Już jutro na Disney+ pojawią się pierwsze trzy odcinki Andora. Oceniamy, czy będzie to udana premiera nowego serialu z Gwiezdnych wojen.
Stare dobre Gwiezdne wojny
Mimo to serial odchodzi od ogólnie przyjętych norm, nie chwaląc się na każdym kroku swoim ogromnym budżetem. Jest to zaskakujące, ale i odświeżające zobaczyć taki serial z dużej, wielomiliardowej franczyzy, który chce wyznaczyć swój własny styl, nie kopiując rozwiązań wypracowanych przez poprzedników. Andor to produkcja niepodobna do żadnego innego serialu, nawet wychodząc daleko poza katalog Disney+. Dlatego wiele osób może odrzucić specyfika tej produkcji, która przywołuje ducha oryginalnej trylogii. Wystarczy spojrzeć na pomieszczenia Morlana One, czy pokoje Imperialnego Biura Bezpieczeństwa, a nawet statki pełne kontrolek i przycisków, aby doświadczyć starych, klasycznych Gwiezdnych wojen.
Nie oznacza to jednak, że Andor jest produkcją bezbłędną. Retrospekcje prezentujące przeszłość Andora nie są tak udane, jak cała reszta, przez co wybijają z głównej historii, stając się jedynie schematycznym punktem do zaliczenia. Po świetnym początku martwić może również dalsza część opowieści, która w czwartym odcinku ponownie zwalnia, aby nakreślić konflikt i stawkę, a także wprowadzić nie tylko nowych bohaterów, ale równie doskonale znane fanom serii postacie, w tym Mon Mothmę graną przez Genevieve O'Reilly.
Nad realizacją serialu można się jedynie rozpływać. W niemal każdym ujęciu widać, że twórcy pracowali na planach z prawdziwą scenografią, a nie wielkich ekranach wyświetlających tła. To zaowocowało niesamowitym klimatem i poczuciem obcowania z niemal namacalnym światem, który jest tak rzeczywisty, jak tylko mógłby być w ramach serii. Świetnie sprawdzają się również efekty specjalne, które dopełniają i wzmacniają wrażenia wizualne. Szczególnie widać to w trzecim odcinku, gdzie liczba scen z wykorzystaniem CGI robi wrażenie, a liczne sceny akcji zapierają dech w piersi. Wszystkie te wrażenia i tak bledną przy absolutnie mistrzowskiej muzyce autorstwa Nicholasa Britella, który stworzył jedną z najlepszych, jeżeli nie najlepszą, ścieżkę dźwiękową do produkcji z Gwiezdnych wojen. Czapki z głów.
GramTV przedstawia:
Choć w pierwszych czterech odcinkach nie poznaliśmy wiele postaci, to każda z nich wyróżnia się cechami szczególnymi, ale również perfekcyjną grą aktorską. Andor w wykonaniu Diego Luny nie jest tym samym zawadiackim bohaterem znanym z Łotra 1, za to pełno w nim wątpliwości i strachu, który tym razem nie przebiera w środkach. Nie jest to typ nieskazitelnego bohatera, zamiast tego Gwiezdne wojny wreszcie zaprezentowały postać najemnika, który nie obawia się ubrudzić rąk. Świetny jest również Stellan Skarsgård, który od razu łapie chemię z Luną, a także Adria Arjona, która zaskakująco pasuje do całości. Największe brawa należą się jednak Kyle’owi Sollerowi, który stworzył postać jednego z najlepszych antagonistów w całych Gwiezdnych wojnach. Nie jest to typowy imperialny porucznik, ale bohater pełny wahań i wewnętrznych rozterek, który niekoniecznie jest odpowiednią osobą na tak wysokim stanowisku. Jego konflikt z Andorem na długo zapisze się w historii serii.
Andor to najlepsze co przydarzyło się Gwiezdnych wojnom od dawna. To niezwykle kompetentny serial, w którym widać, że twórcy mieli pomysł, ale przede wszystkim odwagę, aby stworzyć ciekawą, dojrzałą, wciągającą i angażującą historię, bez potrzeby wpychania na siłę tony fanserwisu. Jest to bardzo specyficzna produkcja, która podzieli widownię, ale właśnie dzięki takim produkcjom uniwersum nie tylko przetrwa, ale również zyska grono nowych fanów. Warto więc dać szansę, nawet jeżeli pierwsze chwile spędzone z serialem nie będą dla Was udane.
Mnie kupili na samym początku. Oglądnąłem dopiero pół godziny jadąc taxi ale pierwsza scena usaliła dla mnie ton.
Andor jest zaczepiony przez 2 korporacyjnych strażników. I udaje mu się ich obezwładnić ale jeden z nich umiera i do końca nie wiadomo co go zabiło.
Drugi w panice mówi mu że to na 100% nie była jego wina i że doszło do nieporozumienia i tylko muszą iść do biura to wyjaśnić. I jeszcze go przepraszał.
Ja już kręce oczami - koleś oczywiście wie że może zginąć i próbuje go wciągnąc w pułapkę. Zmieni śpiewkę jak tylko będzie "u siebie". I to pewnie rozpęta akcje i wrzuci Andora w ręce rebelii albo coś. No bo koleś jest bohaterem Disneya więc... no właśnie.
Ku mojemu zdziwieniu Andor robi to co uważałem że powinien zrobić - strzelił facetowi w głowę żeby pozbyć się świadka i sie ulotnił.
I to robi Disney który poświęcił tyle kasy żeby Han Solo nie strzelał pierwszy XD A tu mamy "bohatera" który dokonuje egzekucję na kolesiu który jest przed nim na kolanach bo wie że jeżeli z nim pójdzie to wyjaśnić to się może to źle dla niego skończyć.