Tym razem nie w kinach, ale na Disney+ debiutuje nowy aktorski remake klasycznej animacji studia.
Kino z drewna
Szkoda, że twórcy podeszli do tematu Pinokia ze zbyteczną ostrożnością. Widać pewne znamiona odwagi we wprowadzeniu nowych elementów, na których powinien zostać położony ciężar opowiadania historii. Wątek syna Dżepetta to doskonały materiał na opowiedzeniu o stracie i przeżywaniu żałoby, ale nikt nie pokusił się, aby to rozwinąć. Film wyraźnie chce się uwspółcześnić, prezentując z pozoru łatwą drogę dla wszystkich młodocianych gwiazd, które chciałyby zaistnieć i zostać influencerami. Ale oprócz korzystania z obecnej terminologii, narracja za tym nie podąża i historia szybko wraca na wytyczone już 82 lata temu tory.
Pod względem wizualnym Pinokio jest bardzo nierówny. Często widać, że budżet nie był wystarczająco wysoki, aby uzasadnić wprowadzenie filmu do kina, ale nawet jako produkcja na streamingu sprawdza się co najwyżej przeciętnie. Nie brakuje urzekających lokacji, ale zdecydowana większość prezentuje się mało okazale i sterylnie. Już sam warsztat Dżepetta pokazuje, że na wizualne fajerwerki nie będziemy mogli liczyć, nawet pomimo pełnych niespodzianek dla fanów Disneya powieszonych na ścianach zegarów. Całość prezentuje się jak średniobudżetowy film telewizyjny, w którym rzeczywiste plany zostały zastąpione kręceniem w studio na green screenach.
Również sama postać Pinokia nie imponuje. Jego wierny oryginałowi projekt może się podobać, ale gorzej wypada w ruchu. W niektórych scenach mamy za dużo efektów specjalnych, przez to nakładają się na siebie i Pinokio często zlewa się z otoczeniem. Problemem są również wszelkie interakcje z innymi, ludzkimi bohaterami, w których wyraźnie widać, że kukiełka została w całości stworzona za pomocą efektów specjalnych. Można więc zadać sobie pytanie, po co robić aktorski remake, skoro i tak większość postaci, włącznie z tytułowym bohaterem, jest efektem pracy komputerów.
GramTV przedstawia:
Niemal cały aktorski ciężar spadł więc na barki Toma Hanksa, który zaliczył jedną z najgorszych ról w swojej karierze. Hanks zupełnie nie pasuje do roli Dżepetta, nie radząc sobie zarówno komediowo, jak i dramatycznie. Ciężko uwierzyć, że temu bohaterowi zależy na losach drewnianego chłopca, a sam film również nie pomaga, aby jakkolwiek rozwinąć tę postać i nadać jej dodatkowych cech, uwiarygadniając bohatera. Niestety reszta aktorów pojawia się raptem na chwilę, nie zapadając w pamięci na długo. Jeżeli kogokolwiek można pochwalić, to tylko Josepha Gordona-Levitta użyczającego głosu Jiminy’emu Świerszczowi.
Pinokio nie jest niczym więcej, niż kiepskim remake’iem, którego istnienia nie da się uzasadnić. Gdy inne aktorskie wersje klasycznych animacji Disneya próbowały wprowadzać nowe elementy, tak przy Pinokiu twórcom zabrakło odwagi, aby interpretować tę powieść na nowo, traktując film animowany z 1940 roku jako punkt odniesienia, nie zaś służący do kopiowania całych scen. Lepiej więc trzymać się oryginału, nawet jeżeli dzisiaj jego seans jest trudny do przebrnięcia, to wciąż łatwiejszy, niż to, co uczynił Robert Zemeckis z historią o drewnianym chłopcu.
Pinokio jak wersja animowana Tak wersja aktorska jest dobra. I śmiało można powiedzieć że udana.
karl
Gramowicz
09/09/2022 17:49
wolff01 napisał:
Kiedyś każde kolejne dzieło Disneya to było wydarzenie (głównie animacje pełnometrażowe) którymi żyły całę rodziny. Dzisiaj to wtórna papka i remake (remaster?) które co najwyżej można traktować z politowaniem (no bo ileż można odcinać kupony od legacy dzieł)...
Z politowaniem to jest twój komentarz
jakubcjusz
Gramowicz
09/09/2022 11:00
A ja wciąż będę powtarzał: Disney! Zrób aktorską wersję Atlantydy!