Bitwa rodzeństwa Royów o tron Waystar Royco dobiegł końca. Oceniamy, czy to najlepszy finałowy sezon w historii telewizji.
Niech żyje król!
Jest to naprawdę niespotykana w ostatnich latach rzecz, że serial właśnie bijący swoje największe rekordy popularności został zakończony. Stacje i platformy zazwyczaj podejmują decyzje o zakończeniu serialu opierając się na danych oglądalności. Ale HBO akurat nic nie miało do gadania w przypadku produkcji autorstwa Jessego Armstronga, który wraz ze scenarzystami i producentami, podjął decyzję, że wielokrotnie nagradzana i doceniona przez widzów Sukcesja dobiegnie końca czwartym sezonem. I choć po finale pozostaje wielki smutek wśród fanów tego serialu, to znając już całość, ciężko nie poprzeć słuszności decyzji Armstronga, który dostarczył absolutnie perfekcyjne zakończenie, o którym jeszcze długo będzie się dyskutować.
Czwarty sezon zafundował nam prawdziwą jazdę bez trzymanki, zaczynając od zaskakującego trzęsienia ziemi, żeby z każdym kolejnym odcinkiem jedynie zwiększać tempo i podkręcać emocje do granic możliwości. Z pozoru historia w czwartym sezonie kręci się cały czas w kółko, czyli przejęciu Waystar Royco przez firmę GoJo należącą do Lukasa Matssona (Alexander Skarsgård). Logan Roy (Brian Cox) po zdradzie swoich dzieci, nie zamierzał przekazywać berła i korony w ręce któregokolwiek ze swoich potomków, a sprzedaż szwedzkiemu gigantowi technologicznemu była dla niego najlepszym wyjściem u progu nadciągającej rewolucji, w której imperiów Royów mogło poważnie ucierpieć. Ale Kendall (Jeremy Strong), Roman (Kieran Culkin) i Shiv (Sarah Snook) mieli własne plany dotyczące firmy. I choć echa tytułowej sukcesji były obecne już od pierwszego odcinka serialu, to dopiero w czwartym sezonie batalia o władzę i przejęcie medialno-rozrywkowego wieloryba weszła w najpoważniejszą i decydującą fazę.
GramTV przedstawia:
To, że historia skupia się na dylemacie sprzedaży lub pozostawienia firmy w rękach dziedziców, którzy nigdy nie byli brani na poważnie przez niekoronowanego króla, a tym samym przez niego nienamaszczeni, służy przede wszystkim rozwojowi głównych bohaterów. W poprzednich sezonach byliśmy świadkami wielu upadków Kendalla, który kompletnie nie radzi sobie w życiu prywatnym, nie umiejąc żyć bez Waystar Royco. Ken przez całe swoje życie był przeświadczony, że firma zostanie oddana w jego ręce. Jest jak zaprogramowany robot, który potrafi działać tylko na rzecz firmy, nie mając żadnych innych marzeń i pragnień. W czwartym sezonie Kendall znów może być tym samym dynamicznym, pomysłowym i radzącym sobie w stresujących sytuacjach showmanem, który żyje, aby być nowym prezesem firmy swojego ojca.
Ale najstarszy z trójki rodzeństwa musi zmierzyć się nie tylko z zarządem i udziałowcami, ale przede wszystkim własną rodziną. Roman od zawsze był niczym krążący wokół fotela prezesa bezzębny rekin, który co prawda nie odgryzie ręki, ale bez trudu wyczuje krew i wykorzysta każdy sposób, aby być u władzy i kontynuować dzieło ukochanego ojca. Najnowsze odcinki wyjaśniają skomplikowany charakter Romana, odkrywając kolejne warstwy jego osobowości, które nie predestynują go do zostania prezesem, chociaż on sam, ale nie bez słusznych wątpliwości, widzi się w tej roli. Nie można również zapominać o Siobhan, która chce wyrwać się z męskiego świata i wprowadzić firmę w nową erę na własnych zasadach. Manipuluje każdym, kto stanie jej na drodze, a najbardziej sobą, przekonując samą siebie, że nieważne ile trupów po sobie pozostawi, liczy się tylko dotarcie do celu. Nie baczy jednak na to, że bez wpływów ojca, jej działania nie mają już takiej siły rażenia, ostatecznie doprowadzając ją do coraz większego upokorzenia.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!