To chyba zły znak, kiedy zaczynam być zmęczony graniem.
To chyba zły znak, kiedy zaczynam być zmęczony graniem.
Nie spodziewałem się wielkich zaskoczeń. Ba, byłem niemal pewny, że Elex II będzie kolejnym, podobnym do wcześniejszych tytułem spod znaku Piranha Bytes. I wiecie co? Miałem rację. Więc tak od razu, żeby uprościć życie wszystkim, którzy liczyli, iż przeczytają o czymś nowym - przykro mi, ale tak nie będzie. Mało tego, mógłbym chyba nawet połowę tej recenzji napisać posługując się wyłącznie cytatami z recenzji pierwszej części, napisanej przez Lucasa.
Fabularnie mamy tutaj do czynienia z bezpośrednią kontynuacją wątków rozpoczętych w pierwszej części. (Potencjalne spoilery poniżej ograniczają się do samego początku gry.) Po rozprawieniu się z hybrydą, dzielny Jax udaje się na odludzie, by wieść spokojne życie. Nie chcąc angażować się w “życie polityczne” Magalana, rozstaje się z Kają, ale pozostaje przy nim ich syn, Dex. Niemalże sielankowy nastrój kończy się, kiedy na głowę zwala się naszemu bohaterowi (dość dosłownie) kolejny wielki problem. Na Magalanie pojawiają się bowiem z hukiem tajemnicze istoty spoza planety, a wraz z nimi mroczna odmiana elexu. Jax ulega nie mniej tajemniczemu zakażeniu i musi od tego momentu prowadzić walkę nie tylko z zewnętrznymi zagrożeniami, ale również toczącą go chorobą. No i - a jakże by inaczej - traci w wyniku tego splotu niesprzyjających okoliczności swoje umiejętności i moce, ale przynajmniej zachowuje pamięć. Piraniowcy są jednak niepoprawni…
I tu zaczyna się nasza nowa przygoda. Historia opowiadana w Elex II, to dokładnie to, czego można było spodziewać się po Piraniach, czyli tyle dobrego, co i złego. Jest kilka niezłych wątków, czy zwrotów akcji, które pchają nas do przodu i sprawiają, że chcemy dowiedzieć się “co dalej”. Z drugiej strony, fabuła zbyt często grzęźnie w nudnych i rozwleczonych sekcjach, które traktujemy, jak pańszczyznę do odrobienia. Naprawdę ciekawe pomysły i tematy mieszają się tutaj z pełnymi naiwności motywami fabularnymi, co sprawia, że odnosi się wrażenie, jakby za pisanie historii odpowiadało kilka osób, które nie za bardzo się ze sobą komunikowały.
Całość ma też niestety konstrukcję - będącego sporym problemem choćby w cyklu Risen - lejka, co bardzo łatwo obnażyć wykonując większość zadań pobocznych na początku rozgrywki. Po ich zaliczeniu, co możliwe jest w zasadzie już w pierwszym rozdziale, pozostaje nam tylko niemal liniowe parcie do przodu. I tutaj bardzo szybko zaczyna też leżeć struktura i charakter zadań. Druga połowa Elex II, to już głównie jedynie skakanie między odkrytymi wcześniej portalami i eliminacja kolejnych, coraz większych grup przeciwników. I tak niemal bez końca. Bardzo szybko staje się to po prostu przeraźliwie nudne.
Dysonans jest olbrzymi, ponieważ w pierwszej połowie gry mamy wręcz wysyp różnorodnych zadań pobocznych i typową dla gier Piranii swobodę, ograniczaną jedynie naszymi umiejętnościami. Niektóre z tych zadań są całkiem pomysłowe i mają świetny klimat, cóż jednak z tego, skoro końcówka gry psuje ten efekt na tyle skutecznie, że wręcz zniechęca do powrotu do rozgrywki. W Elex II spędziłem coś koło 100 godzin, z czego w przypadku pierwszej połowy nie mogłem się doczekać kolejnej sesji, a po kilkudziesięciu godzinach wręcz przeciwnie - walczyłem ze sobą, by odpalić grę, bo przecież recenzja i wypada skończyć.