Źli chłopcy
Kilka z ostatnich filmów Michaela Baya nie były, delikatnie ujmując, zbyt udane. Reżyser na tyle pogrążył serię o Transformersach, że ta musiała zrobić dłuższą przerwę, aby widzowie zdążyli zapomnieć, jaką porażką był Ostatni Rycerz. Ale 6 Undeground z 2019 roku, który powstał we współpracy z Netflixem, okazał się niezwykle dynamicznym i efektownym filmem, w którym Bay wycisnął z siebie 100%. Pokochałem tę szaloną konwencję, dlatego czekałem na kolejny projekt reżysera, licząc, że otrzymamy podobnie niedorzeczną, ale trzymającą na krawędzi fotela produkcję. Ambulans to kolejny popisowy film Baya, który ponownie dociska gaz do samego oporu, dosłownie jadąc pod prąd na autostradzie w godzinach szczytu. Dlatego już na wstępie mam życzenie, żeby Michael Bay nigdy się nie zmieniał.Historia powstała na motywach duńskiego hitu z 2005 roku, w której śledzimy losy dwójki braci napadających na bank. Ich łupem ma paść 32 miliony dolarów, a skrzętnie zaplanowana akcja, gwarantuje pomyślne jej przeprowadzenie. Wszystko zaczyna się psuć, gdy podczas napadu do banku przychodzi młody policjant, próbujący zaprosić atrakcyjną kasjerkę na randkę. Sprawy zaczynają się komplikować i zamiast łatwych pieniędzy, Danny (Jake Gyllenhaal) i Will (Yahya Abdul-Mateen II) muszą uciekać przed policją z niepełną sumą pieniędzy. Po drodze wywiązuje się szamotanina, przez którą oficer Zach (Jackson White) zostaje postrzelony. Na miejsce zostaje wezwana karetka z Cam (Eiza González), legendą ratownictwa medycznego, która znana jest ze swojej odwagi. Bracia porywają karetkę wraz z rannym policjantem. Rozpoczyna się szalony pościg ulicami Los Angeles.
Od pierwszej minuty akcja gna tu na złamanie karku. Jeżeli pamiętacie pierwsze 20 minut 6 Undeground, to wyobraźcie sobie, że Bay rozciągnął je do ponad dwugodzinnego metrażu i takim sposobem powstał Ambulans. Reżyser do samego końca nie daje nam złapać choć małego haustu powietrza, jadąc na pełnym gazie przez cały czas trwania filmu. Ta szalona przejażdżka wymęczy nawet największych twardzieli i fanów twórczości Michaela Baya. Reżyser charakterystycznymi dla siebie metodami dynamizuje nawet sceny, które można byłoby przedstawić trochę spokojniej. Osoby z problemami z błędnikiem powinny przed seansem zaopatrzyć się w torebki na wymioty, gdyż często będą świadkami ruchów kamery, która wykonuje karkołomne akrobacje.
Taki jest styl reżysera, ale w ostatnich latach Bay zdaje się nie mieć żadnych hamulców i tam, gdzie takie ujęcia idealnie współgrały z opowiadaną historią i bohaterami, jak w Bay Boys czy pierwszych Transformersach, tak tym razem jest to sztuk dla sztuki. A umówmy się, nie jest to sztuka wysokich lotów i już sam sposób nakręcenia tego filmu, może wykluczyć część widzów z seansu. Tym bardziej że nie mamy tu ani jednej statycznej sceny. Niezależnie, czy jesteśmy w środku strzelaniny, pościgu, we wnętrzu karetki patrząc, jak bohaterowie ratują komuś życie, czy też podczas nielicznych momentów budowania suspensu, kamera zachowuje się, jakby nagle ożyła i zaczęła uciekać przed operatorem.Ale jest w tym coś urzekającego i uroczego. Pewnie jestem w nielicznej grupie lubiących taki styl, ale wystarczy mi taka dynamika prezentowania poszczególnych scen i jestem totalnie kupiony. Z tego też powodu Ambulans przyniósł mi ogromną dawkę czystej rozrywki. Już dawno nie było takiego filmu, do którego lepiej pasowałoby określenie eskapistyczny. Michael Bay stworzył produkcję, która wymyka się ludzkiemu pojmowaniu, pozwalając całkowicie uciec od otaczającej nas rzeczywistości.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!