Jeżeli “załapaliście” pierwszy sezon Snowpiercera, to jest spora szansa, że druga seria jeszcze bardziej przypadnie Wam do gustu.
Jeżeli “załapaliście” pierwszy sezon Snowpiercera, to jest spora szansa, że druga seria jeszcze bardziej przypadnie Wam do gustu.
Snowpiercer jeszcze przed premierą serialu był całkiem znany w środowisku miłośników science-fiction czy graczy. Geeki sensu largo kochają przecież apokalipsę. A Snowpiercer to wyjątkowo oryginalna i wdzięczna apokalipsa, która została nam już podana w paru wcześniejszych odsłonach. Najpierw, a konkretnie w latach osiemdziesiątych pojawił francuski komiks, a w 2013 roku dostaliśmy niezły film produkcji francusko-amerykańsko-koreańskiej, wyreżyserowany przez Bonga Joon-ho (późniejszego zdobywcę czterech Oskarów za Parasite). W 2020 roku pojawił się natomiast serial (recenzja pierwszego sezonu tutaj), w którym po raz kolejny postanowiono zadać sobie pytanie o to jak należy organizować społeczeństwo w skrajnych warunkach i czy każde okrucieństwo można usprawiedliwić szeroko pojętymi potrzebami ogółu. Pytania były zadawane w inny sposób, ale pozostają uniwersalne, wobec czego pierwszy sezon miał bazę, na której mógł zbudować sensowną opowieść. I to się udało. Co mnie zdziwiło, to że zakończenie pierwszego sezonu tak wyraźnie otworzyło nowy rozdział i zapowiedziało ogromną zmianę w charakterze i dynamice serialu. Tam gdzie filmowy Snowpiercer się kończył, tam serialowy się dopiero zaczyna (o komiksowym nie wspominam, bo tamta historia jest z zupełnie innej bajki). I wiecie co? Idzie to naprawdę świetnie!
Ci z Was, którzy oglądali już pierwszy sezon z pewnością wiedzą, wokół jakiej postaci będzie ogniskowała się druga seria. Pan Wilford, postać której obecność na pokładzie pociągu sfingowała Melanie Cavill (w ten sposób legitymizowała swoją władzę), powrócił w ostatnich chwilach poprzedniej odsłony. Postać grana przez Seana Beana to legendarny biznesmen i rzeczywisty twórca Snowpiercera, niemalże religijnie wielbiony przez całe rzesze pasażerów pociągu. Podłączył się on do tylnych wagonów i pragnie odzyskać pełnię kontroli nad lokomotywą i wszystkimi przedziałami. Czy mu się uda?
Pojawienie się czynnika zewnętrznego sprawia, że dotychczasowa ciężkość i problematyka przedstawiona w Snowpiercerze diametralnie się zmienia. Walka klas oczywiście wciąż jest istotna, ale to dobrze, że twórcy odstawili ją, być może chwilowo, na drugi plan. Serial dzięki temu więcej miejsca poświęca poszczególnym grupom w kontekście psychologii tłumu, socjologii, a także polityki, ale rozumianej jako potrzeba silnego przywództwa i zdolności do walki w imię bezpieczeństwa. Pytanie tylko, jak rozumianego bezpieczeństwa?
Drugi sezon jest zdecydowanie bardziej angażujący, w porównaniu do pierwszego. Pojawia się parę nowych twarzy, w szczególności genialny Sean Bean, który daje na ekranie prawdziwy popis we wcielaniu się w zwariowanego, bezlitosnego schwarzcharaktera (w tym wypadku również wybitnie narcystycznego). Pan Wilford roztacza wokół siebie magnetyczną aurę, pozostając wyważonym, acz nieprzewidywalnym. Widz mimowolnie skupia na nim uwagę w każdej scenie, dopatrując najmniejszych zmian w jego mimice, w każdym grymasie widząc nadchodzący wybuch. Wybuch który Wilfod szybciutko maskuje szerokim uśmiechem, co nadaje mi nieco “jokerską” wibrację.
Recenzując pierwszy sezon zwróciłem uwagę na fakt, że widać było ograniczenia budżetowe, chociaż twórcy dosyć sprytnie od nich uciekali. Mam nieodparte wrażenie, że serial został dosyć mocno dofinansowany, bo efekty specjalne robią lepsze wrażenie, w szczególności te wspomagane komputerowo. Na naprawdę niezłym poziomie stoją scenografia i stroje, które z jednej strony są zdecydowanie futurystyczne, a z drugiej dryfują gdzieś w kierunki steampunku. Miło się na to patrzy.
Uczciwie powiem, że drugi sezon Snowpiercera stanowi jedno z najprzyjemniejszych zaskoczeń ostatnich miesięcy. Nie da się zaprzeczyć, że jest to serial klasy “B”. Widać po aktorstwie i scenariuszu, które przesiąknięte są odrobinę tandetnym dramatyzmem. Czy mi to przeszkadzało? Powiedziałbym, że co najwyżej sporadycznie, bo przez większość czasu dawałem zwyczajnie porwać się tej dziwacznej, umownej i nieco naiwnej formule. Snowpiercer to bajka dla dorosłych, która pełna jest uroku i pozostaje niepoważna. Jeżeli jesteście w stanie zaakceptować tę wewnętrzną sprzeczność, to prawdopodobnie serial spodoba Wam się równie mocno co mi.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!