy.