Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

Michał Myszasty Nowicki
2021/09/08 20:00
2
2

Macie ochotę na podróż w przeszłość? Zapraszam pod Kopułę.

Dziury w Kopule

Dziury w Kopule, Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

Te budżetowe i czasowe braki widać też zresztą w innych miejscach. O ile mniejsze obszary, czy wnętrza bunkrów mają przyzwoity stosunek mieszkańców do wielkości terenu, o tyle duże osiedla wręcz kłują w oczy sterylną pustką. Przez kilka pierwszych godzin słyszymy choćby o wielkim Mieście pełnym szczęśliwych obywateli, a po wejściu do niego trafiamy na owszem wielki, ale niemal zupełnie wyludniony obszar. Nic się tam nie dzieje, a nieliczni enpece nie mają nam nic ciekawego do zaoferowania. Generalnie zadań pobocznych zupełnie oderwanych od głównego wątku w Encased jest zatrważająco mało, przez co gra tym bardziej sprawia wrażenie niedokończonej. Możemy się tylko domyślać, że to podobny casus, jak w przypadku Atom RPG, gdzie w dniu premiery legendarne ruiny miasta były dodane ewidentnie na siłę i przeraźliwie puste, by po kilku miesiącach zamienić się w rozbudowane i pełne zadań miejsce. Dodam tu jeszcze tylko, że ekipa Atomu wrzuciła ten ogromny patch całkiem za darmo.

Podobają mi się bardzo różnorodne oldschoolowe patenty, których jest w Encased całkiem sporo. Ot choćby bardzo staroświecki dziennik, który jest naszym jedynym przewodnikiem po zadaniach. Nie ma tu żadnych znaczników nad enpecami (poza kupcami), strzałek, czy innych form oznaczania obszarów, gdzie należy coś zrobić. Musimy uważnie czytać lub słuchać zleceniodawców i samodzielnie wyszukiwać odpowiednie osoby, czy miejsca. Nieprzytomni nie podnoszą się sami po walce, musimy użyć resuscytacji lub odpowiedniego (i w cholerę ciężkiego) urządzenia. Ba, nawet amunicja nie przeładuje nam się sama w magazynkach, a tempo naturalnego leczenia jest pomijalne. No i do tego musimy jeść, pić i uważać na zmęczenie. Szkoda tylko, że zabrakło w tym wszystkim trochę konsekwencji i enpecowie tkwią na swoich pozycjach przez calutką dobę.

Rozczarował mnie natomiast system przynależności do różnych “skrzydeł” Cronusa. No bo wiecie, tworząc postać musimy wybrać naszą ścieżkę zawodową. Możemy być technikiem, naukowcem, pracownikiem administracji, żołnierzem lub skazańcem, czyli pracownikiem ze wszech miar niewykwalifikowanym. W samym świecie Encased ten kastowy podział gra bardzo fajnie, generując napięcia, konflikty i wszelakie niesprawiedliwości społeczne. Czytając zapowiedzi twórców, liczyłem jednak, że ten wybór będzie bardziej znaczący podczas rozgrywki - naukowca nie wpuszczą do sektora wojskowego, pomarańczowy skazaniec będzie miał w ogóle całkiem przerąbane, a srebrny wśród pomarańczowych, to murowany oklep. Tymczasem takie sytuacje można policzyć na palcach jednej ręki, a kolorek przydaje się niemal wyłącznie do odblokowania pewnych kwestii dialogowych, na szczęście czasem mających wpływ na sposób wykonania zadania. Miałem nadzieję na kompleksowy system z wielkim wpływem na rozgrywkę, a otrzymałem taką troszkę wydmuszkę. Szkoda, bo potencjał był tu wręcz ogromny.

Orange Is the New Black

Sam system tworzenia i rozwoju postaci to znów niemal kalka starofalloutowego SPECIAL-a. Mamy tu wybierane przy tworzeniu postaci traity, główne statystyki, kilkanaście skilli i otrzymywane co trzy poziomy perki. Brzmi znajomo, prawda? Podstawowa różnica, to odblokowywanie nowych umiejętności - zarówno pasywnych, jak i aktywnych - po przekroczeniu pewnych progów w skillach. System muszę przyznać całkiem niezły i wręcz niezbędny, choćby po to, by przydać nieco głębi walce. Ale o tym poniżej. Jedyne, na co nieco kręciłem nosem, to balans perków. Niektóre są bardzo mocne, dając olbrzymie dopalenie do umiejętności, czy statystyk, ale wiele też takich, które w praktyce przydają się bardzo rzadko lub mają mały wpływ na rozgrywkę. Dość powiedzieć, że moja pierwsza postać, czyli naukowiec już na trzecim poziomie miała 135 na 150 punktów w Science i niewiele niższą umiejętność walki bronią energetyczną. Pod koniec gry w okolicach 30 poziomu miałem natomiast niemal wymaksowane (135-150) osiem umiejętności. I po co komu perk Loner?

GramTV przedstawia:

Orange Is the New Black, Recenzja Encased - bardzo falloutowy oldschool

No właśnie, walka. Oczywiście turowa, po bożemu z indywidualną inicjatywą i tak dalej. I choć uwielbiam oldschool, to jednak w Encased mi paru rzeczy brakowało. Ot choćby tak prostej mechaniki, jak trafianie w wybrane części ciała. Miał to przecież i najstarszy Fallout, miały Wastelandy od InXile, czemu zabrakło tego w Encased? Nie wspomnę już tutaj o choćby braku możliwości zmiany postawy (FO: Tactics), czy systemu osłon (Wasteland). Owszem, pakiety umiejętności ze specjalnymi atakami, czy cechy różnych modeli broni przydają walce nieco głębi, jednak nie jest ona tak miodna, jakbym tego oczekiwał. Taki średniaczek po prostu. Tym bardziej, że SI też inteligencją nie grzeszy. Standardem są akcje, kiedy przeciwnik niemal wykańcza nas lub enpeca i zamiast dokończyć dzieła, biegnie do kolejnego, albo używa ataku obszarowego, który bardziej szkodzi jego sojusznikom. Generalnie nie ma dramatu, ale ekscytacja walką mija dość szybko i zamienia się w rutynę. Napięcia i chuchania na kostki, jak podczas walk z wanamingo, czy deathclawami tutaj raczej nie uświadczycie. Przy losowych spotkaniach daje się też odczuć dyskretne skalowanie poziomu przeciwników, ale w praktyce niemal to nie przeszkadza. Podobnie, jak przecież bardzo nielubiany przeze mnie system poziomów broni. Jakoś w przypadku Encased niemal w ogóle mnie to nie denerwowało. Ciekawe w sumie…

Komentarze
2
Gregario
Gramowicz
11/09/2021 04:16

Ciekawie wyglądająca gra, której warto dać szansę. Może nie od razu, ale mam nadzieję, że za jakiś czas na pewno :) Cieszy mnie czerpanie z prawdziwych Falloutów (i nawiązanie do tych gier), bo pozwoli mi to łatwiej znieść grafikę "trzy de", której akurat w tego typu grach nie jestem wielkim zwolennikiem - lepsza wg mnie jest 2,5D.

JakiśNick
Gramowicz
10/09/2021 07:57

Czyli kolejna gra która z EA wychodzi tylko na papierze? Ile gracze mają czekać na faktyczną premierę gry? Do pierwszego dużego patcha? Drugiego? Rok? Dwa? Echhh szkoda, no szkoda bo zapowiadało się miodnie.