Na duże ekrany trafił nowy film Xawerego Żuławskiego. Oceniamy, czy to dobra propozycja na balety w kinie.
Project A
Xaweremu Żuławskiemu nie można odmówić specyficznej, wymykającym się ramom wizji, która wyróżnia jego produkcje na tle innych twórców, szczególnie z polskiego poletka. Reżyser, choć z pozoru tworzy filmy dla szerokiej widowni, niczym Patryk Vega starając się zdiagnozować współczesne społeczeństwo, to nie dość, że wychodzi mu to zdecydowanie mniej niezręcznie niż twórcy Pitbulla, to jego poetyka i narracja zdecydowanie nie są przystępna dla wszystkich. Żuławski pokazał już to dwukrotnie, szczególnie w Mowie ptaków, w której zastosował totalną abstrakcję, która pomimo licznego bełkotu, po prostu działała na ekranie. Podobnie mogłoby być z Apokawixą, gdyby tylko reżyser nie pogubił się we własnej satyrze, która bardziej irytuje, niż bawi.
Pandemia. Najlepsze lata licealiści spędzili w domach, nie spotykając się ze sobą i ucząc się zdalnie. Kamil (Mikołaj Kubacki) ma już tego dość i z okazji końca matur, postanawia urządzić wielką imprezę w swojej posiadłości nad morzem. Zaprasza nie tylko swoich kolegów, w tym Pawła (Mikołaj Matczak) i Mario (Mariusz Urbaniec), ale również Agę (Waleria Gorobets), w której się podkochuje. Nie bez licznych komplikacji melanż ich życia w końcu rozkręca się na dobre. Gdy wydaje się, że nic nie przeszkodzi w zabawie do białego rana pełnej alkoholu i nielegalnych substancji, nagle pojawiają się zombie. Imprezowicze muszą uratować swoje życie, co nie będzie łatwym zadaniem.
GramTV przedstawia:
Polskie kino w ostatnich latach polubiło się z tematem potworów, żeby tylko wspomnieć o dwóch częściach W lesie dziś nie zaśnie nikt. Apokawixa celuje jednak w nieco inne gatunkowe rejony, niż proste horrory tworzone na amerykańską modłę. Filmowi wiele można zarzucić, ale na pewno nie brak mu oryginalnego podejścia. To odświeżające, gdy polskie kino rozgrywkowe nie próbuje czerpać wzorców z zachodnich produkcji. Apokawixa pomimo wykorzystania wielu schematów, chociażby przy charakterystyce bohaterów, nie kopiuje gotowych rozwiązań z wcześniejszych polskich produkcji, czy właśnie amerykańskiego kina. Żuławski tworzy swój własny filmowy świat, który jest niepodrabialny i jedyny w swoim rodzaju. To niewątpliwie największa zaleta tego filmu, która niejednokrotnie widza zaskoczy. Choć nie zawsze pozytywnie.
Problem w tym, że reżyser nie wykorzystuje potencjału tkwiącego w podejmowanych tematach. Z jednej strony mamy więc nieszczęsną pandemię, która była pierwszym sygnałem dla współczesnego świata, że z naszą planetą nie dzieje się najlepiej. Dla Żuławskiego jest to jednak tylko punkt wyjścia do problemów naszego globu w warstwie ekologicznej i klimatycznej. Nie spodziewajcie się jednak mocnych ciosów wyprowadzonych w stronę przeciwników globalnego ocieplenia i zanieczyszczeń planety. Żuławski zdecydował się zachować bezpieczny dystans, aby nikogo nie obrazić, a jednocześnie wbijać lekkie szpilki zarówno w prawą, jak i lewą stronę politycznej barykady.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!