Stosunkowo niedawno Diablo III obchodziło swoje jedenaste urodziny i jakoś zawsze miałem wrażenie, że mimo wielu lat oczekiwania na premierę nigdy „trójka” do tego kultowego statusu, jaką wykazywały się poprzednie odsłony serii nigdy nie dorosła. I niekoniecznie przez fakt, że pod względem graficznym daleka była od zimnego i surowego, gotyckiego klimatu znanego z jedynki i dwójki. To nadal była świetnie skrojona pod wieloma względami gra hack & slash, ale gdzieś ten duch serii Diablo zaginął. Wtedy zainteresowanie było zdecydowanie większe niż dziś, bo jednak stworzyć sequel gry, która dla wielu graczy była ideałem w gatunku jest niezwykle trudno. Zwłaszcza, że w międzyczasie powstało kilka naprawdę mocnych kandydatów, którzy w bezpośrednim starciu z Diablo II wcale nie byli na przegranej pozycji.
Długo przyszło nam czekać na Diablo IV, ale doczekaliśmy się – Blizzard Entertainment wraca do wielkiej formy sprzed lat i to z wielkim rozmachem.