Recenzja filmu Bodyguard i żona zawodowca. W poszukiwaniu rodziny

Radosław Krajewski
2021/07/03 12:00
3
0

Ryan Reynolds i Samuel L. Jackson powracają w kontynuacji niespodziewanego hitu z 2017 roku. Oceniamy Bodyguarda i żonę zawodowca.

W krainie wiecznych wybuchów

Pierwsza część Bodyguarda miała na papierze wszystko, aby stać się przyszłym klasykiem kina akcji. Niezwykle mocna obsada, duża dawka brutalnej akcji z wulgarnym humorem opartym na relacjach między głównymi bohaterami to z pozoru przepis na sukces. Jednak film miał do zaoferowania przeciętne role, sceny akcji rodem z kina klasy B z męczącym i nużącym humorem. Mimo to odniósł zaskakujący sukces, więc twórcy kuli żelazo, póki gorące i ogłosili powstanie kontynuacji. Tym razem miało być lepiej i rzeczywiście jest, ale chyba nie do końca tak to miało wyglądać. Jestem jednak pewien, że do kin trafił nowy wakacyjny hit, który w przyszłości przyniesie nam jeszcze jedną produkcję z serii. Niezależnie czy tego chcemy, czy nie.W krainie wiecznych wybuchów, Recenzja filmu Bodyguard i żona zawodowca. W poszukiwaniu rodzinyMichael Bryce (Ryan Reynolds) jest psychicznie wyczerpany, dlatego po konsultacjach z psychoterapeutką decyduje się porzucić wysłużony pistolet, zawiesić na kołku skrojony na miarę garnitur i udać się na wakacje. Pech chce, że wplątuje się w sam środek strzelaniny rozpętanej przez szaloną, lekkomyślną i drapieżną Sonię Kincaid (Salma Hayek), żonę Dariusa (Samuel L. Jackson), jego byłego klienta. Cała trójka wplątuje się w sprawę, której los całej Europy wisi na włosku. Aristotle Papadopolous (Antonio Banderas) pragnie zdobyć plany dostępu do satelitów, które chce przejąć i za ich pomocą zniszczyć wszystkie kraje Unii Europejskiej. Michael wraz z nowymi sojusznikami na zlecenie Bobby’ego O'Neilla (Frank Grillo) z Interpolu ma powstrzymać szalonego Greka i zniszczyć wirusa. Jednak zadanie okaże się niesamowicie trudne przez państwo Kincaidów, którzy marzą o założeniu rodziny.

Fani pierwszej części otrzymają kontynuację niemal idealną. Twórcy wzięli sobie do serca zasadę, że drugie części muszą być ze wszech miar większe, więc przy dwukrotnie większym budżecie od poprzedniczki, seria wyszła spod jarzma kina klasy B, stając się pełnoprawnym akcyjniakiem. Nikt tu się nie ogranicza i niemal jak w filmach Michaela Baya, wybuchają tu nawet elementy otoczenia, które nie powinny. Jest więc zarówno wystrzałowo, jak i wybuchowo, więc nawet przy tuszującym niedoskonałości szybkim montażu, film nie pozwala widzowi się nudzić. Dlatego też Bodyguarda i żonę zawodowca nie ogląda się źle, bo wreszcie wygląda to jak wysokobudżetowa produkcja, a nie zrobiony na grosze akcyjniak. Problem leży jednak w samej strukturze fabularnej, przez którą nawet widowiskowe sceny akcji nie cieszą tak, jak powinny.

GramTV przedstawia:

Niestety ponownie poskąpiono na porządnych scenarzystów i druga część ma absurdalną historię, którą nieszczególnie chce się śledzić. Mamy przerysowanego do granic możliwości, ekscentrycznego złola, który chce zniszczyć nasz kontynent. Nie ma tu za grosz oryginalność i jedynie szkoda zmarnowanego wątku, który w żaden sposób nie emocjonuje. Ciężko więc ekscytować się scenami akcji, gdy wszystko zostało poprowadzone od linijki. Dlatego też siłą tego filmu są relacje między bohaterami, które szczególnie w drugiej połowie pozwalają choć trochę zapomnieć o licznych minusach tej produkcji.

