Kolejny serial Marvela debiutuje na Disney+. Oceniamy, pierwsze cztery odcinki przygód nowej bohaterki.
Zadzwoń do She-Hulk
Problematyczne okazują się również same sceny rozpraw sądowych, które powinny stanowić jeden z najmocniejszych punktów serialu. Twórcy sami się przyznali, że nie mieli doświadczenia w pisaniu tego typu scen. Nie oczekujcie więc tak porywających przemów prawniczych, niczym z Zadzwoń do Saula, Żony idealnej, Sędziego, czy Dwunastu gniewnych ludzi. Mimo to spełniają swoje zadanie, choć głównie dzięki zawartych w tych scenach żartom. Niestety czwarty odcinek, zdecydowanie najgorszy z udostępnionych przedpremierowo przez Disneya, pokazuje, że serial może niebezpiecznie skręcić w stronę proceduralu, prezentującego poziom Agentów T.A.R.C.Z.Y., a nawet produkcji z Arrowverse. Mam nadzieję, że jest to tylko odcinek przejściowy i w kolejnych epizodach nie będziemy otrzymywać „spraw tygodnia”, które nic nie wnoszą do głównej historii. Mimo to po trzech świetnych odcinkach, mój entuzjazm został skutecznie przyhamowany w czwartym, choć nadal nie mogę się doczekać obejrzenia drugiej części sezonu.
Produkcja rozgrywa się po wydarzeniach z Shang-Chi i legendy dziesięciu pierścieni, odpowiadając na kilka pytań dotyczących tamtej produkcji. Mecenas She-Hulk wyjaśnia, w jaki sposób Bruce Banner wrócił do swojej ludzkiej formy, a także serial świetnie łączy się z samym Abomination i jego niespodziewaną relacją z Wongiem. Choć nie brakuje kilku naiwności, włącznie z uzyskaniem mocy przez Jennifer, której przemiana wydaje się zbyt łatwa, to właśnie takie elementy mają ogromny wpływ na sukces całego uniwersum. I nie zdziwię się, jeżeli serial kładzie podwaliny pod Thunderbolts, aby do drużyny antybohaterów wprowadzić Emila Blonsky’ego.
Pierwszy zwiastun serialu narobił sporo szumu kiepskimi efektami specjalnymi. Widzowie nie byli zachwyceni wyglądem tytułowej bohaterki. Dla wielu fanów będzie to kłopotliwa kwestia, gdyż specom od CGI nie udało się stworzyć tak dobrze wyglądającej postaci, jak jej starszy kuzyn. She-Hulk nie wygląda zbyt dobrze i im dłużej jest na ekranie, tym coraz bardziej widać, że jest niepasującym elementem całego świata. Na szczęście twórcy ograniczyli liczbę scen z zieloną olbrzymką, ale mimo to jest to serial właśnie o niej i już w pierwszych czterech odcinkach jest wiele momentów, które nie pozostawiają po sobie dobrego wrażenia. Zdecydowanie lepiej prezentuje się sam Hulk, czy Abomination, choć w tym przypadku twórcy serialu mieli ułatwione zadanie i mogli wykorzystać postacie przygotowane z myślą o filmach. Dla niektórych widzów przebrnięcie przez pierwszy epizod może być nie lada wyczynem, w którym wiele scen nakręcono na tle green screenów.
GramTV przedstawia:
Na szczęście postać She-Hulk ratuje świetna Tatiana Maslany, która nawet jako cyfrowa postać nie traci swojego uroku, charakteru i ciętego języka. Aktorka jednak najlepiej sprawdza się jako Jennifer Walters, podkreślając tragikomedię sytuacji swojej bohaterki. Maslany łapie genialną chemię z Markiem Ruffalo, którego zawsze dobrze jest zobaczyć na ekranie, niezależnie, czy jako Hulka, czy też Bruce’a Bannera. Niewielką, ale ciekawą rolę zagrała Ginger Gonzaga, jako przyjaciółka i współpracowniczka Nikki Ramos. Niestety pierwsze odcinki nie skupiają się na jednej z głównych przeciwniczek She-Hulk, czyli Titiany granej przez Jameelę Jamil, przez co na razie nie można ocenić, czy aktorka sprawdzi się w tej roli.
Mecenas She-Hulk zachwyca w pierwszych odcinkach, prezentując nieco inną gatunkową konwencję od tego, co do tej pory otrzymywaliśmy w MCU. Serial pełnymi garściami czerpie z komediowych produkcji, tworząc lekką i przyjemną propozycję, która jednak podejmuje poważne tematy w humorystyczny sposób. Martwić może jednak czwarty epizod, który stanowi ostrzeżenie, czy serial nie skręci w stronę prawniczego procedurala. Również same efekty specjalne pozostawiają sporo do życzenia, ale mimo wszystko to świetnie zapowiadająca się produkcja. Trzymajmy więc kciuki, aby utrzymała taki poziom do samego końca.
"Historia nie stroni od podejmowania tematów szowinizmu i seksizmu"
Bardziej wrzuca wszystkie cliché jakie scenarzystka znała. Serial dosłownie jest otwarty sceną gdzie koleś mówi głównej postaci żeby się więcej uśmiechała.