Kobiety, które nienawidzą mężczyzn
Zeszłoroczny wynik filmów Patryka Vegi i tak zakończył się lepszym bilansem, niż w poprzednich latach. Po kilku latach oczekiwań nareszcie otrzymaliśmy Small World, którą to produkcję reżyser rozważał nawet do zgłoszenia na największych europejskich festiwalach. Chociaż byłaby to gruba przesada, to produkcja okazała się jedną z najlepszych, jeżeli nie najlepszą w dorobku Vegi. Ale już dwa miesiące później karty się odwróciły i Vega zaprezentował z kolei najgorszy film w swojej karierze. Pitbull pokazał cały wachlarz braków w reżyserskich umiejętnościach Patryka Vegi. Dlatego też mocno obawiałem się jego kolejnej produkcji, którą tworzył w czasie zeszłorocznej pandemii. Już pierwsze zwiastuny pokazywały, że możemy mieć powtórkę z rozrywki, ale gdzie Pitbull potrafił obronić się przez chociaż 40 minut, tak Miłość, seks & pandemia leży już od pierwszej sekwencji. Naprawdę nie róbcie sobie tego i jeżeli macie zamiar wybrać się do kina w najbliższym czasie, wybierzcie jakikolwiek inny film z repertuaru.Produkcja przedstawia historię trzech przyjaciółek i kuzyna jednej z nich. Kaja (Anna Mucha), to dziennikarka z plotkarskiej gazety, która uzależniona jest od szybkiego i niezobowiązującego seksu. Jej nowym celem jest coach Johny (Dawid Czupryński), który prowadzi zajęcia dla samotnych mężczyzn z uwodzenia kobiet. Nora (Małgorzata Rozenek-Majdan) przeszła bardzo ciężką chorobę, a że przekroczyła już czterdziestkę, nie ma nadziei na stały i szczęśliwy związek. Wykorzystuje więc modela Alfa (Wojciech Sikora), uwodząc go i robiąc wszystko, aby zatrzymać go przy sobie. Z kolei Olga (Zofia Zborowska-Wrona) to odnosząca sukcesy prawniczka, opowiadająca się za prawą stronę politycznej barykady. Jej poglądy jednak zmienią się w momencie poznania przystojnego i czarującego Baha (Leonardo Marques), z którym nawiązuje gorący romans. Jest jeszcze Bartek (Sebastian Dela), skromny i nieśmiały chłopak wychowany w domu świadków Jehowych. Po jednej z imprez ojciec wyrzuca go z domu. Nieoczekiwanie poznaje chippendales, który proponuje mu pracę.
Przed premierą Patryk Vega obiecywał film, który pokaże jego refleksje na temat kruchych i nietrwałych relacji międzyludzkich, pełnych bezrefleksyjnej i pozbawionej emocji zabawy, w której nie ma miejsca na prawdziwą miłość. Brzmiało to wszystko górnolotnie, szczególnie gdy dodamy do tego wątek pandemii, który jeszcze w kinie nie został przeniesiony z sukcesem. Niestety już pierwsze sceny pokazują, że reżysera nie interesuje obrana problematyka, ale identycznie jak w poprzednich filmach, jedynie sensacja i przedstawienie sytuacji w krzywym zwierciadle wyłącznie na podstawie szokujących i najbardziej skrajnych przykładów, które gdzieś, komuś, kiedyś się przydarzyły. Znamy to już ze wszystkich Pitbulli, z Botoksu, z Pętli i Bad Boya, ale wciąż Vega nie potrafi z tego stworzyć nawet zalążka ciekawej historii.
Czterech głównych bohaterów w zaledwie dwugodzinnym filmie nie mogło skończyć się inaczej, niż katastrofą. Szczególnie że każdy z nich dostaje mniej więcej tyle samo czasu dla siebie, ale zapomnijcie, że został on wykorzystany do pogłębienia tych postaci, czy ich wątków. Wszystko rozpisane jest na jednej nucie, która ma poprzeć tezy reżysera. Vega w żadnym momencie nie zagłębia się w prawdziwe relacje międzyludzkie, pokazując je z innej perspektywy i w innych kontekstach. Choć tym razem reżyser zabrał się za tematykę bliższą kinu Szumowskiej czy Dębskiej, to nawet najgorsze filmy tych reżyserek przy Miłości, seksie & pandemii wyrastają na wartościowe kino.Tym razem Vedze kompletnie nic się nie udało. Czwórkę bohaterów ma się dosyć już po pół godziny. To ludzkie karykatury, które są przedziwną mieszanką memów, stereotypów i dziwnej amerykanizacji, która nie pasują do polskiej rzeczywistości. Nic więc dziwnego, że nie życzy im się najlepiej i jeżeli taki właśnie efekt chciał wywołać w widzach Vega, to mu się to udało. Jest to jednak niesprawiedliwe, aby wykorzystywać widzów jako marionetki i wywoływać w nich skrajnie negatywne emocje. Ale reżyser nie tylko swoich widzów wykorzystuje, bo w filmie pojawia się wątek niepełnosprawnych dzieci, biednych afrykańskich dzieci, a nawet zjawiska, które można byłoby nazwać islamofobią.