Recenzja filmu Gran Turismo - dogonić marzenia

“Gran Turismo” byc może nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii kina biograficznego, ale z pewnością przypomni wielu graczom o tym, że simracing może prowadzić do czegoś większego.

To kino może się podobać, innych może momentami irytować.

Najważniejsze pytanie brzmi – dla kogo tak naprawdę jest film „Gran Turismo”?

Głównie chyba dla tych, którzy chcieliby zobaczyć w prostym, około dwugodzinnym skrócie historię, która rzeczywiście miała miejsce w ramach uwielbianej przez graczy gry komputerowej. Bowiem Gran Turismo jako gra nie dominuje tego obrazu w żadnym wypadku, a jest głównie narzędziem, które pomaga spełnić marzenia Janna o prawdziwym ściganiu się. To w dużym stopniu film biograficzny oraz pokazanie drogi okupionej pewnymi wyrzeczeniami, uprzedzeniami ze strony środowiska motorsportowego, problemami pojawiającymi się z różnych stron oraz bólem, który pojawił się dość niespodziewanie w trakcie tej całej podróży.

GramTV przedstawia:

Z drugiej strony natomiast, o ile „Gran Turismo” cieszy oczy wyścigami oraz biorącymi w ich udział pojazdami, to ostatecznie po obejrzeniu zostaje pewien niedosyt. Natomiast wszyscy ci, którzy są mocniej obeznani w wyścigowych tematach lub też pamiętają jak wyglądało GT Academy dawno temu będą zgrzytać zębami na pewne głupoty oraz przekręcone elementy. Zdecydowanie lepszym wyjściem byłoby bowiem postawienie na czas akcji bliższy temu, który był w prawdziwej historii na czele z tym, że Jann mógł grać wtedy w Gran Turismo 5 na PS3 niż mieszanie faktów i product placementów od Fanateca czy opowiadania o tym, ile w Gran Turismo 7 daje wybór kształtu tylnego skrzydła. Szkoda również, że na ostatniej prostej „Gran Turismo” nie dotrzymuje jakości całej reszty pod względem efektów specjalnych. Już nie mówiąc o tym, że z jakiegoś powodu szykana Porsche na torze Le Mans ma nawrót…

Dlatego też obejrzeć „Gran Turismo” można, ale warto przymknąć oko na pewne problemy, o których wspominałem wcześniej. Głównie po to, aby poznać historię, która rzeczywiście miała miejsce i być może zainspirować się do tego, aby próbować swych sił w simracingu. Nie tylko w ramach Gran Turismo, bo jak pokazują przykłady czołowych twórców takich jak Jimmy Broadbent czy Super GT (Steve Alvarez Brown) odpowiedni opór i detereminacja są w stanie pomóc w przejściu sprzed ekranu komputera czy konsoli do prawdziwego ścigania się na torach.

Strona 2/2
6,5
Porządne kino biograficzne z grą Gran Turismo w tle, choć mogło być zdecydowanie lepiej na wielu płaszczyznach.
Plusy
  • Dobrze opowiedziana historia Janna Mardenborough z zaznaczeniem kluczowych momentów jego kariery.
  • Świetna rola Davida Harboura łącząca humor z zadziornym i momentami cynicznym charakterem.
  • Udźwiękowienie - te samochody brzmią cudownie!
  • Gościnna rola Kazunoriego Yamauchiego, która może niektórych zaskoczyć.
  • Dużo naprawdę dobrych ujęć w trakcie wyścigów na różnych torach (Dubai Autodrome, Red Bull Ring, Nurburgring Nordschleife)...
Minusy
  • ... i chęć wmówienia tego, że Hungaroring to Silverstone na czele z wieloma szczegółami pojawiającymi się w miedzyczasie.
  • Rywalizacje w filmie nie potrafią zapaść w pamięci, a jeśli już zapadają to nie te, na których opiera się główna oś fabularna filmu.
  • Niepotrzebne uwspółcześnienie wydarzeń sprzed ponad 10 lat, choć cel tego zabiegu był dość wiadomy.
  • CGI w ostatnim wyścigu, które wypada blado na tle reszty filmu.
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!