Apple TV+ ma nową pozycję do swojego portfolio, a my mamy nienajgorszy film z Tomem Hanksem. A Polacy uwielbiają Toma Hanksa, więc może warto sprawdzić?
Apple TV+ ma nową pozycję do swojego portfolio, a my mamy nienajgorszy film z Tomem Hanksem. A Polacy uwielbiają Toma Hanksa, więc może warto sprawdzić?
Postapokalipsa nie przestaje inspirować, mimo iż od momentu rozpoczęcia się „mody” na nią mija już ładnych kilkanaście lat. Cóż, nie można powiedzieć, żeby wydarzenia ze świata nie inspirowały kolejnych twórców do poruszania tego tematu, zatem trudno się dziwić, że mieliśmy już końce świata na wszystkie możliwe sposoby: zombie, asteroidy, choroby, wojny, zjawiska pogodowe, a w przypadku Fincha mamy rozbłysk słońca, który niszczy dziurę ozonową i sprawia, że temperatury w dzień wzrastają do sześćdziesięciu i więcej stopni Celsjusza, światło słoneczne zaczyna być śmiertelne dla wszystkiego co żywe, bowiem przypieka tkanki niczym farelka której moc ustawiona została na pozycję „hajcowanie do oporu”. W tych niesprzyjających warunkach stara się przeżyć tytułowy Finch – naukowiec w średnim wieku, którego towarzyszami są pies i właśnie uruchomiony humanoidalny robot Jeff. Wyruszają ze środkowych Stanów Zjednoczonych, a ich celem z kolei jest San Francisco Golden Bridge.
Finch to mieszanina kina drogi, postapokaliptycznego thrillera i dramatu. Opustoszałe pustkowia, wiszący wszędobylski pył, suchota, gorąc i śmiercionośne promieniowanie sprawiają, że podróż po umierającej planecie nabiera nieco metafizycznego wymiaru, chociaż ostatecznie cel podróży jest zupełnie osobisty i nie zrobił na mnie aż tak takiego wrażenia jak mógł. Spodziewałem się trochę więcej i chyba nie ja jedyny. Całkiem nieźle Finch radzi sobie jako thriller, ponieważ główny bohater jest bardzo daleki od bohaterskości, jest wręcz tchórzem (o czym sam mówi), który zdecydowanie woli się kryć przed niebezpieczeństwem, niż strawić mu czoła. Podobało mi się to, aż dziw że dopiero teraz pojawiła się produkcja, w której protagonista zachowuje się tak ludzko, zamiast w obliczu zagrożenia zmienić się w kolejnego terminatora w ludzkiej skórze. Szkoda że elementów akcji i thrillera było tak niewiele, bo właśnie one chyba najbardziej robiły na mnie wrażenie w Finchu.
Pojawiają się także całkiem udane elementy komedii za które odpowiada robot Jeff. Mieliśmy już mnóstwo historii o maszynach, które przebudzają się i osiągają daleko idącą świadomość, ale trzeba przyznać że w Finchu wypada to wyjątkowo uroczo, może dlatego że konstrukcja maszyny przywodzi na myśl skrzyżowanie estetyki z Wall-E oraz gry Machinarium. Jeff jest zaskakująco emocjonalny, o dziwo to właśnie pierwotne emocje takie jak ciekawość, radość, żal czy przywiązanie przyswaja sobie jako pierwsze, później ucząc się logiki czy zasad rządzących światem. Tu znów twórcy w fajny sposób stawiają na głowie nasze oczekiwania, zwykle jest przecież dokładnie na odwrót.
Ciężko nie odnieść wrażenia, że Finch to na swój sposób skromniejszy, postapokaliptyczny Cast Away – poza światem (kultowa pozycja z 2000 roku), w którym Tom Hanks odkopuje swoje stare sztuczki i sposób gry, żeby na nowo zaczarować widza. I momentami się to udaje, chociaż produkcja stworzona dla Apple TV+ zdecydowanie nie zawiera w sobie takiego ładunku dramatycznego i emocjonalnego, co obraz w którym rozbitek z szaleństwa zaprzyjaźnia się z piłką do siatkówki. Potrafi być przyjemnie ckliwie, ale przez większość czasu ckliwość wydaje się być nudna i przegadana i z jakiegoś powodu widz nie jest aż tak zżyty z głównym bohaterem, chociaż teoretycznie rzecz biorąc, wszystkie niezbędne ku temu elementy mamy w Finchu podane.
Słowo należy poświęcić też wizualiom, bo te są wyjątkowo udane. Pustynny skwar, wszędobylski pył i rozpad czuć aż przez matrycę telewizora, a przywiązanie do szczegółów, pomimo skromnych środków wyrazu, naprawdę robią wrażenie. Zaczynam zresztą dostrzegać pewien wzór, produkcje tworzone na wyłączność dla Apple TV+ są wyjątkowo estetyczne, zupełnie jakby twórcy filmów i seriali chcieli w ten sposób nawiązać do przywiązania samego Apple do jakości w designie.
Podsumowując, Finch to całkiem udana produkcja, która na pewno dobrze wygląda w portfolio Apple TV+ i będzie doskonale się wpasowywać w rozmaite kolaże reklamujące tę usługę. Jednocześnie jest to nieco nudnawy, chociaż niepozbawiony pewnego uroku film, który można chociaż nie trzeba obejrzeć. Krótko mówiąc, średniak. Ale jest Tom Hanks, a przecież Tom Hanks ucieszył się jak dostał od Polaków „Malucha”/ Fiata 126p, czyli go kochacie i na pewno obejrzycie ten film. Spoko, są gorsze sposoby na spędzenie wieczoru.