Po czterech latach Keanu Reeves powraca jako John Wick. Oceniamy, czy fani będą zadowoleni z kolejnej jego przygody.
John w Paryżu
Chad Stahelski i David Leitch zrewolucjonizowali kino akcji, które przed erą Johna Wicka przeżywało ciężki okres. Nowych gwiazd kina akcji brakowało, więc Hollywood zwróciło się ku weteranom, tworząc takie filmy jak Niezniszczalni i Red. Para reżyserów z bogatym doświadczeniem w kaskaderce doskonale wiedziała, jak wprowadzić akcyjniaki w zupełnie nową erę. I chociaż wcześniej mieliśmy docenione Raid, z którego John Wick czerpał pełnymi garściami, to właśnie film z Keanu Reevesem zerwał z gatunku łatkę tanich, nudnych i brzydkich produkcji, które mają zadowolić wyłącznie zmęczonego po dwunastogodzinnej pracy mężczyznę, który wychował się na najlepszych akcyjniakach z lat 80., czy 90. XX wieku. Stahelski już samotnie w kontynuacjach udowodnił, że formułę można dowolnie przekształcać, zbliżając ją do blockbusterów i kina superbohaterskiego, ani na moment nie tracąc ducha tego, co w Johnie Wicku od początku było najważniejsze. Najlepiej udowadnia to czwarta odsłona serii, która ponownie przesuwa wszelkie granice, tworząc jedyny w swoim rodzaju absurdalny koncert bezkompromisowej rzeźni dokonywanej przez głównego bohatera, bez znaczenia, na jakim kontynencie aktualnie się znajduje.
John Wick (Keanu Reeves) dochodzi powoli do siebie u Króla żebraków (Laurence Fishburne), planując krwawą zemstę na Radzie Najwyższej. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że przez jego silną wolę przeżycia, Winston (Ian McShane) i Charon (Lance Reddick) z hotelu Continental muszą ponieść straszliwe konsekwencje. Na tropie Wicka jest również Markiz de Gramont (Bill Skarsgård), potężny przeciwnik wyznaczony przez samą Radę. Mężczyzna nie tylko chce zabić głównego bohatera, ale również zburzyć jego mit, karząc każdego, kto miał wcześniej styczność z Wickiem. John wyrusza więc do Japonii, aby prosić o pomoc swojego starego znajomego – Shimazu (Hiroyuki Sanada). Za Wickiem podąża także jego dawny przyjaciel Caine (Donnie Yen) oraz tropiciel Nikt (Shamier Anderson), który planuje zabić Johna, gdy kwota za jego głowę będzie odpowiednia wysoka. Rozpoczyna się niebezpieczna gra o przyszłość nie tylko Wicka i jego przyjaciół, ale również całego przestępczego świata.
GramTV przedstawia:
Seria nigdy nie stała fabułą i w czwartej, najdłuższej części, nic się w tej materii nie zmieniło. Można nawet wskazać na pewien regres w budowaniu świata, który tym razem opiera się na raptem kilku nowych elementach, które jednak nie są w stanie na tyle rozbudować historii, aby stała się ona czymś więcej, niż zwykłym pretekstem dla szalejącego licznika zabójstw dokonywanych przez Wick i resztę. Wyraźnie widać, że film nie zyskał na próbach nakręcenia od razu czwartej i piątej części, a przez chęć zrobienia dłuższej przerwy przez Stahelskiego i Reevesa, oczywistym jest to, że niektóre pomysły i rozwiązania i z piątej odsłony trafiły już do czwartej. Oglądając wypełnionego po brzegi Johna Wicka 4 ciężko nie odnieść wrażenia, że jest on poskładany z różnych elementów i choć twórcy robili co mogli, to szwy są jednak widoczne.
Szczególnie objawia się to w wątku Króla, który w trzeciej części zapowiadany był jako ważny element rewolucji. I choć w samym filmie nawet pada to słowo, a wcześniej nie brakuje wizualnych odniesień w postaci obrazu Eugène’a Delacroixa znajdującego się w Luwrze, to rola Króla i jego armii żebraków została okrojona do niezbędnego minimum. Podobnych przykładów jest w całej historii jeszcze więcej, a zakończenie nie pozostawia żadnych złudzeń, że Chad Stahelski przygotował wielkie, choć nieoczekiwane zwieńczenie przygód Johna Wicka i nie będę zdziwiony, jeżeli piąta część zostanie anulowana, a twórcy skupią się na rozszerzaniu uniwersum poprzez kolejne filmowe i serialowe spin-offy. Jeżeli jednak ma być to pożegnanie z Johnem Wickiem, to otrzymał on godne i niesamowicie emocjonalne zakończenie.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Za choreografię walk to powinien być oskar. Ten film dla mnie na długo zmieni to jak w filmach powinny wyglądać elementy walki.
Donnie Yen, Scott Adkins i oczywiście Chad Stahelski - to koryfeusze w kwestii choreografii, nie mogło więc być inaczej. Absolutna bomba. A ciężka praca samego Keanu Reevesa nad tymi wszystkim scenami... No, czapki z głów.
TobiAlex
Gramowicz
31/03/2023 21:04
Xelos_Iterion napisał:
Nie sądzę, by miały pokazać coś takiego. Czwarta część to rewelacyjne widowisko. Najprawdopodobniej - jeśli już - te te dwa wspomniane przez Ciebie filmy po prostu staną na jednej półce z Johnym Wickiem.
Ramirez napisał:
"W kinie rozrywkowym jeszcze długo nikt nie zdoła tego przebić". Nie rozpędzałbym się z takim stwierdzeniem, ponieważ w przyszłym roku wychodzi "Havoc" z Tomem Hardym, czyli najnowszy film akcji twórcy Raid 1 i 2 - jednych z najlepszych akcyjniaków w historii kina. Oraz "Furiosa" prequel do Mad Maxa z 2015 roku. I się nie zdziwie jak oba te filmy pokażą Wickowi gdzie jego miejsce.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Za choreografię walk to powinien być oskar. Ten film dla mnie na długo zmieni to jak w filmach powinny wyglądać elementy walki.
Xelos_Iterion
Gramowicz
29/03/2023 13:22
Ramirez napisał:
"W kinie rozrywkowym jeszcze długo nikt nie zdoła tego przebić". Nie rozpędzałbym się z takim stwierdzeniem, ponieważ w przyszłym roku wychodzi "Havoc" z Tomem Hardym, czyli najnowszy film akcji twórcy Raid 1 i 2 - jednych z najlepszych akcyjniaków w historii kina. Oraz "Furiosa" prequel do Mad Maxa z 2015 roku. I się nie zdziwie jak oba te filmy pokażą Wickowi gdzie jego miejsce.
Nie sądzę, by miały pokazać coś takiego. Czwarta część to rewelacyjne widowisko. Najprawdopodobniej - jeśli już - te te dwa wspomniane przez Ciebie filmy po prostu staną na jednej półce z Johnym Wickiem.