Kolejna polska premiera, tym razem prosto ze sceny indie. Skrajne emocje gwarantowane.
Kolejna polska premiera, tym razem prosto ze sceny indie. Skrajne emocje gwarantowane.
Stara zasada tworzenia recenzji zakłada, że na początku warto napisać ogólnie czym jest omawiana produkcja. Otóż tym razem rozmawiamy o rogaliku. Fabularny opis gry mówi o złych korporacjach, metropolii i zbuntowanym AI. W sumie nie warto nawet pisać jak bardzo mało oryginalny jest ten świat, bo i tak nie ma to większego znaczenia. Rozpoczynając zabawę z Danger Scavenger od razu wybieramy postać i idziemy walczyć. Może taki tytuł nie potrzebuje rozbudowanej fabuły, ale zarysowanie chociaż pretekstu do gry byłoby miłym akcentem. Albo przynajmniej jakieś wdrożenie w formie klasycznego tutoriala. Tutaj tego nie ma. Sami musimy nauczyć się tej produkcji. Czy odwdzięczy się dobrą zabawą. I tak, i nie.
Danger Scavenger oferuje sześć postaci do wyboru. Różnice między nimi są, ale dosyć niewielkie. Dostrzegą ją głównie ci, którzy zdecydują się na maksymalizowanie swoich wyników i szukanie optymalnych ścieżek. Walka to z kolei pięć wieżowców. Każdy z nich ma określoną liczbę pięter, które trzeba oczyścić z wrogów. Wizualnie prezentuje się to dziwnie i mało realistycznie, ponieważ każdy level wygląda jak dach. Da się chociażby z niego spaść. Uznajmy jednak, że od takiej gry nie będziemy wymagać realizmu. Warto za to wspomnieć, że na końcu czeka boss. Każdy z pięciu dostępnych jest inny, ale lista różnic ogranicza się tylko do jego palety ataków. Na końcu i tak trzeba biegać w kółko, aby nie dać się trafić i wpakować maksymalnie dużo amunicji we wroga. Nic szczególnie oryginalnego i wyszukanego.
Walka w Danger Scavenger to zdecydowanie najmocniejszy punkt gry. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to ważny powód, aby zagrać w tę produkcję. Liczba broni jest dosyć różnorodna, a z każdej dobrze się strzela. Czuć moc i przyjemność z rozwalania wrogów. Karabin to karabin, a nie pistolet na wodę. Udało się to nawet mimo tego, że potyczki nie są szczególnie brawurowe. Często pokonywałem wrogów na dystans i nie dopuszczałem ich zbyt blisko siebie. Zdarza się jednak, że trafiamy w sam środek walki otoczeni przed kilku przeciwników. Robi się wtedy gorąco, bo każdy skrawek życia bardzo się przydaje. W większości przypadków wygląda to jednak tak, że w miarę płynnie przechodzimy od przeciwnika do przeciwnika. Niewiele jest momentów, w których na ekranie robi się bardzo gorąco. Troszkę takiego efektu starają się robić rozpadające na kawałki elementy otoczenia, ale to tylko dodatek wizualny. Nie zmienia to jednak faktu, że w Danger Scavenger po prostu dobrze się strzela. Kto sięgnie po grę, na pewno nie będzie narzekać na ten element.
Jak wspomniałem na początku, Danger Scavenger to rogalik. Do dyspozycji mamy dwa tryby – arcade, w którym po porażce zostaje nam część zebranych przedmiotów oraz hardcore, gdzie zawsze zaczynamy od nowa. Główny element, klasyczny dla tego gatunku, to wspomagacze które otrzymujemy w czasie zabawy. Wypadają one ze skrzyń lub możemy je kupić za złom pozostawiony przez zabitych wrogów. Na liście są takie dodatki jak na przykład latający wokół nas dron bojowy, szanse na wystrzelenie dwóch pocisków, zmniejszenie cen za kolejne dodatki czy szybsze poruszanie. Najważniejsze, że wraz z postępami czuć, że nasza postać jest coraz lepsza. Szybko też gracz uczy się tego, aby po wyczyszczeniu każdej planszy dokładnie ją sprawdzić, bo wszędzie może się znaleźć skrzynia z ulepszeniem czy tajemne przejście na niższy poziom, na którym zawsze jest coś ciekawego.
Gra nie ma standardowego systemu rozwoju postaci. Posiada za to minimalistyczną wersję craftingu. Otóż możemy łączyć ze sobą posiadane przedmioty i tworzyć z nich nowe, lepsze. System jest jednak dosyć prosty. Wybieramy jedno ulepszenie, które chcemy rozwinąć i dodajemy do niego drugie, które jest z nim kompatybilne. Jeśli mamy odpowiednią ilość złomu, będziemy mogli stworzyć nowy przedmiot. To samo możemy robić z naszym arsenałem. Nie ma w tym oczywiście nic nadzwyczajnego. To nie jest system, z którego będzie można budować jakieś cuda. Raczej standardowa mechanika, która pozwala nieco zwiększyć nasze możliwości bojowe.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!