Komentarze
3
Gregario
Gramowicz
11/07/2021 04:59
Wicket_Boomber napisał:

Damit ... Samuel L Jackson mogl by wrescie przejsc na emeryture , dlatego ze go umieszczja doslownie w "kazdym" filmie , i po prostu on mi nie pasuje do wiekszosci rol ktore gra , dlatego ze on jest przecietnym aktorem ktory umie grac tylko jedna role w kazdym filmie  -_- 

To nie wina aktorów (a jeśli już to w minimalnym stopniu), tylko widzów wybierających tego typu widowiska i tym samym stawiających nisko, a czasami nawet bardzo nisko, poprzeczkę. Ludzie chodząc na takie filmy, wspierają je, dotują własnymi pieniędzmi, co jest później jednoznacznie odbierane przez producentów tychże "dzieł' kinematografii - publice to się podoba i chcą tego więcej. Zresztą, jak niewielka jest wiedza ekonomiczna przekonałem się jakiś czas temu pod gramową recenzją "Szybkich i wściekłych 9", gdzie próbowałem wyjaśnić pewnej wylewającej żale na recenzowany film osobie (Khalid pozdrawiam cię ;)) oraz jej późniejszym obrońcom, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między tym, na co chodzą do kina, a tym, co później można w kinie zobaczyć. Ludzie chodzą oglądać (czyt. chcą) filmy z aktorami, którzy nie grają, a odgrywają po raz n-ty tę samą postać - ludzie to dostają. Więcej głupszych filmów? Bardzo proszę. W końcu czego to się nie robi dla klienta, prawda? ;)

Zgadzam się z komentarzem @johnyguliano. Od siebie mogę dorzucić mój "ulubiony", sztandarowy przykład osoby (w tym przypadku aktor to byłoby zbyt duże słowo) odgrywającej w kółko tę samą postać, czyli Steven Seagal.

johnyguliano
Gramowicz
04/07/2021 10:48
Wicket_Boomber napisał:

Damit ... Samuel L Jackson mogl by wrescie przejsc na emeryture , dlatego ze go umieszczja doslownie w "kazdym" filmie , i po prostu on mi nie pasuje do wiekszosci rol ktore gra , dlatego ze on jest przecietnym aktorem ktory umie grac tylko jedna role w kazdym filmie  -_- 

To w sumie jest już ogólny problem w dzisiejszym kinie - masa aktorów już "nie gra" tylko "odgrywa" swoje dawne role. Jackson już od dawna jest w sumie tylko memem i chodzącym archetypem bohatera.

Downey jest zawsze Tonym Starkiem, Depp to zawsze wariacja Sparrowa, The Rock jest zawsze ciętym twardzielem, Reynolds i Pratt to zawsze zawadiackie śmieszki, Statham to zawsze stonowany profesjonalista, Mamoa - nieokiełznana bestia, Olyphant - typ szeryfa (Justified, Fargo, Deadwood). Taki Smith i Willis też utknęli w pętli identycznych ról.

Wiadomo, większość z nich ma w swoim CV jakąś odbiegającą od normy rolę, ale zawsze jest to tylko mały procent. Teraz większość widzów oczekuje, że zobaczy konkretną postać widząc wcielającego się w nią aktora. Co więcej, teraz już nawet tzw. krytycy, jadą po jakiś aktorach, bo ich rola odbiega od ich dotychczasowego dorobku (najnowszy przykład: czytałem gdzieś reckę "Tomorrow War" z Prattem, gdzie recenzent jeździ po nim, bo gra poważnego twardziela, a mógłby czasem rzucić jakimś żartem).

Wicket_Boomber
Gramowicz
03/07/2021 12:37

Damit ... Samuel L Jackson mogl by wrescie przejsc na emeryture , dlatego ze go umieszczja doslownie w "kazdym" filmie , i po prostu on mi nie pasuje do wiekszosci rol ktore gra , dlatego ze on jest przecietnym aktorem ktory umie grac tylko jedna role w kazdym filmie  -_- 




Trwa Wczytywanie